Xenogenesis: przeczytaj fragment powieści science fiction
Xenogenesis to książka science fiction autrostwa Octavii E. Butler. Wydawnictwo Vesper udostępniło do przeczytania jej początek.
Vesper
.
2
Co tym razem jej zrobią? Zadadzą kolejne pytania? Podrzucą następnego towarzysza? W zasadzie było jej wszystko jedno.
Siedziała w ubraniu na łóżku i czekała, wycieńczona w doszczętny, pustoszący sposób, który nie miał nic wspólnego z fizycznym zmęczeniem. Wcześniej czy później musieli się do niej odezwać.
Kiedy po długim oczekiwaniu położyła się na łóżku i niemal zasnęła, w końcu się uaktywnili.
– Lilith? – dobiegł ją ten sam cichy, androginiczny głos co zawsze.
Ze znużeniem zaczerpnęła tchu.
– Co?
Uświadomiła sobie, że głos tym razem nie dobiega z góry. Usiadła gwałtownie i się rozejrzała. W kącie dostrzegła sylwetkę szczupłego, długowłosego mężczyzny.
Czy to z jego powodu dali jej ubranie? Miał na sobie podobny strój. Czyżby zakładano, że gdy się lepiej poznają, pozbędą się tych ciuchów? Jezu.
– Czuję, że możesz być kroplą, która przepełni czarę – powiedziała cicho.
– Nie przyszedłem cię skrzywdzić – odparł.
– Jasne.
– Mam cię zabrać na zewnątrz.
Żartował sobie z niej? Wstała i wbiła w niego wzrok, usiłując coś dostrzec w słabym świetle.
– Na zewnątrz? Po co?
– Po naukę. Do pracy. Do nowego życia.
Zrobiła krok w jego stronę i się zatrzymała. Z jakiegoś powodu ją przerażał. Nie potrafiła się zmusić, by podejść bliżej.
– Coś tu nie gra – powiedziała. – Kim jesteś?
Poruszył się lekko.
– A może czym jestem?
Wzdrygnęła się. No właśnie. Wyjął jej to z ust.
– Nie jestem mężczyzną – rzekł. – Nie jestem istotą ludzką.
Cofnęła się do łóżka, ale nie usiadła.
– W takim razie czym jesteś?
– Jestem tu po to, żeby ci powiedzieć… i pokazać. Spojrzysz na mnie?
Zmarszczyła brwi. Przecież patrzyła.
– Światło…
– Zmieni się, gdy będziesz gotowa.
– Czym jesteś? Pochodzisz z innego świata?
– Z różnych światów. Jesteś jedną z nielicznych anglojęzycznych osób, którym nigdy nie przyszło do głowy, że mogą się znajdować w rękach istot pozaziemskich.
– Przyszło mi to do głowy – wyszeptała. – Podobnie jak to, że jestem w więzieniu, w domu wariatów, w rękach FBI, CIA albo KGB. Te możliwości wydawały się nieco mniej szalone.
Obcy milczał. Stał w kącie, całkowicie nieruchomy. Nauczona doświadczeniem poprzednich Przebudzeń wiedziała, że nie doczeka się odpowiedzi, póki nie spełni żądania. Musi powiedzieć, że jest gotowa na niego spojrzeć, a potem, gdy światło stanie się jaśniejsze, musi to zrobić. Te istoty, czymkolwiek były, potrafiły czekać w nieskończoność. Przetrzymała go parę minut, a on nie tylko milczał, lecz także trwał w całkowitym bezruchu. Dzięki dyscyplinie czy fizjologii?
Nie bała się go. Przywykła do „brzydkich” twarzy, na długo zanim się tu znalazła. Przerażało ją nieznane. Bała się miejsca, w którym ją trzymano. Była gotowa patrzeć na niezliczone szkaradne oblicza, byle tylko się stąd wydostać.
– Dobrze – powiedziała. – Pokaż mi.
Zgodnie z jej przewidywaniami zrobiło się jaśniej. Postać, która przedtem wyglądała jak wysoki, szczupły mężczyzna, wciąż miała humanoidalny kształt, ale była całkowicie pozbawiona nosa – żadnego wybrzuszenia ani dziurek, tylko szara, gładka skóra. Reszta też była szara – skóra jaśniejsza, włosy ciemniejsze. Rosły wokół oczu i uszu, a także na szyi. Okolice oczu miała tak owłosione, że Lilith zachodziła w głowę, jakim cudem coś widzi. Włosy po bokach były długie i wyrastały chyba nawet z uszu. U góry łączyły się z tymi przy oczach, a u dołu i z tyłu – z tymi na głowie. Włochata wysepka na szyi wydawała się lekko poruszać. Może tamtędy oddychał? Taka naturalna tracheostomia.
Lustrowała wzrokiem humanoidalną postać. Ciekawe, ile wspólnego z człowiekiem naprawdę miało to, co się w niej kryło.
– Bez urazy – zagadnęła – jesteś mężczyzną czy kobietą?
– Wychodzisz z błędnego założenia, że muszę mieć znaną ci płeć – odpowiedziała istota. – Ale tak się składa, że jestem rodzaju męskiego.
Świetnie. Zatem mogła o nim myśleć „on” zamiast „to”. Tak będzie wygodniej.
– Powinnaś wiedzieć, że to, co prawdopodobnie uważasz za włosy, wcale nimi nie jest. Ludzie czują się z tym nieswojo.
– Z czym?
– Podejdź i zobacz.
Nie chciała. Przedtem nie wiedziała, co ją powstrzymuje. Teraz była pewna, że chodzi o jego obcość, inność, nieziemskość w dosłownym znaczeniu. Nie była w stanie zrobić kolejnego kroku.
– Boże – szepnęła.
Włosy – czy cokolwiek to było – się poruszały. Część pochylała się w jej stronę jakby poruszana wiatrem, choć nie czuła żadnego powiewu.
Lilith zmarszczyła brwi i wytężyła wzrok, zachodząc w głowę, z czym ma do czynienia. I nagle zrozumiała. Cofnęła się, niezgrabnie ominęła łóżko, stanęła pod przeciwległą ścianą i wpatrywała się w niego. Gdyby mogła, uciekłaby jeszcze dalej.
Meduza.
Niektóre z włosów wiły się niczym niezależne istoty, kłębowisko przestraszonych, umykających na wszystkie strony węży.
Z obrzydzeniem odwróciła twarz do ściany.
– To nie są osobne istoty – wyjaśnił obcy. – To narządy zmysłu. Nie są groźniejsze niż twój nos czy twoje oczy. Poruszają się w naturalny sposób w reakcji na moje życzenia i emocje albo na bodźce z zewnątrz. Mamy je także w innych miejscach ciała. Są nam potrzebne, tak jak tobie potrzebne są uszy, nos i oczy.
– Ale… – Znów na niego spojrzała, tym razem z niedowierzaniem. Po co ktoś miałby potrzebować macek jako uzupełnienia dla zmysłów?
– Kiedy będziesz gotowa – powiedział – podejdź bliżej i przyjrzyj mi się. Niektórzy Ziemianie wierzyli, że widzą na mojej głowie ludzkie narządy zmysłów, i byli źli, gdy się okazywało, że jest inaczej.
– Nie mogę – wyszeptała, chociaż teraz chciała to zrobić.
Jak mogła się tak pomylić? Tak dać się oszukać własnym oczom?
– Zrobisz to – powiedział. – Moje narządy zmysłów nie są dla ciebie groźne. Będziesz musiała do nich przywyknąć.
– Nie!
Czułki były elastyczne. Gdy krzyknęła, niektóre wyciągnęły się w jej kierunku. Wyobraziła sobie wielkie, powolne, konające dżdżownice, które wypełzły na chodnik po deszczu. Albo małe ślimaki morskie z parzydełkami – nagoskrzelne – które cudem urosły do ludzkich rozmiarów i kształtów, a do tego, o zgrozo, wypowiadają się w sposób bardziej ludzki niż niejeden człowiek. Kiedy jednak słowa cichły, obcy w najmniejszym stopniu nie przypominał istoty ludzkiej.
Przełknęła ślinę.
– Nie milcz przy mnie! Mów!
– Słucham?
– Skąd w ogóle tak dobrze znasz angielski? Powinieneś przynajmniej mieć nietypowy akcent!
– Uczyłem się od takich jak ty. Znam kilka ludzkich języków. Zacząłem naukę w bardzo młodym wieku.
– Ilu ludzi tu przetrzymujecie? I gdzie właściwie jesteśmy?
– To mój dom. Możesz go nazywać statkiem. Bardzo dużym w porównaniu z tymi, które wy budowaliście. Nie da się w twoim języku wyjaśnić, czym naprawdę jest, ale jeśli powiesz „statek”, zostaniesz zrozumiana. Znajdujemy się w pobliżu Ziemi, nieco poza orbitą ziemskiego księżyca. A co do pytania, ilu ludzi tu przebywa: wszyscy, którzy przeżyli waszą wojnę. Zebraliśmy tylu, ilu się dało. Ci, do których nie dotarliśmy na czas, zginęli od ran, chorób, głodu, promieniowania, zimna… Znaleźliśmy ich za późno.
Źródło: Vesper
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1963, kończy 62 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
Lekkie TOP 10