fot. Netflix / Wikimedia Commons: Balcer
MF Jan Heweliusz to pierwszy prom pełnomorski pochodzący z Polski, który został utracony w katastrofie. Jest również dotychczas jedyną w całej historii PMH utraconą jednostką morską, na której zginęli wszyscy pasażerowie. Od 5 listopada 2025 roku na Netflixie można oglądać serial Heweliusz inspirowany prawdziwą historią promu. Jest on wizją artystyczną twórców, dlatego niektóre postaci i zdarzenia zostały zmienione lub stworzone na potrzeby fabuły. Za reżyserię produkcji odpowiada Jan Holoubek, a scenariusz napisał Kasper Bajon. W gwiazdorskiej nie brakuje nazwisk takich jak Magdalena Różczka, Michalina Łabacz, Michał Żurawski, Tomasz Schuchardt, Borys Szyc czy Konrad Eleryk. Przed obejrzeniem serialu warto poznać prawdziwą historię promu MF Jan Heweliusz.
Kiedy doszło do katastrofy Heweliusza i co było jej powodem?
Prom, o którym opowiada serial Heweliusz, zatonął na Morzu Bałtyckim u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia 14 stycznia 1993 roku we wczesnych godzinach porannych. Wypłynął w rejs ze Świnoujścia do Ystad. Na morzu panował wtedy silny sztorm o sile 12 stopni w skali Beauforta. Załoga mimo to uruchomiła system kompensacji przechyłu przeznaczony do wyrównania obciążenia ładunkiem. Przed wyjściem w morze powinni byli go dezaktywować. Nie jest on bowiem w stanie z wyprzedzeniem reagować na nagłe zmiany przechyłu statku. Prom po pewnym czasie zmienił kurs w wyniku chwilowego zmniejszenia naporu wiatru. Około godziny 4:00 rano w burtę promu uderzył silny huragan, przez co ten zaczął się przechylać. Wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów. Pozrywały się mocowania, co spowodowało, że znajdujące się na pokładzie ciężarówki zaczęły się przemieszczać i rozsypywać ładunki. Prom przewrócił się o godzinie 5:12. Kadłub promu w pozycji do góry dnem dryfował po Bałtyku przez kilka dni. W kadłubie było bowiem powietrze, które utrzymywało go na powierzchni.
Główną przyczyną katastrofy Heweliusza była decyzja o zmniejszeniu prędkości statku w warunkach dużego zafalowania oraz silnego wiatru. To spowodowało słabą sterowność. Załoga próbowała ją naprawić działaniem napędzanego silnikiem elektrycznym dziobowego steru strumieniowego. Ten niestety był przegrzany, przez co jakiś czas się wyłączał. Przyczyną słabej sterowności był fakt, że prom płynął zbyt wolno. Jego prędkość nie pozwoliła na to, aby główny ster rufowy działał prawidłowo.
Wiadomo też, że 10 stycznia 1993 roku doszło do awarii furty rufowej. Armator promu – Euroafrica – postanowił, że jej naprawa będzie odbywała się na raty podczas postojów w Świnoujściu, bez remontu stoczniowego. To właśnie z powodu remontu furty rufowej prom wypłynął w rejs o godzinie 23:35 z 2-godzinnym opóźnieniem. Przez to, że furta rufowa nie została naprawiona na czas, dostawała się do niej woda. Do zatonięcia promu poniekąd przyczynił się także wcześniejszy remont górnego pokładu.
Ile osób zginęło w katastrofie Heweliusza?
W katastrofie Heweliusza zginęło 56 osób, w tym 20 marynarzy oraz 36 pasażerów, w tym dwójka dzieci. Uratowano 9 marynarzy, a liczba nieodnalezionych ciał waha się od 6 do 10. Akcja ratownicza została opóźniona, gdyż załoga nie potrafiła określić pozycji promu. Większość z pasażerów stanowili kierowcy ciężarówek z Polski, Czech, Szwecji, Węgier, Norwegii, Austrii oraz Jugosławii. Prom przewoził w sumie 28 ciężarówek, w których znajdowały się między innymi meble, odzież, aluminium i stal. Spora część osób obecnych na pokładzie zmarła z zimna. W dniu katastrofy temperatura wody wynosiła wtedy około 2 stopnie Celsjusza, a w dzień zatonięcia na morzu panował silny sztorm. Choć na pokładzie były dostępne ocieplane skafandry i morskie ubranie ratunkowe, nie wszyscy pasażerowie zdołali je zabrać z kajut. Ich szanse na przeżycie były znikome również dlatego, że byli ubrani w piżamy.
Nie tylko złe warunki pogodowe przyczyniły się jednak do liczby ofiar. Działania służb również pozostawiły wiele do życzenia. Ratownicy z niemieckiego statku Arcona nie potrafili zejść do rozbitków, dlatego spuścili im siatkę, po której ci mieli się wspiąć na pokład. Nie było to takie proste. Elektryk Andrzej Korzeniowski nie zdołał się na niej utrzymać i utonął. Kolejnym błędem ratowników było to, że w sposób niewłaściwy obchodzili się z pneumatycznymi tratwami ratunkowymi. Zamiast napełnić je powietrzem po spuszczeniu do wody, otwierali je na pokładzie. Ponadto lina z pasem, która została spuszczona ze śmigłowca ratunkowego, w pewnym momencie zaczepiła o jedną z tratw, wywracając ją do góry dnem. Znajdujący się na niej Steward Janusz Szydłowski, stewardesa Teresa Sienkiewicz i oficer pożarowy Janusz Subicki byli ubrani w kombinezony uniemożliwiające zanurzenie się i nie zdążyli wypłynąć spod tratwy. Wszyscy zginęli.
Heweliusz - zwiastun serialu
Źródło: TVN 24 / Netflix