Dziennikarze Collider.com nie ukrywają, że Person of Interest prezentują ostatnio bardzo wysoki poziom i znajdują idealny balans pomiędzy wątkami proceduralnymi, a ciągłą wielowątkową historią. - Od początku wszyscy bardzo nas wspierali i zachwycali się kolejny odcinkami. Widzieliśmy reakcję widzów, która napawała nas optymizmem. Od początku naszym celem było pisanie serialu proceduralnego w stylu modelu "Z archiwum X". To był nasz wzór do budowania całej historii. Pomogli w tym niesamowici bohaterowie i rozwój konceptu przez scenarzystów. Jesteśmy szczęśliwi, dumni i nie boimy się mówić, że nasz serial to procedural, bo przecież często zdarzają się odcinki z jedną sprawą na tydzień. Nasz serial ma jednak urzekający format opowiadania historii. Kablówki perfekcyjnie potrafią tworzyć seriale z ciągłą fabuła, ale dla nas to bardzo trudne. Stawiamy na kompromis. Dorastałem oglądając w telewizji takie seriale jak "Magnum" i wiem w jaki sposób tworzyć skomplikowaną fabułę w serialu proceduralnym - powiedział Jonathan Nolan.

Greg Plageman dodał, że scenariusze pisane są w taki sposób, by każdy odcinek dodawał coś nowego do mitologii serialu, dzięki temu widownia odbiera go jako ciągłość. Gdyby tego nie było, po kilku tygodniach Person of Interest staliby się nudnym dramatem. - Najważniejszą zasadą przy pisania scenariuszy jest fakt, czy fabuła zaciekawi nas samych? Czy chcielibyśmy coś takiego oglądać? Z telewizją ogólnodostępną jest ten problem, że gdy procedural zmienia formułę w ciągły serial, widownia nie chce go oglądać, bo nie wie o co chodzi, gdy opuści kilka odcinków. Tworząc nas serial, chcemy przyciągać do niego nawet tych widzów, którzy go do końca nie rozumieją. Muszą zrozumieć, że aby w pełni poznać skomplikowaną historię, należy oglądać każdy odcinek.

Dziennikarze Collider.com spytali również, czy zabicie agentki Carter zaplanowano w momencie, gdy będzie ono najbardziej oddziaływać na widza. - Od początku zakładaliśmy, że zrobimy to w dziewiątym odcinku. W końcu nikt nie będzie się kur** spodziewał, że na koniec dziewiątego odcinka szykujemy taki twist. Wiedzieliśmy, że potem robimy odcinek 10 i 11, a dopiero później nastąpi zimowa przerwa. Porozmawialiśmy o tym z władzami CBS, powiedzieliśmy, że nie chcemy czekać do końca sezonu, a fabuła wymusi to już teraz. Od początku prac nad serialem, powiedzieliśmy aktorom, że każdy z bohaterów może zostać zabity. W zeszłym roku zdecydowaliśmy, że będzie to Carter, głównie po to, by ostatecznie zakończyć wątek H.R. Wiem, że wszyscy spodziewali się, że zabijemy Fusco. Sam Kevin Chapman myślał, że nie dotrwa do końca sezonu. Doszliśmy jednak do wniosku, że zrobimy to inaczej i zaskoczymy wszystkich - powiedział Nolan.

Twórcy Person of Interest zdradzili też kilka szczegółów na temat kolejnych odcinków oraz o ogólnym zamyśle kolejnych sezonów. - Na szczęście oglądalność jest z nami, dlatego ze spokojem możemy planować kolejne odcinki. Oby tak było zawsze. Śmierć Carter i zakończenie wątku H.R. traktujemy jako koniec pierwszego rozdziału całego serialu. Odcinki 11, 12 i 13, w których Reese powracał do formy były jednocześnie wstępem do wydarzeń, jakie będą mieć miejsce w drugim sezonie. Uderzymy bardzo mocno w ciągłą historię, związaną z maszyną i szpiegowaniem ludzi. Razem z Gregiem zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze przynajmniej kilka lat pracy nad tym serialem, dlatego nie możemy wątku maszyny eksploatować aż do samego końca. Mamy jednak sporo pomysłów, zarówno na ciągłe historie, jak i pojedyncze wątki - dodał Nolan.

Person of Interest do ramówki powrócą 4 lutego.