Magnetyczny Michael Fassbender
Losy Michaela Fassbendera, pół Niemca, pół Irlandczyka, to przykład dosyć późnej i długo wyczekiwanej kariery. W wieku 30 lat wciąż nie miał żadnej znaczącej roli na koncie, a za sobą miał lata pracy w londyńskim barze przy Victoria Station, w fabryce przy rozładowywaniu pudeł, występy w reklamach i teledyskach oraz niezliczone castingi i mnóstwo odmów. Dziś jego nazwisko zna każdy miłośnik X Muzy.
Losy Michaela Fassbendera, pół Niemca, pół Irlandczyka, to przykład dosyć późnej i długo wyczekiwanej kariery. W wieku 30 lat wciąż nie miał żadnej znaczącej roli na koncie, a za sobą miał lata pracy w londyńskim barze przy Victoria Station, w fabryce przy rozładowywaniu pudeł, występy w reklamach i teledyskach oraz niezliczone castingi i mnóstwo odmów. Dziś jego nazwisko zna każdy miłośnik X Muzy.
Porzucił studia w London Drama Centre na ostatnim roku, uznawszy, że nauczył się już wystarczająco wiele, i wkrótce po tym dostał angaż w wojennym miniserialu Stevena Spielberga pt. Kompania braci (2001). Mimo że Fassbender spędził na planie blisko dziewięć miesięcy, w serialu ledwie się pojawia, a jego rola nie pociągnęła za sobą kolejnych, coraz lepszych propozycji. Michael zginął w tłumie zbyt wielu kolegów z obsady, na tle których nie zdołał się wyróżnić (grał m.in. z Tomem Hardym i Jamesem McAvoyem, którzy również nie zostali wówczas dostrzeżeni). Po Kompanii braci nastąpiła kilkuletnia cisza w jego karierze; zagrał wprawdzie w kilku pomniejszych serialach i filmach, ale na kolejną znaczącą pozycję w filmografii musiał poczekać aż do 2006 roku. Fassbender pojawił się wówczas w 300, hicie Zacka Snydera, ale i to nie pozwoliło mu zaistnieć – jego krótka i niezbyt wymagająca rola ograniczała się do prezentowania wyrzeźbionego torsu. Rok później mógł zostać dostrzeżony w jeszcze jednym głośnym filmie, gdyby nie brutalność montażysty. W całości wycięto jego mały występ ze Snu Kasandry (2007) Woody’ego Allena.
Kto wie, czy Michael nie spędziłby kolejnych kilku lat na byciu wycinanym z coraz lepszych filmów, gdyby nie angaż, który zmienił w jego życiu wszystko i pozwolił mu rozpocząć karierę jednego z najbardziej utalentowanych aktorów pokolenia: w 2008 wygrał casting do roli Bobby’ego Sandsa, członka organizacji IRA, w Głodzie, debiucie pełnometrażowym Steve’a McQueena. Niewiele brakowało, by i ta szansa przeszła Fassbenderowi koło nosa. Jak wspomina reżyser, na pierwszym spotkaniu aktor zrobił na nim wrażenie bezczelnego i pewnego siebie. Zdawał sobie z tego sprawę także Michael, przyznając później w wywiadach, że lata pracy za barem, niezliczonych odmów i brania udziału w kiepskich projektach nie uczyniły z niego zbyt otwartego i sympatycznego człowieka. Poszedł jednak na przesłuchanie ponownie, po którym (po kiepskim pierwszym wrażeniu) McQueen zdecydował się powierzyć Michaelowi rolę. Głód był objawieniem w Cannes w 2008 roku, od którego zaczął się jego tryumfalny pochód przez festiwale na całym świecie, a duetowi Fassbender-McQueen dał wielki artystyczny kredyt zaufania.
Michael Fassbender powtarza w wywiadach, że wszystko, co zdołał osiągnąć do dzisiaj, zawdzięcza Steve’owi, ale to samo mógłby powiedzieć o nim reżyser – ich współpraca to obustronny układ. Panowie stanowią wyjątkowy we współczesnym kinie artystyczny tandem, jakiego nie było od czasu owocnej współpracy Martina Scorsese z Robertem De Niro. To właśnie z McQueenem Fassbender osiąga szczyty swoich możliwości i gra u niego najbardziej złożone oraz intensywne role, które zapewniają artystyczny sukces filmom angielskiego reżysera.
Rola Bobby’ego Sandsa wydobyła z Fassbendera wszystko, co najlepsze: niepokojącą niejednoznaczność, aktorski minimalizm, ekranową intensywność spotęgowaną fizycznym poświęceniem – Fassbender schudł do roli 14 kilogramów (dokładnie tyle, ile schudł protestujący Sands), jednak nie było to sednem jego występu, a jedynie dodatkiem, wzmocnieniem, nie poświęceniem per se. Do tej pory Michael i McQueen zrobili wspólnie jeszcze dwa filmy – Wstyd (2011) i Zniewolonego (2013). Oba były artystycznymi wydarzeniami, jednak tylko za rolę w Zniewolonym Fassbender został nagrodzony nominacją do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową, ale przegrał z Jaredem Leto.
Rola Edwina Eppsa, tyranicznego właściciela plantacji bawełny zakochanego w swojej niewolnicy Patsy zdecydowanie na równi mogła konkurować z kreacją Leto – transseksualisty zarażonego wirusem HIV. Jednak wobec intensywnej promocji konkurencyjnego Dallas Buyers Club i niechęci Fassbendera do zabiegania w mediach o przychylność Akademii w rok po tym, jak jego doskonały występ we Wstydzie został ostentacyjnie pominięty w oscarowym rozdaniu, samo aktorstwo okazało się niewystarczające. Michael Fassbender wydaje się zbyt niepokorny, a jego aktorskie kreacje zbyt niewygodne i nieszablonowe, by wpasować się w gusta amerykańskiej Akademii. To może być jeden z przykładów tych filmowych karier, w których statuetka nigdy się nie pojawi, ale w przypadku Fassbendera nie będzie to żadną ujmą – swoją charyzmą i talentem wykracza poza hollywoodzkie standardy.
Siedem lat po artystycznym sukcesie Głodu Fassbender ma na koncie współpracę ze Stevenem Sodenberghiem, Ridleyem Scottem, Davidem Cronenbergiem, Matthew Vaughnem i Bryanem Singerem. W czasie, gdy trwał triumfalny pochód Głodu przez światowe festiwale, Michael zaczął zaskarbiać sobie serca masowej publiczności niewielką, acz wyrazistą rolą niemieckiego komandosa-filmoznawcy w Bękartach wojny (2009) Quentina Tarantino. Dziś ma status jednego z najbardziej zapracowanych współczesnych aktorów, trudno go jednak zaszufladkować – jego wyjątkowa zdolność zmieniania osobowości niczym kameleon wraz ze zmianą ról oraz niepokojąca uroda pozwalają mu prowadzić karierę w sposób wyjątkowy. Z powodzeniem gra w wielkich, mainstreamowych hitach oraz w artystycznych filmach niezależnych; każdy projekt, który wybiera, jest inny.
Po zakończeniu zdjęć do Prometeusza (2012) Ridleya Scotta Michael wraz z ojcem wybrał się w motocyklową podróż po Europie. Panowie dotarli do Dubrovnika, gdzie poznali burmistrza miasta, od którego Michael usłyszał, że przypomina mu zwierzę. Nie lwa, panterę czy tygrysa, lecz … jeża. "Przypominasz mi jeża" – powiedział. "Jesteś sympatyczny, ale masz kolce". Choć ta uwaga jest zabawna, zdumiewająco trafnie podsumowuje Fassbendera jako aktora i jego niepokojącą intensywność, którą wnosi do wszystkich swoich ról. Mówi się o nim jako o jednym z najlepszych aktorów obecnej generacji – i chyba nie ma w tym zbytniej przesady.
Na ekranową osobowość Fassbendera w równej mierze składa się wyjątkowa uroda, co aktorski minimalizm – Michael jest jednym z niewielu współczesnych aktorów mających wyjątkową zdolność do ujmowania intensywnych emocji w jednym, milczącym spojrzeniu. Jednocześnie swoje kreacje gra tak, by nie opowiadać historii wprost. Liczy na inteligencję widza i pozostawia mu przestrzeń, by wypełnił postacie własną wrażliwością i doświadczeniem; nie dopowiada wszystkiego. W swoich aktorskich decyzjach nie uznaje kompromisów i znany jest z obsesyjnych przygotowań do ról – scenariusze czyta nawet po kilkaset razy, nie boi się drastycznie schudnąć czy, tak jak we Wstydzie, wystąpić całkowicie nago.
Jego szorstka uroda, niebezpieczny erotyczny urok i świetna aktorska intuicja pozwalają mu grać postacie złożone, skomplikowane i ambiwalentne. Taką kreacją jest uwodzący nastolatkę Connor w Fish Tank (2009) Andrei Arnold, Carl Gustav Jung w Niebezpiecznej metodzie (2011) Cronenberga czy zakochany w swojej niewolnicy tyran Epps w Zniewolonym. Sam Steve McQueen mówi o nim, że jest "współczesnym Marlonem Brando", a ten rodzaj magnetycznej charyzmy zdarza się raz na pokolenie. Świadomie zresztą nawiązuje do postaci legendarnego aktora we Wstydzie, nazywając granego przez Fassbendera bohatera imieniem Brandon, mającym przywoływać kreację Brando w skandalicznym erotycznym dramacie Bertolucciego pt. "Ostatnie tango w Paryżu" (1972).
Od tego weekendu można zobaczyć Michaela w roli Magneto w X-Men: Przeszłość, która nadejdzie (2014) Bryana Singera, kontynuacji wcześniejszej trylogii o mutantach i zarazem sequela Pierwszej klasy (2012). Fassbender doskonale udźwignął emocjonalny ciężar filmu Matthew Vaughna – przejmująco i wiarygodnie opowiedział historię Erika Lehnsherra, który nie potrafiąc poradzić sobie z przeszłością, gniewem i bólem, przechodzi przemianę w Magneto. Na tym filmie z pewnością nie kończy się przygoda Fassbendera ze swoim komiksowym bohaterem z uniwersum Marvela. W planach jest już następna część (zatytułowana X-Men: Apocalypse), a jej premierę zapowiedziano na maj 2016 roku.
Wszystko wskazuje na to, że Michael jeszcze długo nie weźmie urlopu, a nadchodzące miesiące przyniosą kolejne interesujące pozycje w jego karierze. Już w lipcu na ekrany polskich kin wejdzie ekscentryczna, niezależna komedia "Frank" (2014), która może być chwilą oddechu w jego wypełnionej wymagającymi rolami filmografii, choć i ten film wpasowuje się w jego nieszablonowe aktorskie wybory. O dystansie do jego aktorskiego wizerunku świadczy fakt, że Fassbender w filmie przez cały czas nosi zabawną maskę. W planach jest także kontynuacja Prometeusza (2012) Ridleya Scotta, w którym Michael gra androida, "Knight of Cups" Terrence’a Mallicka oraz adaptacja gry "Assasin's Creed" (zaplanowana na 2015 rok), której aktor jest współproducentem. W przyszłym roku premierę będzie miał także "Makbet" w reżyserii Justina Kurzela. Jak zaś powszechnie wiadomo, rola w repertuarze szekspirowskim uszlachetnia każdą filmografię.
Wybrana filmografia: | |
Głód | 2008 |
Bękarty wojny | 2009 |
Wstyd | 2011 |
X-Men: Pierwsza klasa | 2011 |
Prometeusz | 2012 |
Zniewolony. 12 Years a Slave | 2013 |
X-Men: Przeszłość, która nadejdzie | 2014 |
Frank | 2014 |
[image-browser playlist="577663" suggest=""]Frank od 11 lipca w polskich kinach.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat