Mare z Easttown: fani mylą fikcję z rzeczywistością. Traktują miasto jak park rozrywki
Niektórzy fani Mare z Easttown mylą fikcję z rzeczywistością. Wędrują po miasteczku i szukają nieruchomości, w których kręcony był serial. Przy tym nie szanują prywatności mieszkańców.
Niektórzy fani Mare z Easttown mylą fikcję z rzeczywistością. Wędrują po miasteczku i szukają nieruchomości, w których kręcony był serial. Przy tym nie szanują prywatności mieszkańców.
Fenomen serialu Mare z Easttown nie maleje, chociaż finałowy odcinek zobaczyliśmy pod koniec maja. Okazuje się, że przenosi się on na życie codzienne, a fani najwyraźniej nie chcą się rozstać z główną bohaterką zagraną przez Kate Winslet. Do miasteczka Wallingford w stanie Pensylwania przybywa coraz więcej osób, które zakłócają spokój mieszkańców w niezwykle nachalny sposób. Powód? Próbują odnaleźć dom, w którym Mare została postrzelona oraz ten, w którym mieszkała. To, co się dzieje w tym miejscu, mogłoby zostać wplecione w fabułę produkcji, ale niestety jest to rzeczywistość.
Mare z Easttown: fani mylą fikcję z rzeczywistością
Za pośrednictwem mediów społecznościowych miejscowa policja ostrzegła, że będzie wyciągać konsekwencje za nieodpowiednie zachowanie i nie będzie żadnych upomnień. Chodzi o osoby wędrujące po miasteczku i szukają domów, w których działa się akcja serialu. Są też tacy, którym udało się zdobyć bezpośrednie adresy. Fani nie tylko potrafią stać dłuższy czas przez posesjami, ale także zaglądają do środka domów przez okna lub nagrywają filmiki. Właścicielka jednej z nieruchomości powiedziała stacji telewizyjnej 6ABC:
Dodała, że ktoś robił zdjęcia jej domu i nagrywał rodzinę bawiącą się na podwórku. Gdy poprosiła o zaprzestanie czynności, kobieta ją wulgarnie zwyzywała i odeszła. W związku ze zwiększonym zainteresowaniem i ruchem ulicznym przy domu jej córka boi się wyjść na zewnątrz.
Mieszkańcy Wallingford zaczęli zgłaszać sprawę na policję, która jest gotowa interweniować. We wspomnianym wcześniej opublikowanym ostrzeżeniu możemy przeczytać:
Jeśli planujesz podróż tutaj, ZATRZYMAJ SIĘ i pomyśl! Funkcjonariusze będą znajdować przy posesjach i wokół nich, i podejmą odpowiednie działania. Nie będzie ostrzeżeń, a znaki zostaną umieszczone. Intruzi, blokowanie ruchu, zakłócanie spokoju itp. nie będą tolerowane. Dziękujemy.
Chodzi o znaki zaznaczające, że posesja jest terenem prywatnym i te, które wprost mówią "zakaz wstępu". Podobno już zawisły w odpowiednich miejscach.
W stanie Filadelfia tego typu wykroczenie można zostać ukaranym grzywną w wysokości nawet 2500 dolarów oraz roczną odsiadką w więzieniu.
</p?
Źródło: fot. phillyvoice.com/