Co z tym Leo?! Czyli o tym, dlaczego Leonardo DiCaprio ma memy, a nie Oscara
Brak Oscara dla Leonardo DiCaprio to temat szeroko komentowany, który przed kolejną edycją rozdania tych nagród powraca jak bumerang.
Brak Oscara dla Leonardo DiCaprio to temat szeroko komentowany, który przed kolejną edycją rozdania tych nagród powraca jak bumerang.
Kiedy czasem przegląda się Internet, może się wydawać, że podobizna Leonardo DiCaprio jest prawie wszędzie. Memy z jego udziałem, gify, zabawne filmiki, rysunki, dowcipy. Wszystko. Każda kolejna rola aktora, jego zachowanie, jego słowa i mimika – wszystko jest pretekstem, by stworzyć kolejny wiral, który w tempie natychmiastowym obiega połowę świata. Żarty z braku oscarowej statuetki dla Leo po prostu się nie nudzą, a jego ostatni film - The Revenant - to kopalnia cudnych scen i ujęć. Ileż to razy można było zobaczyć, że w tym roku Oscara Leo przegra z niedźwiedziem? Jeśli jesteście aktywnymi użytkownikami Internetu, tego całego szaleństwa po prostu nie da się przegapić. Co więcej, w tym momencie weszło to na jeszcze inny poziom, ponieważ powstała gra, której cała idea opiera się tylko na tym, by kierować Leo, który goni za swoją nagrodą. Nic szczególnego, a jednak jej popularność jest ogromna.
Równocześnie jednak nikt (albo prawie nikt) nie ma wątpliwości co do tego, że Leonardo DiCaprio jest naprawdę utalentowanym, świetnym aktorem. Nie jest też jednym popularnym aktorem, który Oscara jeszcze nie dostał – wśród nich można wymienić Johnny’ego Deppa, Hugh Jackmana, Edwara Nortona, Amy Adams czy Glenn Close. Dlaczego to więc Leo stał się gwiazdą internetowych memów?
Zdaje się, że może to wynikać z trzech powodów. Po pierwsze, reakcji samego DiCaprio. Wystarczy poobserwować jego zachowanie na kolejnych imprezach z okazji rozdania jakichś nagród. Gdy jest nominowany, a nagrody nie otrzymuje, z łatwością można dostrzec jego zawiedzioną twarz. Nie kontroluje on swojej mimiki i ta za każdym razem go zdradza. Sam więc bardzo ułatwia wykorzystanie swojego wizerunku twórcom zabawnych treści. Po drugie, można zaryzykować stwierdzenie, że Leonardo DiCaprio to najpopularniejszy aktor świata. Titanic rozsławił go w sposób, którego brakuje innym gwiazdom. Wśród ludzi, którzy nie interesują się filmem aż tak bardzo, a do kina chodzą raz na jakiś czas i często z przypadku, to właśnie Leo jest definicją aktora. I tak, sprawdziłam wśród znajomych. Nawet Johnny Depp ze swoim ikonicznym już Jackiem Sparrowem nie jest w stanie mu dorównać. No i wreszcie po trzecie, DiCaprio w doborze swoich kolejnych ról po prostu się nie myli. Zawsze jest to decyzja przemyślana, a jego aktorstwo jest bez zarzutu. I tak, o ile inne gwiazdy, które Oscara się nie doczekały, mają swoje pomyłki, to Leo nie. To tym bardziej zastanawia, dziwi i zwraca uwagę Internautów. Wszystko to sprawia, że z łatwością wyrósł on na przedstawiciela niedocenionych.
Można się więc zacząć zastanawiać, o co właściwie chodzi i dlaczego aktor ten nadal nie ma na koncie tej najważniejszej, upragnionej statuetki. Czy Akademia go naprawdę nienawidzi i specjalnie ze złośliwości nie chce przyznać mu zasłużonego wyróżnienia? Czy może przyczyna jednak tkwi głębiej? Próbując rozwikłać tę zagadkę, postawiłam dwie hipotezy, które moim zdaniem mogą wiele tłumaczyć.
Nad Leonardo DiCaprio wciąż wisi klątwa Titanica. Mimo że od czasu premiery tego filmu minęło prawie 20 lat, to właśnie rola Jacka Dawsona zdefiniowała całą karierę aktora. Z jednej strony - dzięki tej roli Leo stał się sławny, a z drugiej - bycie sławnym wśród połowy nastolatek świata to nie jest ten rodzaj sławy, którego szuka ambitny aktor, pragnący grać dojrzałe i wymagające role. Od tamtego czasu raz za razem, w każdym filmie Leo musi wciąż od nowa udowadniać, że jest świetny w tym, co robi, że nie jest jedynie tym ślicznym chłopcem z katastroficznego melodramatu. I faktycznie robi to. Udowadnia. Ale zdaje się, że to wciąż za mało. Akademia nadal nie może zaufać człowiekowi, który swego czasu wisiał nad łóżkiem każdej szanującej się nastolatki. Łatka ta przylgnęła do niego tak bardzo, jak przylgnęła jakiś czas temu do Roberta Pattinsona (po filmie Twilight) i którą może być zagrożony Jamie Dornan (Fifty Shades of Grey). Młodzieżowe, nastoletnie produkcje kojarzą się jednoznacznie: z niewyrobionym, często kiczowatym gustem. Jak Akademia może więc potraktować serio tego samego Leonardo, który był obiektem westchnień milionów rozemocjonowanych dziewczyn, które podziwiały go z wypiekami na twarzy? Zdaje się, że wciąż właśnie nie może.
Bezpośrednio z powyższą kwestią wiąże się moja druga hipoteza: Leo po prostu za bardzo się stara. Ponieważ czuje, że wciąż ma coś do udowodnienia, dokładnie to robi. Swoje role dobiera bardzo ostrożnie i uważnie. Bierze udział tylko w poważnych, ambitnych produkcjach, w których ma okazję wcielić się w interesującą, skomplikowaną, głęboką postać. Na kinowym ekranie zaserwował nam szereg różnych bohaterów, bardzo przekrojowych. Jego wybory zdają się wykalkulowane na chłodno. Nie ma miejsca na pomyłki, nie ma miejsca na żadne nieprzewidziane wpadki. No i cóż – Akademia nie lubi takiego podejścia. Nie u aktorów, bo z reżyserami to już inna sprawa.
Im bardziej Leo dobiera rolę pod Oscara, tym bardziej go to od tego Oscara oddala. Co z tego, że zagrana jest perfekcyjnie, skoro zawsze pojawia się ktoś, kto czymś zaskoczył, był świeży albo wręcz pierwszy raz pojawił się w dużej produkcji i zauroczył wszystkich? DiCaprio bardzo brakuje dystansu do swojej profesji. Przydałoby się, żeby po prostu sobie odpuścił i wyluzował – zagrał w mało poważnej komedii, pośmiał się z siebie, nie spinał się tak bardzo. To by zrobiło dobre wrażenie. Czy jednak Leo stać na taką zagrywkę? To bardzo charakterystyczny aktor, który ma swój niezmienny od lat styl aktorski i wypracowany system doboru kolejnych projektów. Trudno go sobie nawet wyobrazić w czymś, co nie jest godne, poważne i spektakularne w jednym.
Już dziś w nocy przekonamy się, czy nie będzie trzeba dłużej toczyć takich rozważań, bo DiCaprio wróci do domu ze statuetką. Jest to bardzo prawdopodobne. Wybór inny niż ten będzie ogromnym zaskoczeniem i już wtedy chyba Akademii nie obronimy, bo patrząc na jego rywali w kategorii pierwszoplanowy aktor – każdy inny wybór będzie celową (i złośliwą) zagrywką.
Czy jednak Leonardo powinien dostać w tym roku Oscara? I tak, i nie. Tak, ponieważ zasługuje na niego jak nikt inny. Jest utalentowanym aktorem, być może najlepszym ze swojego pokolenia. Może ta nagroda to coś, czego potrzebuje, by w końcu przestał czuć, że musi coś udowadniać. Może to będzie to, co pozwoli mu się wreszcie zdystansować. A dlaczego nie? Ponieważ Leo miał w swojej karierze wiele lepszych ról niż w Zjawie – What's Eating Gilbert Grape, Inception, The Departed, The Aviator, Django Unchained, a nawet The Wolf of Wall Street. U Iñárritu zagrał bardzo efektowną kreację, ale także bardzo siłową. Czy przyznanie mu statuetki z litości (ze świadomością, że może lepiej) to dobra droga? Czy to nie zmieni sposobu postrzegania (i tak już często dyskredytowanych) Oscarów? Czy te wszystkie pytania będą miały w ogóle sens? Przekonamy się już niebawem.
Jest po prostu taka szansa, że członkowie Akademii także lubią memy z Leonardo DiCaprio i nie będą chcieli brać odpowiedzialności za zdeaktualizowanie się połowy Internetu.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat