Kevin sam w Nowym Jorku lepszy od 'jedynki'? Tak uważa Macaulay Culkin
Macaulay Culkin wcielił się w rolę Kevina McCallistera w dwóch częściach serii, wskazując Kevina samego w Nowym Jorku jako swoją ulubioną odsłonę. Co więcej, po latach przyznał, że na jego wybór wpłynęły nie tylko sentymenty związane z produkcją, ale również kwestie finansowe.
Macaulay Culkin wcielił się w rolę Kevina McCallistera w dwóch częściach serii, wskazując Kevina samego w Nowym Jorku jako swoją ulubioną odsłonę. Co więcej, po latach przyznał, że na jego wybór wpłynęły nie tylko sentymenty związane z produkcją, ale również kwestie finansowe.

Kevin sam w domu to kultowy film, który od lat towarzyszy świętom i bawi kolejne pokolenia widzów. W dwóch pierwszych częściach tej serii Macaulay Culkin wcielił się w postać małego, sprytnego Kevina McCallistera, dzięki czemu stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy lat 90. Obie odsłony cieszą się ogromnym uznaniem fanów, jednak sam aktor postanowił ujawnić, która z nich jest mu bliższa. W swojej wypowiedzi wyjaśnił, która część zajmuje w jego sercu szczególne miejsce i dlaczego to właśnie ona jest jego ulubioną. Odpowiedź aktora może nie być taka oczywista.
Dlaczego Macaulay Culkin bardziej preferuje drugą część serii o Kevinie?
Pierwsza część serii z 1990 roku szybko stała się świąteczną klasyką, opowiadając o małym Kevinie, który musi sam obronić dom przed włamywaczami. Dwa lata później film doczekał się kontynuacji, czyli Kevina samego w Nowym Jorku, gdzie bohater zmaga się z nowymi wyzwaniami w wielkim mieście. Macaulay Culkin otwarcie przyznał, że to właśnie druga część serii o Kevinie jest jego ulubioną. Powód, który podał, nie jest jednak związany tylko z sentymentem do filmu, lecz także z aspektami finansowymi. Podczas rozmowy w programie Hot Ones aktor wyjawił, że w drugiej części zarobił znacznie więcej pieniędzy niż przy pierwszej. Jak przyznał, miał udział w 5% zysków netto, a dodatkowo otrzymywał 15% zysków z gadżetów i produktów powiązanych z filmem.
Warto zauważyć, że realizacja pierwszego filmu nie była jednak pozbawiona trudności. Koszty produkcji znacznie przekroczyły pierwotny budżet, o około pięć milionów dolarów, w efekcie czego Warner Bros. wycofało się z finansowania filmu. Na szczęście prawa do projektu przejęło studio 20th Century Fox, które umożliwiło dalszą realizację produkcji. Jednym z największych wyzwań była stworzenie odpowiedniej, świątecznej atmosfery, a zwłaszcza zapewnienie śniegu. Pogoda nie dopisywała przez wiele dni, dlatego ekipa filmowa musiała sięgnąć po różne sztuczne środki i do produkcji użyto m.in. piany, pyłu i nawet płatków ziemniaczanych, by oddać zimowy klimat. Na szczęście natura okazała się łaskawa i w końcu spadł prawdziwy, gęsty śnieg, który dodał scenom autentyczności. Co ciekawe, wiele efektownych scen nakręcono bez wsparcia efektów specjalnych, co wiązało się z realnym ryzykiem dla aktorów i ich dublerów. Troy Brown, kaskader Joego Pesci, do dziś pamięta jedną z najbardziej spektakularnych scen, podczas której naprawdę został uderzony łopatą w głowę. Wielokrotnie spadał też ze schodów i wykonywał efektowne upadki na plecy.
Źródło: Hot Ones

