Mr. Robot – czy warto obejrzeć serial? Poznaj 10 powodów
Mr. Robot to serial przez jednych chwalony, przez innych nienawidzony. Przedstawiam Wam powody, dla których jednak warto ten serial obejrzeć.
Mr. Robot to serial przez jednych chwalony, przez innych nienawidzony. Przedstawiam Wam powody, dla których jednak warto ten serial obejrzeć.
Inspiracje
O najbardziej oczywistej inspiracji pewnym kultowym filmem końcówki lat 90. wspominać nie będę, ponieważ byłby to dość oczywisty spoiler. Generalnie w warstwie technicznej i fabularnej widać fascynację twórczością Davida Finchera (od montażu, przez udźwiękowienie, po zdjęcia), Darrena Aronofsky’ego (motyw popadania w obłęd, ale też subtelne rzeczy jak np. scena z lekcji baletu) czy Stanleya Kubricka (widać to jak na dłoni w przypadku kompozycji niektórych ujęć). Jednak nie tylko w warstwie technicznej Sam Esmail wzorował się na najlepszych, ponieważ postać Tyrella Wellicka bardzo przypomina innego korporacyjnego „wilka w owczej skórze” – mowa oczywiście o postaci Patricka Batemana (w tej roli Christian Bale) z American Psycho. Choć to może być analogia nieco na wyrost, bo w dzisiejszych czasach ten rodzaj postaci jest już niemal archetypem, to nie da się uniknąć porównania do najbardziej charakterystycznego przykładu, jakim jest Bateman. Jeśli już się wzorować to na najlepszych, a jednocześnie nie można zarzucić Esmailowi, że bezczelnie kopiował.
Poruszanie współczesnych problemów
Władza, pieniądze, wyzysk, inwigilacja, bezpieczeństwo – to kilka z tematów, z jakimi mierzy się serial. Wbrew wielu opiniom jednak, nie zgodzę się z tym, że wątki te są niepotrzebnie wywlekane, przeintelektualizowane i nudne. Przede wszystkim stanowczo nie zgadzam się z tym, że są wpychane widzom do gardeł. To nie jest serial światopoglądowy. Tematyka globalnej wioski i dominacji korporacji nad życiem człowieka mają służyć tylko (i aż) wzbudzeniu ciekawości i emocji, przez które filtruje się treść fabuły. Mają nadać kontekst opowieści, a nie służyć celom propagandowym. Jestem głęboko zdziwiony doszukiwaniem się głębokich alegorii i transcendentnego sensu w historii Elliota. To tylko fikcja, ale zbudowana na takich podstawach, które trochę hiperbolicznie, a trochę w krzywym zwierciadle, rzeczywiście mogą pokazać pewne problemy współczesności. Kwestie wyświechtane przez popkulturę w ostatnich latach, ale aktualne. To, czy widz podąży ze swoimi rozważaniami w ich kierunku, to moim zdaniem rzecz drugorzędna i wątpię, żeby Esmail chciał swoją produkcją sprzedać jakąś ideologię – a nawet jeśli by tak było, to serial jest przeznaczony dla dojrzałych widzów, którzy powinni umieć filtrować takie treści i wyciągać z nich to, co rzeczywiście jest istotne.
Napięcie i zwroty akcji
Poprzez muzykę, montaż i naprawdę dobrze rozpisany scenariusz, każdy odcinek Mr. Robota ma potencjał, żeby widz się trochę spocił. Choć przyznam szczerze, że niektóre chwyty są tanie i powierzchowne, to jednak sprawiają, że w niektórych momentach siedzi się na krawędzi fotela. Nie jest to jeszcze poziom napięcia, jaki potrafi wykreować wspomniany już David Fincher, ale już samo porównanie z nim daje ogląd na to, jak bardzo emocjonujący może być seans Mr. Robota. Zwroty akcji i cliffhangery również są naprawdę dobre. Twórcy serialu nie dają widzowi możliwości na poukładanie sobie wszystkiego. Mylą tropy, niektóre wydarzenia rozwijają poza kadrami. Choć główny twist fabularny jest przewidywalny, to jednak pomyślany jest tak, że inne opcje również wydają się prawdopodobne. Udało się więc Esmailowi i spółce zamaskować tożsamość jednej z postaci w takim stopniu, żeby jej odkrycie nie było zupełnie rozczarowujące.
Zdjęcia
Ponownie Kubrick, ponownie Fincher – o tym pisałem już w inspiracjach. Chłodne kolory, dobrze wykorzystane światło… zresztą, po co się produkuję. To trzeba zobaczyć samemu.
Potencjał
Wydaje mi się, że to jest najważniejszy punkt, którym chciałbym przekonać Was, że warto oglądać Mr. Robot. Nie jest to serial absolutnie doskonały, ma pewne problemy z tożsamością, ale drzemie w nim bestia, która może się spokojnie rozwinąć w coś wielkiego. Co więcej, ten serial może sobie poradzić nawet bez Elliota – w konwencji hakerskiej walki z korporacjami tkwią zalążki historii, które mogą świetnie się sprawdzić w klimacie, jakim raczy nas ta produkcja. Sam Esmail wciąż się uczy, ale jeśli z niewielkim doświadczeniem stworzył coś takiego, strach pomyśleć, co będzie potrafił zrobić za jakiś czas.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat