

Wydawnictwo Vesper regularnie wydaje zróżnicowane powieści science fiction w ramach serii Wymiary. Trafiają do niej rzeczy starsze i nowsze, premiery i reedycje.
Jedną z dwóch najnowszych książek w serii jest zbiorcze wydanie dwóch powieści science fiction klasyka gatunku, Poula Andersona. W książce Tau Zero. Korytarze czasu przeczytacie dwa utwory, których wspólnym mianownikiem jest czas, aczkolwiek podejście do niego i rola w fabule jest zupełnie różna.
Wydawnictwo Vesper udostępniło początek jednej z dwóch powieści wchodzących w skład książki, czyli Tau Zero. Możecie go przeczytać w przekładzie Tomasza Chyrzyńskiego. Fragment znajdziecie poniżej, pod opisem i okładką książki.
Tau Zero. Korytarze czasu - opis i okładka książki

Tau Zero
Statek kosmiczny Leonora Christine wraz z pięćdziesięcioosobową załogą wyrusza w podróż na oddaloną o trzydzieści lat świetlnych planetę. Sama podróż zająć ma jednak zdecydowanie mniej czasu, bowiem statek przyspiesza do prędkości bliskiej prędkości światła. Dla osób będących na pokładzie subiektywny upływ czasu zwolni dzięki czemu dla nich upłynie tylko kilka lat. I tak by się stało, gdyby nie niespodziewany wypadek. Lenora Christine wpada na obłok międzygwiezdnego pyłu, w skutek czego systemy hamowania statku ulegają nieodwracalnym uszkodzeniom. Statek wciąż zwiększa prędkość wkrótce osiągając prędkość światła, a rozbieżność upływu czasu między nim, a światem zewnętrznym staje się niewiarygodnie wielka. Eony i galaktyki zostają w tyle, a uwięziona załoga pędzi w nieznane.
Korytarze czasu
Korytarze czasowe łączą ze sobą epoki, umożliwiając podróże w przeszłość i przyszłość historii ludzkości. Jednak od wieków rywalizujące frakcje toczą o nie zaciekłe wojny: bramy czasowe są pożądanym i zazdrośnie strzeżonym miejscem. Malcolm Lockridge, współczesny Amerykanin, zostaje porwany przez piękną i tajemniczą Storm Darroway, gibką, lśniącą Boginię czczącego ją ludu. Malcolm, zostaje wplątany w wojnę czasów, której zawiłości przekraczają granice jego wyobraźni.
Tau Zero - fragment powieści
Rozdział 1
– Popatrz, o tam, unosi się nad Ręką Boga. Widzisz?
– Tak, chyba tak. Nasz statek.
Właśnie zamykano Millesgården, a oni wychodzili jako ostatni. Większość popołudnia przechadzali się między rzeźbami – on zatrwożony i zachwycony, gdyż widział je po raz pierwszy, ona żegnając się bez słów z tym, co stanowiło o wiele większą część jej życia, niż dotąd sądziła. Pogoda im dopisała, choć lato miało się już ku końcowi. Tego dnia na Ziemi było słonecznie, lekki wiaterek sprawiał, że cienie liści tańczyły na ścianach willi, i niósł się czysty dźwięk fontann.
Ale kiedy słońce zachodziło, ogród jakby nagle jeszcze bardziej ożywał. Można było odnieść wrażenie, że delfiny rzucają się w wodzie, Pegaz mknie ku niebu, Folke Filbyter rozgląda się za wnukiem, podczas gdy jego koń, przeprawiając się przez bród, potyka się na śliskich kamieniach, Orfeusz nasłuchuje, młode siostry się obejmują, spotkawszy się na nowo w niebie – wszystko jednak pozostaje nieusłyszane, ponieważ jest to jedna zamrożona chwila, choć czas, w którym te postacie rzeczywiście się poruszały, był nie mniej realny niż czas, który niósł ludzi.
– Jakby żyli, zmierzali do gwiazd, a my musimy zostać i się zestarzeć – wymamrotała Ingrid Lindgren.
Charles Reymont nie usłyszał jej. Stał na kamieniach brukowych pod brzozą, której liście szeleściły i powoli zaczynały zmieniać kolor, i spoglądał w kierunku Leonory Christine. Wysoko w górze, na zielonkawobłękitnym tle, rysowały się kontury Ręki Boga podtrzymującej Geniusza Ludzkiego. W oddali maleńka gwiazda błyskawicznie przecięła niebo i zniknęła.
– Jesteś pewny, że to nie był zwykły satelita? – Lindgren zapytała w panującej wokół ciszy. – Nie spodziewałam się, że zobaczymy…
Reymont ściągnął brwi.
– Jesteś pierwszym oficerem i nie wiesz, gdzie jest twój statek ani co się z nim dzieje? – Po szwedzku, podobnie jak w większości innych języków, którymi się posługiwał, mówił z twardym akcentem, który podkreślał sardoniczność jego słów.
– Nie jestem oficerem nawigacyjnym – powiedziała obronnym tonem. – Poza tym staram się nie myśleć o tym wszystkim. Ty też nie powinieneś. Będziemy mieli na to całe lata. – Nieznacznie wyciągnęła do niego rękę. Jej ton złagodniał. – Proszę. Nie psuj tego wieczoru.
Reymont wzruszył ramionami.
– Wybacz. Nie chciałem.
Wtedy podszedł do nich pracownik obsługi, stanął i powiedział z szacunkiem:
– Przykro mi, ale już zamykamy bramy.
– Och! – Lindgren się wzdrygnęła, zerknęła na zegarek, po czym rozejrzała się na boki. Wokół nie było nic więcej oprócz życia, które Carl Milles ukształtował w kamieniu i metalu trzy wieki wcześniej. – Rzeczywiście, już dawno minęła godzina zamknięcia. Straciłam rachubę czasu.
Mężczyzna się ukłonił.
– Odniosłem wrażenie, że nie chcą państwo, by im przeszkadzano, dlatego zostawiłem państwa w spokoju, kiedy inni goście wyszli.
– A więc pan nas zna? – powiedziała Lindgren.
– A czy ktoś państwa nie zna? – Mężczyzna patrzył na nią z podziwem. Była wysoka i zgrabna, miała regularne rysy, szeroko rozstawione niebieskie oczy i blond włosy zaczesane tuż za uszami. Jej cywilne ubranie było bardziej stylowe niż zwykle u astronautek – pasowały jej łagodne kolory i zwiewne fałdy neośredniowiecza.
Reymont był jej przeciwieństwem. Krępy, ciemnowłosy mężczyzna o twardych rysach twarzy, który nigdy nie zadał sobie trudu, by usunąć bliznę przecinającą mu czoło. Jego prosta tunika i spodnie równie dobrze mogły być mundurem.
– Dziękujemy, że nas pan nie ponaglał – powiedział, bardziej szorstko niż serdecznie.
– Uznałem, że chcą państwo odpocząć od rozgłosu – odparł pracownik ogrodu. – Niewątpliwie wiele innych osób też państwa rozpoznało, ale pomyślało tak jak ja.
– Jak widzisz, my, Szwedzi, jesteśmy taktownym narodem. – Lindgren uśmiechnęła się do Reymonta.
– Nie będę się sprzeczał – odpowiedział jej towarzysz. – Nie da się na was nie wpaść, skoro pełno was w całym Układzie Słonecznym. – Zawahał się. – Zresztą każdy, kto steruje światem, lepiej, żeby był uprzejmy. Rzymianie kiedyś byli. Na przykład taki Piłat.
Dozorca był zaskoczony tym ironicznym komentarzem.
Źródło: Vesper


