Złe filmy z dobrymi aktorami
Świetny aktor = świetny film? Otóż nie zawsze. Choć dobra gra aktorska z pewnością może uratować kiepski scenariusz, są i przypadki, w których nawet to nie jest w stanie odciągnąć uwagi widza od zwyczajnie słabego filmu. Poznajcie kilka przykładów według Anny Parcheniak.
Świetny aktor = świetny film? Otóż nie zawsze. Choć dobra gra aktorska z pewnością może uratować kiepski scenariusz, są i przypadki, w których nawet to nie jest w stanie odciągnąć uwagi widza od zwyczajnie słabego filmu. Poznajcie kilka przykładów według Anny Parcheniak.
Jupiter Ascending
Zwiastun zapowiadał wielkie, pompatyczne widowisko SF, jednak coś nie zagrało. Czyżby rodzeństwu Wachowskich skończyły się dobre pomysły? Po sukcesie Matrixa i Atlasu chmur każdy wiedział, że kto jak kto, ale oni potrafią robić naprawdę dobre filmy, dlatego tym większym zaskoczeniem okazał się Jupiter: Intronizacja, który w większości opiera się na już dobrze znanych chwytach typowych dla filmów science fiction. Widać, że ambicje twórców były wysokie, może jednak zbyt wysokie. Zabrakło tu oryginalności i nowatorskich pomysłów, choć oryginalność to przecież domena rodzeństwa Wachowskich. Na ekranie panował chaos, postacie były raczej nieciekawe, a sztuczność dialogów momentami wywoływała na twarzy uśmiech. Filmu niestety nie można zaliczyć do udanych, nawet mimo świetnych efektów specjalnych i występu Eddiego Redmayne’a.
Tusk
Produkcją, którą Johnny Depp chciałby z pewnością wymazać ze swojej filmografii, jest film Kieł. Oglądając go, można odnieść wrażenie, że reżyser chciał za wszelką cenę stworzyć coś niezwykle oryginalnego i niepokojącego, jednak Kevin Smith posunął się trochę za daleko i przekroczył umowną granicę dobrego smaku. W skrócie: fabuła Kła skupia się na młodym mężczyźnie więzionym przez psychopatę, który ma wobec niego pewien dosyć drastyczny plan - zamierza zamienić go w… morsa. Tym samym na ekranie obserwujemy serię prowadzonych w domowym zaciszu operacji, które mają na celu przybliżenie wyglądu bohatera do tegoż zwierzęcia. Jak łatwo się domyślić, nie ogląda się tego zbyt przyjemnie.
Hope Springs
Mówi się, że to jeden ze słabszych filmów w dorobku Colina Firtha. Mimo że aktor cieszy się ogromną sympatią wśród widzów, tym razem nie zachwycił. Miasto nadziei to film przewidywalny i nudny, o mało ciekawej fabule. Jest to kolejna komedia romantyczna, od której widz raczej od początku nie oczekuje zbyt wiele. Jej scenariusza na pewno nie można nazwać oryginalnym. Mężczyzna przeżywa zawód miłosny, a jak wiadomo, na złamane serce najlepsza jest… nowa miłość. Oczywiście główny bohater ją znajduje, jednak jego szczęście zakłóca była partnerka. Wydarzenia rozgrywające się na ekranie sprawiają wrażenie nad wyraz sztucznych, dialogi także nie zachwycają. Nawet urok osobisty Colina Firtha nie był w stanie pomóc Miastu nadziei, a przecież to aktor, który już nie raz pokazał nam, że potrafi grać świetnie i w komediach romantycznych radzi sobie bardzo dobrze. Tym razem jego potencjał niestety nie został wykorzystany. Życzymy Colinowi z całego serca pracy przy lepszych produkcjach, w których będzie miał okazję wykazać się swoim talentem.
Bitwa o Ziemię
Oto kolejny film z gatunku SF, który opiera się na utartych schematach i do filmowego świata nie wprowadza niczego wartościowego. Wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. Kiepska fabuła, w której absurd goni absurd, jest zdecydowanie jednym z gorszych elementów tej produkcji. Skoro opowiedziana historia jest kiepska, to może zrekompensowano to przynajmniej efektami specjalnymi? Otóż nie, one także nie zachwycają. Do oglądania Bitwy o Ziemię nie zachęca również jej montaż, który momentami widza najzwyczajniej męczy. Niestety i gry aktorskiej nie można zaliczyć do udanej - Forrest Whitaker i John Travolta nie pokazali, na co ich stać, tym samym trudno znaleźć jakikolwiek jasny punkt tej produkcji. Nic dziwnego, że film ten jest uważany za jeden z najgorszych w historii.
Lay the Favorite
Oto kolejny dowód na to, że ani świetna obsada, ani utalentowany reżyser nie są w stanie udźwignąć filmu, jeśli pomysł na niego jest, krótko mówiąc, zły. Stephen Frears, który ma na koncie naprawdę udane produkcje, takie jak m.in. Niebezpieczne związki czy Tajemnica Filomeny, tym razem zaskoczył widzów, niestety w tym negatywnym sensie. Akcja filmu, mającego wprowadzić nas do hazardowego świata, toczy się wolno, dlatego z czasem staje się on nużący i monotonny. Kolejnym słabym punktem produkcji są nieciekawe, karykaturalnie przerysowane postacie. Niestety, mimo że to komedia, nie należy spodziewać się salw śmiechu - Żądze i pieniądze raczej nie zapewnią nam rozrywki na wysokim poziomie. Wielka szkoda, bo przecież potencjał w takich aktorach jak Bruce Willis i Catherine Zeta-Jones był ogromny.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat