Premiera (Świat)
2 października 2020Premiera (Polska)
2 października 2020Developer:
EA MotivePlatforma:
PC, PS4, Xbox OneWydawca:
Świat: Electronic Arts
Najnowsza recenzja redakcji
Star Wars: Squadrons pozwala wcielić się w pilota Imperium lub Nowej Republiki, ponieważ fabuła osadzona jest po bitwie o Endor, po której wojna w galaktyce trwała aż do bitwy o Jakku. Takim sposobem szybko zostajemy wchłonięci w to, co jest najlepsze w grach ze świata Gwiezdnych Wojen, czyli w historię, która co jakiś czas pozwala graczom zmienić perspektywę, bez fabularnej zmiany strony konfliktu, jak to było choćby w Star Wars: Battlefront II. Co ciekawe, opowieść ma charakter bardziej osobisty, ponieważ skupiamy się na konflikcie osób w tej machinie wojennej, nie w skali galaktycznej. Spór pomiędzy dawnymi kompanami ma wpływ na ważne sprawy dotyczące rozwoju wojny. Projekt Starhawk ściśle związany jest z książkami oraz ma znaczenie dla bitwy o Jakku. Pomimo tego jest ona prosta, nie ma ani zaskoczeń, ani niespodzianek, ale jest na tyle interesująca, że odpowiednio angażuje. Zwłaszcza miłym akcentem jest funkcja rozmów z pozostałymi pilotami pomiędzy misjami, dzięki którym poznajemy więcej informacji o nich samych.
Problem z historią jest taki, że choć jest interesująca, ma dobrze zbudowane powiązania z uniwersum (nawet wspomniany jest wątek Iden Versio) i niewątpliwie ci bohaterowie pojawią się jeszcze w książkach, to brakuje w tym emocji. Nie zaprzyjaźniamy się z bohaterami i nie czujemy, że ich los jest niepewny, a to stanowi duży problem w odbiorze. Nie mam nic do liniowości w grach, ale nie może być ona tworzona w tak prosty sposób. Kształtowanie dobrej i emocjonującej historii - takiej, która pozostanie z odbiorcą na dłużej - zależy od kluczowych czynników, a tych w wielu miejscach tutaj brakuje. Gwiezdne Wojny w tym aspekcie dawały coś więcej niż tylko pretekst do strzelania. Nawet w Star Wars: Battlefront 2 było więcej ładunku emocjonalnego. Do tego duży kłopot jest w tym, że po zakończeniu tej przygody pozostaje niedosyt. Część fabularna jest po prostu za krótka. To zabawa na zaledwie kilka godzin.
Sama rozgrywka jest boska. Jeśli ktoś w latach 90. grał w Star Wars: TIE Fighter czy Star Wars: X-Wing vs. TIE Fighter, poczuje te same emocje z powietrznych strać, jak w tamtych grach. Jest w tym ten sam klimat, ta miodność, która sprawia, że czuje się ekscytację. Zwłaszcza że kwestia latania jest bardzo prosta i intuicyjna. Po zapoznaniu się z podstawowymi funkcjami, bez problemu można latać na PC przy użyciu myszki i klawiatury, a do tego świetnie się przy tym bawić. Misje są różnorodne i wymagają od nas operowania narzędziami, które fabularnie są nam zaproponowane w myśliwcach. Co ważne, każdym statkiem lata się inaczej. Można wykorzystać też inne uzbrojenie, które w kluczowych momentach da przewagę. Oczywiście w trybie fabularnym, jak i multiplayerze możemy modyfikować nasze okręty zgodnie z dostępnymi rzeczami, co ma wpływ na określone funkcje statku: szybkość, zwrotność, siłę broni i tak dalej. Trochę mało w tym swobody, bo jesteśmy z góry ograniczani narzuconym wyborem określonych rzeczy, ale akcent jest to przyjemny.
Istotne dla latania są poziomy trudności. Najłatwiejszy pozwoli nam latać z określonymi ułatwieniami i podpowiedziami, ale jest też ten trudniejszy, który umożliwia pełną imersję, czyli wczucie się w rozgrywkę. Jak wiecie: latając, mamy widok z kokpitu, na którym są określone ekrany mówiące nam o ważnych rzeczach jak przyspieszanie, stan broni i tarcz, celowanie i tak dalej. Dzięki temu trybowi możemy latać tak, by w pełni opierać się na tych ekranach kokpitu bez żadnych ułatwień i podpowiedzi. A to dopiero jest frajda i zabawa, pozwalająca jeszcze lepiej zaangażować się w latanie, niż w grach z lat 90. Sam kokpit nie ogranicza jakoś wzroku - bynajmniej nie czułem, by był to problem podczas latania. Bardziej kwestia przyzwyczajenia i wręcz docenienia większego realizmu. Operowanie silnikami i przepustowością, siłą broni, przyspieszeniem czy driftem okazuje się użyteczne, a wręcz kluczowe w osiągnięciu sukcesu. Nie ma tutaj do czego się przyczepić, bo prawdopodobnie bardziej perfekcyjnie tego oddać się nie da. Zwłaszcza docenimy to, gdy chcemy zagrać w VR.
Pełnię wrażeń z pilotowania statków w grze odczujemy jednak, gdy zagramy z wyłączonym HUD-em, na goglach VR (w tym PSVR) i drążkiem HOTAS. To spełnienie mokrego snu każdego, kto marzył o zostaniu kosmicznym pilotem. Nie dość, że mamy dokładną kontrolę nad naszym statkiem, to jeszcze szczegółowe wykonanie kokpitu wypełnionego przyrządami nawigacyjnymi sprawia, że poczujemy się jak prawdziwy as Rebelii bądź Imperium. [Aleksander Mazanek]
Multiplayer jest problematyczny, bo... jest bardzo ubogi. Mam do wyboru zaledwie dwa tryby: Potyczka oraz Bitwa Flot (dodatkowo jest też ten tryb w wersji z sztuczną inteligencją) plus oczywiście szkolenia, które podpowiedzą nam, co i jak. Z jednej strony wszystko gra, bo walki z innymi graczami są ekscytujące, trudne i dają sporo frajdy. Zwłaszcza gdy nauczymy się sprawnie latać i stawiać czoło przeciwnikom. Z drugiej strony to jest coś, co nie ma prawa przyciągać na dłużej niż chwilę. Oba tryby działają na zasadzie: polatajmy z pół godziny i sobie postrzelajmy; brak w tym urozmaicenia, by starczało na dłużej. Bitwa Flot natomiast to zmarnowany potencjał. Trudno nazwać flotą grupy po trzy statki i kilka myśliwców. Czemu w grach FPS można stworzyć multiplayer z większym rozmachem z 64 graczami, a tutaj tylko po 5? Czemu nie zrobić flot złożonych z dużej liczby statków i myśliwców, aby gracz poczuł się, że jest w środku bitwy? Niewykorzystany potencjał. Zwłaszcza że personalizacja statków i pilotów też jest bardzo ograniczona przez narzucone schematy.
Graficznie wszystko wygląda pięknie. Dopracowane lokacje są pomysłowe, starcia statków efektowne, a wybuchy zgodne z prawami Star Wars, bo potrafią wywołać oczekiwane reakcje. Trudno tak naprawdę do czegoś się przyczepić pod kątem technologicznym, bo muzycznie jest klimat, a graficznie to wysoki, dobry poziom, jakiego powinniśmy oczekiwać.
Star Wars: Squadrons pomimo niedociągnięć spełnia oczekiwania, bo przypomni fanom Gwiezdnych Wojen o dawnych czasach i obudzi w nich te same emocje, gdy dawniej latali myśliwcami, walcząc w galaktycznej wojnie. Rzadko kiedy udaje się tak dobrze odtworzyć klimat i tę ekscytację powietrznych starć. Szkoda, że historia jest tak krótka i zbyt prosta, a multiplayer rozczarowujący, ale i tak pomimo tych wad, warto po nią sięgnąć. Jak ktoś lubi tego typu gry, poczuje się jak ryba w wodzie.