fot. Netflix
Potwór z Florencji od dłuższego czasu pozostaje jednym z najchętniej oglądanych seriali na Netflixie. Ta 4-odcinkowa produkcja opowiada o pierwszych latach śledztwa dotyczącego seryjnego m*rdercy, który podobno zainspirował postać samego Hannibala Lectera. Poniżej możecie poznać jego prawdziwą historię oraz dowiedzieć się, co na temat scenariusza do serialu powiedział jeden z twórców.
Potwór z Florencji zam*rdował 16 osób
Serial Potwór z Florencji, którego twórcami są Stefano Sollima i Leonardo Fasoli, jest inspirowany książką Douglasa Prestona i Mario Speziego o tym samym tytule. Autorzy opowiedzieli w niej o sprawie m*rdercy, który naprawdę grasował na obrzeżach stolicy Toskanii na przestrzeni blisko 17 lat od 1968 roku. Przypisuje się mu zam*rdowanie aż 16 osób. Sprawca w szczególności upodobał sobie młode pary, które przyjeżdżały samochodami na odludne tereny na obrzeżach miasta. Śledczy ustalili, że wszystkie ofiary potwora zostały zastrz*lone pistoletem Beretta kalibru .22 z nabojami Winchester seria H. Wiadomo również, że morderca wcześniej gwa*cił kobiety i zostawiał na ich ciałach poważne okaleczenia, często pozbawiając je genitaliów. Wspomniana broń do dziś nie została odnaleziona. Fakt, że pozostała ona niezmienna, sugeruje, że sprawcą był jeden człowiek lub ktoś, kto miał wielokrotny dostęp do tej broni.
Pierwsze morderstwo przypisane potworowi z Florencji miało miejsce 21 sierpnia 1968 roku. 32-letnia Barbara Locci i jej 29-letni kochanek Antonio Lo Bianco zostali wtedy zastrzeleni w samochodzie w pobliżu Signy, małego miasteczka pod Florencją. Syn Locci, który miał wówczas 6 lat, spał na tylnym siedzeniu. Przeżył i później szukał pomocy. Wśród kolejnych ofiar znaleźli się lokalni mieszkańcy, a także niemieccy i francuscy turyści. Ostatnie morderstwa przypisane potworowi z Florencji miały z kolei miejsce we wrześniu 1985 roku. Pochodzący z Francji Jean-Michel Kraveichvili i Nadine Mauriot zostali wówczas postrzeleni i dźgnięci nożem podczas biwakowania w lesie. Na ciele Mauriot znaleziono również inne poważne okaleczenia.
Potwór z Florencji do dziś nie został złapany
Mimo upływu wielu lat śledczym do dziś nie udało się ustalić, kim tak naprawdę był potwór z Florencji. Do winy początkowo przyznał się Stefano Mele, mąż Barbary Locci. Później jednak zmienił swoje zeznania twierdząc, że to nie on zamord*wał swoją żonę i jej kochanka. Mele wspomniał także o kilku mężczyznach pochodzenia sardyńskiego, który jego zdaniem byli kochankami jego żony. Ten trop skłonił śledczych do zbadania tak zwanego Szlaku Sardyńskiego, czyli nieudokumentowanej teorii, że morderstwa były powiązane z grupą sardyńskich mężczyzn mieszkających w Toskanii. To właśnie im poświęcono pierwsze lata śledztwa.
Śledczy ostatecznie aresztowali Francesco Vinciego, byłego kochanka Barbary Locci, brata Stefano, Giovanniego Mele oraz jego szwagra Piero Mucciariniego. Podejrzani zostali jednak zwolnieni z aresztu po tym, jak w 1984 roku doszło do kolejnych mord*rstw. Do 1989 roku wszyscy pozostali podejrzani z Sardynii zostali oficjalnie oczyszczeni z zarzutów.
Na początku lat 90. podejrzenia padły na rolnika Pietro Paccianiego, który w przeszłości był zatrzymywany w związku z napaściami sek*ualnymi. W jego przypadku śledczy również nie znaleźli jednak wystarczających dowodów. Jakiś czas później doszło do zatrzymania dwóch domniemanych wspólników rolnika - Giancarlo Lotti oraz Mario Vanni. Mężczyźni zostali skazani w 1998 roku, głównie na podstawie zeznań Lottiego, które biegli później zakwestionowali jako niespójne. Obaj mężczyźni zmarli w więzieniu.
Twórca serialu Potwór z Florencji o scenariuszu
To, że zarówno sprawca, jak i narzędzie zbrodni do dziś nie zostały odnalezione, znacznie skomplikowało napisanie scenariusza do serialu Potwór z Florencji. Stefano Sollima przyznał magazynowi Time, że tworzenie serii, w której prawda jest tak niejasna, było jednym z najtrudniejszych zadań w jego dotychczasowej karierze:
Twórca dodał, że zgodne z prawdą w serialu są nie tylko wszystkie imiona i nazwiska:
Przypomnijmy, że serial Potwór z Florencji jest dostępny na Netflixie. Poniżej znajdziecie jego zwiastun:
Źródło: Time