Pitbull to pierwszy i zdecydowanie najlepszy serial, który wyszedł spod ręki Patryka Vegi. Podobnie jak jego wersja kinowa była pierwszym i zdecydowanie najlepszym filmem kinowym tego reżysera. Bo to był naprawdę świetny film – mroczna opowieść o trudnym życiu warszawskich policjantów, którzy swą pracę traktują jak misję, choć czasem, patrząc na nich siedzących przy stole z przestępcami, trudno by było po wyglądzie, po rozmowach, po charakterach stwierdzić, kto jest kim. Grabowski, Dorociński, Gajos i Stroiński stworzyli w tym filmie naprawdę wybitne kreacje i był to jeden z najlepszych polskich debiutów XXI wieku. Miał jednak wielkiego pecha – do kin wszedł dokładnie w weekend, w który umarł polski papież. Czyli wszystko pozamykane, żałoba, zero seansów, zero recenzji. Wszystko przepadło.

Ale jednak nie wszystko. Bo jakość i siła tego filmu urzekła i przekonała szefów TVP2. I zamówili u Patryka Vegi serialową wersję tej opowieści, a on stworzył pięcioodcinkowy serial równie dobry jak film kinowy. Okazało się, że można było tę fabułę po prostu poszerzyć. Dopisać, dokręcić coś z przodu, z tyłu, wpleść dodatkowe sceny pomiędzy, nie tracąc nic z jakości, tworząc dzieło równie spójne, mądre i przejmujące (momentami wręcz wstrząsające). I to właśnie pierwszy sezon Pitbulla - serialu, który został przez widzów i krytyków przyjęty bardzo dobrze.

[video-browser playlist="631860" suggest=""]

Nic więc dziwnego, że (skoro to serial) zdecydowano się pociągnąć opowieść dalej. Powstała druga, 12-odcinkowa seria – trzymająca poziom pierwszej i opowiadająca o dalszych losach policjantów. Ich życie dalej się gmatwa, niektórzy giną, odchodzą, ich miejsce zajmują nowi. Życie.

Przy trzeciej (ostatniej) serii Vega postanowił być tylko opiekunem artystycznym. Oddał reżyserię innym – m.in. Xaweremu Żuławskiemu, Kasi Adamik czy Gregowi Zglińskiemu. Nakręcono kolejne 13 odcinków, ale to już nie było to. Wyraźnie było widać, że każdy z nowych reżyserów ciągnie w trochę inną stronę, inaczej opowiada, chce pokazać swój własny charakter. Przez to opowieść przestała być spójna, wyrazista, a przede wszystkim taka, za jaką wszyscy cenili ją w poprzednich sezonach.

Czytaj również: Recenzja filmu "Służby specjalne"

Tymczasem Vega zabrał się już za kolejne projekty, ale to już zupełnie inna, niestety znacznie mniej interesująca opowieść.