Mimo, że mamy dopiero marzec i sezon 2012/13 w amerykańskiej telewizji trwał będzie jeszcze przynajmniej dwa miesiące, już dziś wypada rozpocząć pierwsze podsumowania. W telewizji ogólnodostępnej do wyemitowania pozostał jeszcze tylko jeden serial – "Hannibal" ze stacji NBC. Reszta debiutanckich produkcji już zameldowała się w ramówce, jednym udało się zagościć w niej na dłużej, a inne wyleciały z hukiem po kilku tygodniach emisji. Ostatnie miesiące nie były udanym okresem dla telewizji i warto o tym wspominać już teraz, jeszcze przed euforią, którą scenarzyści będą próbować wzbudzać w widzach, podczas emocjonujących finałów kończących się sezonów.

Śmiałe stwierdzenie z tytułu tegoż tekstu można podeprzeć cyferkami, wykresami, czy też posługiwać się procentowymi spadkami zainteresowania telewizją ogólnodostępną w USA. Na to przyjdzie jeszcze czas w maju, gdy sezon 2012/13 zostanie ostatecznie zakończony. Póki co można opierać się wyłącznie na prywatnych, osobistych odczuciach. Seriale, bez względu na to, czy kręcone w USA, Europie, czy też w naszym kraju mają jedno, proste zadanie – wzbudzać emocje. Takie, które sprawią, że o danej produkcji człowiek pomyśli następnego dnia, porozmawia o najnowszym odcinku z kumplem z pracy, wymieni spostrzeżenia, czy nawet skrytykuje. Obecnie w propozycjach stacji ogólnodostępnych z trudem da się znaleźć serial, który gwarantował podniesione ciśnienie, wyższy puls, czy też zbieranie szczęki z podłogi po emocjonującym cliffhangerze. Przeważnie kończy się na obietnicach, świetnych zwiastunach, wysokich recenzjach krytyków i nawet całkiem niezłym pilotowym odcinku.

Zrozumieć gust amerykańskiej widowni

W ostatnich latach możemy zaobserwować różniące się od siebie zjawiska, które przedstawiają postrzeganie seriali przez pryzmat Amerykanów i widowni spoza USA. Bardzo często zdarza się tak, że w ramówkach pojawiają się produkcje całkiem niezłe, mające potencjał na przynajmniej kilka sezonów, ale kompletnie nie pasują one amerykańskiej widowni, przez co anulowane są po emisji jednego sezonu. Przykładem może być tutaj zeszłoroczny Awake stacji NBC, a także tegoroczne Last Resort i 666 Park Avenue na ABC. Ponadto w ramówkach pojawiają się produkcje, które wzbudzają mieszane uczucia. Z jednej strony prezentują poziom niższy, niż oczekiwany, ale prezentowane wydarzenia i tajemnica proponowana na kolejny (w tym wypadku drugi) sezon jest na tyle ciekawa, że potencjalny widz chce kontynuacji. Tak było z serialami stacji FOX pt. Terra Nova i Alcatraz. W końcu amerykańskie stacje wrzucają do ramówek potencjalne hity, reklamowane nazwiskami wybitnych producentów telewizyjnych, a w obsadzie umieszczają gwiazdy wysokiego formatu. Mimo, że dla potencjalnego widza spoza USA produkcje te są kompletna klapą (głównie przez ogromne uproszczenia fabularne i głupotę scenarzystów), Amerykanie takie projekty kupują i co ciekawe – starają się oglądać kolejne odcinki systematycznie. Tutaj przykładem mogą być notujące bardzo przyzwoite wyniki Revolution stacji NBC i The Following na FOX.

[image-browser playlist="593587" suggest=""]

Powyższe rozważania niestety bardzo mocno odzwierciedlają poziom telewizji ogólnodostępnej. Wspomniane Revolution i The Following mimo – teoretycznie – ciepłego przyjęcia, nie mają wielkich szans na utrzymanie się w ramówce przez kilka sezonów. Trudno oczekiwać, by ich jakość nagle podskoczyła, skoro „tanie chwyty” prezentowane w pierwszej części sezonów sprzedały się całkiem nieźle (co widać po oglądalności). Telewizja ogólnodostępna stara się odchodzić od seriali trudnych, wymagających myślenia i kojarzenia faktów z poprzednich odcinków, jak choćby podczas oglądania Zagubionych, czy też Fringe. Wydaje się, że jedynymi produkcjami, które są warte uwagi, a jednocześnie na utrzymuje się na nie ogromny popyt są komedie. Rekordy Teorii wielkiego podrywu i przekroczenie magicznej granicy 20 mln widzów zdecydowanie to potwierdza. Niedawno okazało się jednak, że nie tylko CBS ma w amerykańskiej telewizji coś do powiedzenia w temacie bawienia widza. Gigantyczny sukces Współczesnej rodziny, która emitowana jest już czwarty rok pokazuje, że komedie to mocny punkt ramówki ABC. Niestety tego samego nie da się powiedzieć o serialach dramatycznych.

Nieprzypadkowo slogany stacji kablowych w USA brzmią: „We Know Drama” (TNT), „Real life. Drama” (A&E) czy też „Story Matters Here” (AMC). W tych hasłach reklamowych nie ma ani grama przesady. Showtime idzie jeszcze dalej i przestrzega: „Brace Yourself” oraz „Hold on Tight”. Niestety rzeczywistość jest brutalna, jeśli ktoś chce obejrzeć dobry serial dramatyczny, znajdzie go w stacji kablowej, a nie ogólnodostępnej. Spoglądając na obecną ramówkę telewizyjną tzw. „wielkiej piątki” z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że tylko Shonda Rhimes wie, czym jest prawdziwy serial dramatyczny. I nie, nie chodzi tutaj o weteranów chirurgii ze szpitala Seattle Grace, a o wciąż świeżą produkcję pt. Scandal. Ten serial warto promować, doceniać i przy okazji przypomnieć, że na polskim kanale FOX Life HD emitowany jest już kilka tygodni po amerykańskiej premierze. Obecnie jest to jedna z niewielu produkcji, o której można napisać, że trzyma w napięciu i potrafi u widza wzbudzić emocje.

Wypada też wspomnieć o inteligentnie prowadzonym Person of Interest, gdzie jego twórca – Jonathan Nolan udowadnia, że wielowątkowa fabuła ma w produkcji stacji CBS bardzo duże znaczenie. CBS należy docenić również za Żonę idealną. Jest to jedyna produkcja ze stacji ogólnodostępnych, która w ciągu dwóch ostatnich lat nominowała była do nagrody Emmy w kategorii „najlepszy dramat”. Na tym kończy się lista seriali dramatycznych z telewizji ogólnodostępnej, o których warto wspomnieć.

[image-browser playlist="593588" suggest=""]

Nietrafione inwestycje w pasma śmierci

Nie da się ukryć, że ramówki amerykańskich stacji telewizyjnych od przynajmniej kilku lat układane są w bardzo niefortunny (by nie stwierdzić dosadniej) sposób. Wyjątkiem jest tutaj CBS, która systematycznie wzmacnia swoje portfolio i pod względem ogólnej liczby widzów nie ma sobie równych. Czasem w wynikach oglądalności wydaje się, że stacji CBS dorównuje FOX. Jest to jednak mylne stwierdzenie, ponieważ w ostatnich latach gigantyczna oglądalność „Idola” mocno zawyżała średnią. Nową jakość można również znaleźć w The CW, ale jest to telewizja przejęta ostatnio przez Marka Pedowitza (byłego prezesa ABC) i na efekty jego pracy trzeba jeszcze poczekać przynajmniej jeden sezon.

Nic dobrego nie da się napisać o planach i propozycjach ABC, NBC i FOX, które co roku zaliczają ogromne wpadki, a co gorsze – zdają się nie uczyć na własnych błędach. ABC boi się odważnych zmian, ale czy korekta emisji Chirurgów o jedną godzinę wcześniej (z 21:00 na 20:00) zupełnie zdestabilizuje ramówkę? A może umożliwi wypromowanie nowego serialu, dokładnie tak jak w zeszłym roku udało się to zrobić ze wspomnianym już Skandalem? Godzina 20:00 w czwartek to dla ABC pasmo śmierci. Miejsce, w którym umierały ciekawe zapowiadające się produkcje (choćby FlashForward) ciągle zapychane jest nowymi premierami, które nie są w stanie udźwignąć ciężaru konkurencji. Aby nie szukać daleko, wystarczy przytoczyć przykład anulowanego całkiem niedawno Zero Hour, aczkolwiek ten nie był w stanie obronić się nawet przyzwoitym poziomem.

Smutny jest fakt, że mimo emisji dwóch sezonów, stacja FOX wciąż pompuje gigantyczne pieniądze w produkowanie jednej z największych klap amerykańskich programów typu reality show o nazwie „X Factor”. Po zakończeniu produkcji Zero Hour, Dr. House’a i Fringe, jedynym serialem, który może poszczycić się większą liczbą wyemitowanych sezonów są Bones. Nowa produkcja z Kieferem Sutherlandem pt. Touch to kolejny niewypał, który niebawem zniknie z ramówki. Fatalnie wygląda sytuacja Glee, czyli serialu, który jeszcze dwa lata temu uznany był za jeden z telewizyjnych przełomów. Jego dodatkowym problemem jest poziom spadający z sezonu na sezon i zupełnie nietrafione pomysły w obecnie emitowanej, czwartej serii. Flagowa produkcja muzyczna FOXa – „Idol” również traci widzów. Sezon 2012/13 włodarzy stacji FOX ratuje The Following, ale o jego poziomie wspomniałem już wcześniej. Światełko w tunelu wciąż świeci się dla stacji NBC, która w sezonie 2012/13 odrodziła się dzięki „The Voice”. Wciąż jednak telewizja ta ma bardzo dużo problemów, choćby w czwartkowej ramówce, z której ostatecznie znikają po obecnym sezonie 30 Rock i The Office (US).

[image-browser playlist="593589" suggest=""]

Niedawno na łamach Hatak.pl wspominaliśmy, że na sezon 2013/14 amerykańskie stacje ogólnodostępne zamówiły blisko 100 nowych projektów. Z trudem wśród nich da się znaleźć produkcję, która przykuje uwagę po przeczytaniu samego konceptu (wyjątek – „S.H.I.E.L.D.”). Scenarzyści, którzy jeszcze kilka lat temu tak mocno sparaliżowali branżę telewizyjną rozpoczynając słynny strajk, obecnie stają przed klarownym wyborem pomiędzy odważnymi, pozbawionymi granic stacjami kablowymi, a konserwatywną, niepewną telewizją ogólnodostępną. Jestem przekonany, że gdy Bryan Fuller sprzedawał stacji NBC projekt serialu „Hannibal”, był przekonany, że produkcja zostanie potraktowana w odpowiedni sposób i otrzyma należyte wsparcie. Tymczasem mroczny, tajemniczy i szalenie interesująco zapowiadający się dramat emitowany będzie w paśmie, gdzie premiery NBC umierają systematycznie od kilku lat. Czy pozbawiony wsparcia „Hannibal” będzie w stanie się obronić? Innym przykładem może być znany producent seriali – Shawn Ryan – twórca kultowego „The Shield”. Po porażkach z The Chicago Code i Last Resort Ryan zapowiedział, że ma serdecznie dosyć telewizji ogólnodostępnej i postanawia wrócić do tworzenia seriali w stacjach kablowych. Ostatecznie jednak złamał się i zaangażował w serialową kontynuację „Gliniarza z Beverly Hills”. Na jego szczęście to projekt CBS i można założyć, że zostanie potraktowany z należytym szacunkiem.

Przyszłość należeć będzie do kablówek

Wydaje się, że tworzenie seriali dla stacji kablowych nie ma minusów. W zdecydowanej większości zamówiony, pilotowy odcinek zostaje doceniony i następuje zamówienie pierwszego sezonu. Bardzo często zdarza się też tak, że prezesi kablówek na tyle ufają twórcom, że po przeczytaniu samego konceptu dają zielone światło na rozpoczęcie produkcji premierowej serii. Dla stacji kablowych liczy się wyłącznie długofalowa oglądalność. Jeśli produkcja ma trudności z dotarciem do widza, zmaga się z konkurencją, czy też z niełatwą tematyką, przeważnie otrzymuje wsparcie w postaci zamówienia drugiego sezonu (przykładem może być tutaj niedawne zamówienie drugiej serii dla The Americans na FX). Kolejnym atutem są krótsze sezony. W dziesięciu, czy też dwunastu odcinkach scenarzyści są w stanie opowiedzieć kompletną, wielowątkową historię pozbawioną zapychaczy i niepotrzebnych ozdobników. Seriale stacji kablowych doceniane są również na wielu prestiżowych galach telewizyjnych. Wystarczy napisać, że ostatnim serialem dramatycznym emitowanym w telewizji ogólnodostępnej, który otrzymał nagrodę Emmy dla „najlepszego dramatu” były The Americans (siedem lat temu). W 2012 roku doszło do precedensu i żaden z seriali emitowanych w telewizji ogólnodostępnej nie otrzymał nominacji. Identyczna sytuacja ma miejsce podczas rozdawania Złotych Globów. Ostatnim serialem dramatycznym z telewizji ogólnodostępnej, który nagrodzony został przez Hollywodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej byli Chirurdzy (również siedem lat temu).

Co ważne – poziom i popularność stacji kablowych rośnie w USA z roku na rok. Pokazuje to choćby niezwykle wysoka oglądalność The Walking Dead (ponad 12 milionów widzów podczas powrotu do ramówki w zeszłym miesiącu). Produkcja stacji AMC to absolutny fenomen, pokazujący jak duży potencjał drzemie w kablówkach. Dość niespodziewanie The Walking Dead stał się produkcją przełomową i udowodnił, że seriale ze stacji kablowych mogą systematycznie wygrywać walkę o widza z CBS, czy ABC.

Być może na naszych oczach zaczyna rysować się zupełnie inna przyszłość telewizji. Platforma internetowa Netflix pokazała bardzo agresywną i przemyślaną politykę tworzenia seriali i już niebawem może stać się w branży niezwykle ważnym graczem. Czy dawanie widzom możliwości obejrzenia za jednym razem całego sezonu, to opłacalny pomysł, który przyjmie się na dłużej? Jeszcze 10 lat temu mało kto mógł sądzić, że telewizja ogólnodostępna będzie mieć aż takie problemy przez stacje kablowe. Kto wie, jak telewizja i oglądanie seriali wyglądać będzie za pięć lat? Jedno jest pewne – jeśli coś przestanie być opłacalne, to w Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie upadnie najszybciej. Tak jak ostatnio papierowy Newsweek.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj