Dziwne nawyki podczas oglądania filmów i seriali
Jeśli miłujecie popkulturę, to prawdopodobnie przynajmniej raz w tygodniu oglądacie film. Jeśli oglądacie zaś seriale to zapewne robicie to kilka razy w tygodniu. Albo częściej. W każdym bądź razie, znamionami regularnej praktyki są nawyki. Czasem i takie całkiem osobliwe.
Jeśli miłujecie popkulturę, to prawdopodobnie przynajmniej raz w tygodniu oglądacie film. Jeśli oglądacie zaś seriale to zapewne robicie to kilka razy w tygodniu. Albo częściej. W każdym bądź razie, znamionami regularnej praktyki są nawyki. Czasem i takie całkiem osobliwe.
Żeby była jasność, mówimy o oglądaniu filmów i seriali w domowym zaciszu. Jak powinno się zachowywać w kinie już kiedyś dobitnie ustaliliśmy. Na własnych włościach czynić można zaś wedle woli i uskuteczniać nawet najdziwniejsze zwyczaje. Czasami dzieje się właśnie tak, że wypracowujemy sobie nietypowe nawyki, których jesteśmy bardziej lub mniej świadomi. Mogą to także być wyuczone od innych przyzwyczajenia, własne przesądy, rytuały i niepisemne reguły. Jeśli zdajecie sobie sprawę ze swoich „dziwactw” i nie boicie się nimi podzielić, to piszcie w komentarzach. Wcześniej przeczytajcie jednak, jakie inne i rozmaite odchyły udało mi się zaobserwować.
Pociąg do trasy lodówka-tv
To prawdopodobnie najpowszechniejszy i najgorszy (dla zdrowia choćby) nawyk. Wcale nie dziwny ogólnie rzecz biorąc. W domowym zaciszu można przecież urządzać regularne uczty i libacje, jeśli tylko żołądek (lub ewentualnie seans) tego wymaga. Wędrujemy więc na trasie lodówka-kanapa i pochłaniamy smakołyki. Podjadamy. Inna sprawa jeśli w trakcie posiłku odpalamy sobie serial wspomagający trawienie, a inna jeśli podczas oglądania zasysa nas od wewnątrz potrzeba wrzucenia czegoś na ruszt. Tutaj zaczynają się bowiem przeróżne wariacje i część z nich bywa dziwna.
Na przykład ja mam niewytłumaczoną potrzebę, aby zawsze podczas odcinka Hawaii Five-0 zjeść coś słodkiego. Zawsze. Serial rozrywkowy, więc trzeba dobrze się bawić. Z reguły rozpoczynam polowanie w momencie wyskoczenia czołówki a jeśli nie miałem nic zawczasu przygotowanego, to potrafię przeszukać pół domu, żeby cukierka, ciasteczko, albo czekoladę znaleźć. Inaczej odcinka nie skończę, więc czasami seans trwa dobre półtorej godziny.
Pilot zawsze po prawej…
Prawdopodobnie oznaka zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, a także manii kontrolowania. Jeśli chodzi o wymiar fizyczny, to urządzenie sterujące musi znaleźć się w pobliżu. W moim przypadku zawsze po prawej stronie, co niewiele ma sensu praktycznego, bo jestem leworęczny. Tak się jednak przyzwyczaiłem i tak podświadomie pilot układam. Autentycznie nie jestem w stanie skupić się na ekranie, jeśli ten nie znajduje się blisko mnie. To także oznaka wymiaru psychologicznego. Chęci kontroli i decydowania o tym co leci, kiedy zmienić kanał, kiedy przewinąć, jak głośno ustawiony ma być dźwięk etc. Może być tylko jeden samiec alfa.
… a towarzysz z reguły po lewej
Tutaj akurat kryje się więcej logiki. Wspomniałem, że operuję na co dzień lewą łapką, więc moim domyślnym ustawieniem i naturalnym instynktem jest zwracanie się w lewo. Jeśli jestem ze znajomymi, przyjacielem lub dziewczyną w kinie, to ustawiam się tak żeby zawsze mieć ich po tej stronie. Łatwiej nachylić się i szepnąć komentarz na ucho, albo ręką poszukać… ręki towarzyszki. No przecież nie popcornu. Żeby było romantycznie.
Jeśli chodzi o oglądanie w domowym zaciszu, to sprawa wygląda jednak inaczej. Prawdopodobnie większość z nas ma swoje ulubione miejsce – niezależnie czy jest to fotel, podłoga, strona łóżka, kanapa, parapet czy pufa. Konstelacja pozostałych oglądaczy nie ma więc większego znaczenia, grunt żeby samemu okupować swoją klepkę. Mieliście na pewno takie sytuacje, że ktoś Was podsiadł i trzeba było delikwentowi tłumaczyć popełnione faux pas. Niekoniecznie werbalnie, ale np. wymownym chrząknięciem i/lub wytrzeszczem oczu. Jeśli akurat przegrywasz w takiej batalii – bo w odwiedziny przyjechała rodzina, albo tak ją/jego kochasz – to film czy serial ogląda się cokolwiek nieswojo. Kąt inny, to obraz jakby dalej, a i dźwięk coś nie taki jak zawsze. Siła i słabość przyzwyczajenia.
Z Facebookiem i SMSem
Akurat tą przywarą skalany nie jestem, ale znam ją z otoczenia. I Wy zapewne też. Oglądanie serialu lub filmu z telefonem w ręce nigdy nie kończy się dobrze. Scena, ping, sprawdzenie powiadomienia. Scena, ping, wiadomość, odczytać, odpisać. Scena, ping, powiadomienie, o Anka jadła truskawki, lajk. Scena, ping, powiadomienie… a nie chwila, wydawało mi się. Nie było powiadomienia, ale i tak sprawdziłem. Podświadomość płata figle. Z oglądaniem na komputerze i przy załączonym Internecie jest podobnie. Klik, przeskok do przeglądarki, klik z powrotem do serialu. W kinie zachowanie absolutnie niedopuszczalne, w domu też raczej niezrozumiałe.
Albo inaczej, różne są priorytety, więc każdemu jego porno. Z szacunkiem tu podchodzę, bo może ktoś komedyjkami akurat zapycha czas między kolejnymi klikami ważniejszego dla niego wirtualnego życia towarzyskiego. Gorzej jeśli jednak ogląda tak Westworld. Zaryzykuję ostatecznie stwierdzenie, że mimo wszystko jest to nawyk dziwny i brzydki. Podzielność uwagi to jedno, ale czasem potrzeba pełnego skupienia, żeby to co rozgrywa się na ekranie faktycznie docenić. Nałogowemu sprawdzaniu Facebooka i SMSów mówię więc nie, ale rozumiem, że czasem bywa i tak.
Komentarz na bieżąco
Oglądaliście kiedyś film z komentatorem? Takim nie z ekranu, ale siedzącym obok Was. Najczęściej nie do końca świadomie relacjonującym rozgrywające się wydarzenia. Albo perfidnie na głos przewidującym najbardziej prawdopodobny i oczywisty przebieg zdarzeń. Ja mam tak czasem z… mamą. Otóż widząc jak przyswaja kolejne odcinki M jak Miłość (okej, sam oglądałem za młodu, więc nie osądzam…) i Barw szczęścia (… ej, Ty też oglądałeś, przyznaj się!) postanowiłem wkręcić ją kilka lat temu w te dobre tytuły. M.in. Homeland, House of Cards, Bloodline, czy Rectify.
Czasami zdarza nam się obejrzeć odcinek wspólnie, a jeśli pora jest późna i Morfeusz powoli rozpościera już ramiona, to podświadomie włącza jej się tryb komentarza. O, to zaraz się zdarzy. O, on jedzie tam i z nim. O, nie. To oczywiście całkiem zabawne i sam też humorystycznie ją upominam („wiesz, w wersji Bluray powinni dołączyć Twoją narrację, byłoby weselej”), ale jeśli trafiliście na kogoś kto nagminnie relacjonuje, albo ocenia oglądany film/serial, to wiecie, że jest to fatalny odchył.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Entertainment Weekly
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat