Serialowe przeciążenie naEKRANIE – 17-23 maja 2015
W najnowszej edycji "Serialowego przeciążenia" m.in: „Black-ish”, „Współczesna rodzina”, „Community”, „Survivor” i „Saturday Night Live”.
W najnowszej edycji "Serialowego przeciążenia" m.in: „Black-ish”, „Współczesna rodzina”, „Community”, „Survivor” i „Saturday Night Live”.
Masa seriali w jednym tekście – to główne założenie „Serialowego przeciążenia”, w którym co tydzień znajdziecie luźne spostrzeżenia o popularnych komediach, dramatach czy proceduralach, ich najnowszych odcinkach, ogólnym poziomie i przyszłości. Zaczynamy!
Serialowy sezon na stacjach ogólnodostępnych praktycznie dobiegł końca, ale jeszcze znalazła się garstka produkcji, o których należy napisać. Tym razem będzie bardzo komediowo.
Zakończyła się 6. seria hitu ABC pt. „Modern Family”, który zapewne znów będzie jednym z głównych pretendentów do nagród Emmy w najważniejszych kategoriach. Ten sezon jednak pokazał, że choć serial utrzymuje bardzo solidny poziom rozśmieszana, całość nie jest już tak świeża jak dawniej. Wspominałem tydzień temu, że wśród komedii familijnych na piedestale trzeba stawiać „The Middle”, bo tam nie tylko jest zabawnie, ale też postacie są konsekwentnie rozwijane. W produkcji ABC akcent jest położony bardziej na tworzenie hermetycznych historii, które nie łączą się ze sobą, a wszelkie główne wątki stanowią jedynie tło. Trudno przez to jest się z tymi bohaterami utożsamić. Nie wywołują emocji.
Idealnym przykładem potwierdzającym powyższy stan rzeczy jest wyemitowany niedawno ostatni odcinek 6. sezonu. Jednym z głównych motywów było tu zakończenie przez Alex liceum. To samo spotkało Sue z „The Middle”, ale tam twórcy potrafili doprowadzić widza do łez. W przypadku „Modern Family” możemy powiedzieć tylko „meh”. Oczywiście pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że mamy tu do czynienia z o wiele większą obsadą i każdy musiał dostać przynajmniej kilka minut, a o tym, że rotacja postaci nie jest najmocniejszą stroną scenarzystów, pisałem w tym cyklu już nie raz.
„American Skyper” nie był złym odcinkiem, ale brakowało tu pewnego napięcia, jakie powinno być obowiązkowo obecne w wielkim finale. Seans był przyjemny, a 20 minut minęło błyskawicznie, jednak w dzisiejszych czasach to za mało. Był też cliffhanger, a te – jeśli są udane – powinny wzbudzić w nas łaknienie ciągu dalszego. Ten tego nie osiągnął. Może właśnie dlatego, że miłosne perypetie Haley były traktowane po macoszemu i nie dały nam szansy, aby się w tę historię odpowiednio zaangażować.
Tak czy owak, jeśli producenci wyślą do Akademii genialny 16. epizod pt. „Connection Lost”, znów mogą zgarnąć masę statuetek Emmy. Tak to w tym biznesie jest - wystarczy kilka perełek na ponad 20 odcinków, aby odnieść sukces. Przekonamy się we wrześniu podczas ceremonii, jak to wszystko się potoczy.
[video-browser playlist="700892" suggest=""]
Rewelacyjne było w tym tygodniu „Community”, bo powrócił paintball! W duchu najlepszych odcinków pierwszych 3 serii, „Modern Espionage” dostarczyło olbrzymiej dawki rozrywki, pełnej absurdalnego humoru i popkulturowych nawiązań. Całość była utrzymana w klimacie szpiegowskich filmów akcji i nie tylko. Powyżej możecie na przykład zobaczyć dziekana Peltona rozprawiającego się w windzie z grupką podejrzanych typków, co było niewątpliwie hołdem dla „Die Hard: With a Vengeance” i 2. części „Captain America: The Winter Soldier”.
To była najlepsza odsłona w tym sezonie i trudno będzie ją przebić. Widać, że Yahoo! nie oszczędzało, aby zrealizować tę historię z należytym jej rozmachem, a wszystkie sekwencje strzelania farbą były efektowne i prześmieszne. Paget Brewster znów udowodniła, że jest dla tego serialu stworzona. Tym bardziej szkoda, że jest w regularnej obsadzie „Grandfathered” stacji FOX i jej przygoda z „Community” dobiega zapewne końca. Nawet fani „Silicon Valley” znajdą tu coś dla siebie, bo świetny gościnny występ zaliczył Kumail Nanjiani jako uczelniany dozorca i zniszczył system, naśmiewając się z M. Nighta Shymalana. Oby ten poziom utrzymał się w 2 finałowych epizodach 6. serii (miejmy nadzieję, że nie ostatnich w ogóle).
Z widzami do jesieni pożegnało się też „Saturday Night Live”. Ostatni odcinek 40. sezonu poprowadził Louis C.K., który był do tej pory gwarantem dobrego poziomu, gdy stawał na nowojorskiej scenie programu. Tym razem ze skeczami było jednak różnie, a sam epizod pewnie przeszedłby bez większego echa, gdyby nie otwierający monolog komika. Wywołał on sporą burzę w Internecie, a wiele osób wyraziło swoje zdegustowanie żartami Louiego. Trzeba przyznać, że wymagało to niemałej odwagi, aby w 8-minutowym segment wcisnąć serię dowcipów dotyczących rasizmu, molestowania dzieci i konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Zresztą jak C.K. sam przyznał – raczej z przymrużeniem oka - to mógł być jego ostatni raz w roli gospodarza „SNL”. Ja muszę powiedzieć, że wynikłego oburzenia nie rozumiem i z uśmiechem na ustach obejrzałem już trzy razy ten segment. Wydaje mi się, że trzeba mieć bardzo słabo wykształcone poczucie humoru, aby doszukiwać się tu czegoś obraźliwego. Stacja NBC korzysta z publicznych fal radiowych i ciąży na niej wiele restrykcji dotyczących contentu. Sam fakt, że cenzorzy kanału nie widzieli tu nic wielce zdrożnego i dopuścili odcinek do emisji, o czymś świadczy. A co Wy myślicie na ten temat? Zobaczcie wideo poniżej.
[video-browser playlist="700893" suggest=""]
Bardzo udany premierowy sezon zakończyło „Black-ish”, serial, który ma niesamowitego farta, jeśli chodzi o obsadę i scenarzystów. Dobrze wiecie, jak to w ostatnich latach bywa z telewizyjnymi sitcomami. Przetrwanie na wizji dłużej niż rok to osiągnięcie nie lada, tym bardziej gdy decyduje się na stworzenie komedii familijnej. Takowych widzieliśmy już przecież mnóstwo i wymyślić w tym formacie coś świeżego i oryginalnego graniczy z cudem. Produkcji ABC to się jednak udało, a co jest tego zasługą? Rewelacyjny casting (najlepsze dzieciaki w telewizji!), a także traktowanie się zbyt poważnie i podchodzenie do poważnych problemów społeczno-politycznych z ogromnym luzem. Polityka, rasizm i różnego rodzaju uprzedzenia to tematy, które poruszane tu były wielokrotnie, a ani razu nie zdarzyło się, by raziły topornym podejściem moralizatorskim. Było zabawnie, prześmiewczo, ale zarazem tak, aby widz się nad dana kwestią zastanowił. Sam finał tylko powyższe wnioski ugruntował, a Laurence Fishburne opowiadający nieco przerysowaną historię przodków rodziny Johnsonów i zabieg retrospekcji to był strzał w dziesiątkę.
Swoją 30. serię zwieńczył program reality pt. „Survivor”. To była wyjątkowa, jubileuszowa edycja produkcji i po finale chyba nikt już nie żałuje, że producenci nie zaprosili do gry zawodników z poprzednich lat, tylko zupełnie nowe twarze. To była grupka naprawdę bardzo wyrazistych i godnych zapamiętania osobowości. W dodatku to wciąż zabawa niesamowicie nieprzewidywalna. Z perspektywy widza mogło się wydawać, że Mike, który dominował w niemal każdej walce o immunitet, powinien mieć wygraną w banku. Jednak to był i zawsze będzie pewnego rodzaju socjologiczny eksperyment – zwycięzcę przecież wybierają ci, którzy odpadli i którym nie raz ktoś z ubiegających się o milion dolarów wbił przysłowiowy nóż w plecy. Naturalnym następstwem zawarcia sojuszu jest tu z reguły zdrada, a ta może powrócić ze zdwojona siłą podczas ostatecznych rozstrzygnięć. Na szczęście czek dostał ten, kto na to najbardziej zasłużył, i należy podsumować ten sezon jako bardzo udany. We wrześniu kolejna seria, tym razem z powracającymi graczami, którzy polegli za pierwszym razem i szukają drugiej szansy. Ekipa wygląda na pierwszy rzut oka bardzo obiecująco i już rywalizuje w Kambodży. Za kilka miesięcy te zmagania zobaczą widzowie. Czekamy.
[video-browser playlist="700894" suggest=""]
Na koniec „Last Week Tonight with John Oliver” Johna Olivera i zabawna historia rodem z Australii. Gwiazdor Johnny Depp kręci tam 5. część serii „Piraci z Karaibów” i zabrał ze sobą do towarzystwa swoje dwa urocze pieski. Miejscowy minister rolnictwa bardzo się tym faktem przejął (ponieważ to nielegalne) i dał aktorowi 50 godzin na przetransportowanie zwierząt z powrotem do Kalifornii, bo inaczej je uśpi! Fantastyczna, przesiąknięta absurdem historia (do zobaczenia wyżej). Oliver oczywiście zareagował w swoim stylu i dał Australii tyle samo czasu, aby zabrała z USA wszystko, co jej. Oczywiście oprócz Hugh Jackamana. Kto by chciał pozbywać się Wolverine’a...
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat