Po spotkaniu Slade'a Wilsona w swoim domu Olivier musi zachowywać pozory, aby nie zdradzić się przed matką i siostrą. Daje znać swoim przyjaciołom. W retrospekcjach natomiast Olivier, Sarah i Slade szykują się do przejęcia transportowca doktora Ivo. Sarah ostrzega Queena, że jeśli Wilson pozna prawdę o śmierci Shado oboje zginą.
Najnowsza recenzja redakcji
Z tym wyjaśnianiem też bym znowu nie przesadzał, ale dobrze mieć miłą odmianę od jednoodcinkowych spraw z kolejnymi zbirami. Moim największym zastrzeżeniem co do produkcji był właśnie ten pośpiech. Ucierpiał na tym pierwszy sezon, w drugim na szczęście mocniej zarysowano wątek główny, co wyszło całości na dobre. W czternastym odcinku powrócono jednak do szybkiej sprawy, a potencjał postaci Clock Kinga niestety zmarnowano. Twórcy na szczęście ciągle wyciągają wnioski ze swoich poczynań (a przynajmniej takie sprawiają wrażenie) i piętnasty epizod zaciera te niemiłe wrażenia.
Najważniejszy jest powrót do wątku głównego, a tym niewątpliwie jest pokazanie Slade'a Wilsona we współczesności. Jego wsparcie dla Moiry Queen i ewidentna próba psychicznego zranienia Olivera robią wrażenie. Od pierwszych do ostatnich minut czuć zagrożenie i strach. Duża w tym zasługa Manu Bennetta, który świetnie odgrywa zarówno okrucieństwo, jak i stoicki spokój Wilsona. Tytułowa "obietnica" odnosi się właśnie do zranienia dziedzica fortuny Queenów.
O tym dowiadujemy się jednak ze świetnie zrealizowanych flashbacków. Niemal każdy fragment rozmowy pomiędzy Moirą, Oliverem, Theą a Slade'em wywołuje pewne wspomnienia. Przejścia zrealizowano płynnie; dobrze, że mamy okazję poznać dalsze losy na wyspie. Te, mimo że przewidywalne, są jak najbardziej ciekawe. Przewidywalność dotyczy przede wszystkim planu działania. Wiadomo było, że Oliver wraz z Sarah i Slade'em wrócą na statek i skonfrontują się z Anthonym Ivo. Plan, który wymyślili, jest dosyć sprytny - szczególnie spodobał mi się pomysł z oszukaniem serum prawdomówności. Nie najgorzej zrealizowano też kilka scen akcji. Najciekawsze były jednak momenty, w których widzimy powolną przemianę młodego Queena w łucznika. Jego wyczerpujący trening robi wrażenie, podobnie sprawność, z jaką posługuje się łukiem, nadal jednak popełnia błędy, które mogą go wiele kosztować. Drugim momentem zaś jest przejęcie statku przez Slade'a.
Skupienie się na przeszłości odsunęło nieco na bok wydarzenia rozgrywające się w teraźniejszości. Felicity, Diggle czy Sarah pojawiają się tylko na chwilę, mają za to wraz z Royem jedną ciekawą akcję. Wilson zdaje się jednak być na wszystko przygotowany i niełatwo będzie go unieszkodliwić. Jeżeli w jakikolwiek sposób można go powstrzymać, to tylko wspólnie działając wraz z Royem, który również został poddany działaniu Mirakuru.
To, co wyróżniało odcinek spośród innych i stanowiło o jego największej sile, to bez wątpienia emocje i uczucie zagrożenia. Spokój Slade'a i jego pełne dwuznaczności rozmowy z Oliverem dobrze grały na emocjach. Kolejnym plusem jest brak Laurel. Zdaję sobie sprawę, że twórcy inwestują w rozwój tej postaci, ale nie ma chyba osoby, której by siostra Sarah nie grała na nerwach. Odcinek nie ustrzegł się jednak kilku słabszych momentów. Czasami zawodziły efekty specjalne, szczególnie we flashbackach na wyspie, a momentami Stephen Ammel nie był w stanie przekazać wszystkich emocji. Jego rozmowa ze Slade'em była zbyt wroga i oczywista - na miejscu Moiry od razu zorientowałbym się, że coś jest nie tak. Matka Olivera wolała to jednak wytłumaczyć problemami komunikacyjnymi z synem.
Słabsze momenty nie wpływają jednak na końcową ocenę odcinka, który był naprawdę dobry i - przede wszystkim - otwiera drogę do świetnego finału. Pojawienie się Deathstroke'a w pełnym rynsztunku i jego walka z Arrowem może być jedną z najbardziej emocjonujących w całym serialu, jeżeli tylko zostanie odpowiednio ukazana. O poziom pojedynku specjalnie się nie martwię; wierzę, że twórcy dobrze wszystko rozwiążą. Po słabszym epizodzie dostajemy znów wysoki poziom, do którego nas ostatnimi czasy Arrow przyzwyczaił. Widać pomysł na cały sezon i konsekwencję twórców.
Co o tym sądzisz?