13 dni do wakacji - recenzja filmu
13 dni do wakacji to polski horror, który zadebiutuje na dużym ekranie w sierpniu 2025 roku. Tym razem spec od tego gatunku w rodzimym kinie sięgnął po mieszankę slashera i home invastion, a efekt zaskakuje.
13 dni do wakacji to polski horror, który zadebiutuje na dużym ekranie w sierpniu 2025 roku. Tym razem spec od tego gatunku w rodzimym kinie sięgnął po mieszankę slashera i home invastion, a efekt zaskakuje.

Bartosz M. Kowalski po takich filmach jak W lesie dziś nie zaśnie nikt, Cisza nocna i Ostatnia wieczerza stał się w polskim kinie specem od opowiadania historii w podgatunkach horroru. W 13 dni do wakacji robi coś nowego – miksuje slashera z home invasion. Z jednej strony mamy dobrze znane elementy: bogatą młodzież, zamaskowanego zabójcę, polowanie i zabijanie. Z drugiej strony pojawiła się zamknięta przestrzeń, która nadaje temu inny charakter. Miejsce akcji jest stylowe, a do tego buduje grozę i obrazuje technologiczny terror. Inteligentny dom, w którym wszystko (łącznie z zamkami) jest obsługiwane elektronicznie, staje się koszmarem XXI wieku. Motyw ten stanowi punkt wyjścia i ogranicza bohaterów do jednej przestrzeni, co jest mocnym atutem historii. Oba podgatunki się mieszają, co daje nieoczekiwany efekt. Teoretycznie więcej w tym slashera, ale w kluczowym momencie na pierwszy plan wysuwa się home invasion.
Slasher – z którego wywodzą się takie klasyki, jak Halloween, Piątek trzynastego czy Krzyk – jest na swój sposób schematyczny i cringe'owy. Umowność, swego rodzaju kiczowatość i stereotypowość zapisane są w DNA gatunku, który Kowalski rozumie lepiej niż wielu hollywoodzkich reżyserów (patrzę tu choćby na słaby powrót Koszmaru minionego lata). To da się zauważyć w kształtowaniu fabuły oraz kreacji głównych bohaterów, którzy nie mają rywalizować o miano najbardziej pogłębionych postaci, ale mają przedstawiać stereotypy. Poznajemy grupę bogatej młodzieży z Warszawy – co ważne, reżyser nie odtwarza schematów z zagranicznych filmów, a nadaje temu polski charakter. Mamy ludzi, którzy są łatwymi ofiarami, bo – wychowani w bogactwie i pozornym bezpieczeństwie inteligentnego domu – nie mają szans przeżyć w starciu z kimś, kto wie więcej. Każdy spełnia swoje role w sposób trafny i bardzo obrazowy. Swoimi decyzjami i zachowaniami nie budują wrażenia ludzi, którzy mogą się zmierzyć z kimś, kto zabija. Czy ostatecznie to się zmienia? Tego nie zdradzę, bo nie chcę spoilerować.
Mimo że śledzimy imprezę bogatych dzieciaków, ich zachowania, decyzje i chwilami cringe'owe dialogi, nie wydaje się to sztuczne. Oni są wiarygodni w przyjętym schemacie. Ba, nawet w tych momentach, gdy ich poznajemy – na czele z centralnymi postaciami, czyli siostrą (Katarzyna Galazka) i bratem (Teodor Kazior) – pojawiają się różne ciekawe pomysły na zrozumienie i pogłębienie postaci. Chociaż cały czas jest to gra stereotypami, padają różne sugestie i tropy dotyczące problemów, warstw psychologicznych czy traum. Czuć, że zostało to wykorzystane pobieżnie, ale Kowalski i tak robi więcej niż większość twórców slasherów. Bo choć może się to wydawać zbyt powierzchowne, okazuje się mieć inne i równie ważne znaczenie.
Czy ten film straszy? To zależy od widza, bo slashery i home invasion poprzez swoją przewidywalność robią to w bardzo specyficzny sposób. Nie mogę odmówić twórcy umiejętności budowania napięcia i uczucia niepokoju. To w kluczowych momentach działa dobrze. Groza zależna jest od tego, jak to odbieramy w tego typu filmach. Wynika też z osobliwości samego gatunku, który daje widzom irracjonalne poczucie bezpiecznego lęku: czujemy go dzięki napięciu i atmosferze, chociaż doskonale wiemy, że morderca czai się za rogiem, pewnie wyjdzie i zrobi swoje. 13 dni do wakacji wygrywa właśnie atmosferą i napięciem, a sam strach nie wynika z oczywistych rozwiązań czy brutalnych scen śmierci.
Uważajcie na spoilery, bo jest w tym filmie twist, który dosłownie zmienia wszystko. To taki moment, który sprawia, że weryfikuje się każde wydarzenie, dialog czy zachowanie postaci. Do tej sceny można by powiedzieć, że to po prostu fajny slasher z elementami home invasion, ale nagle staje się to czymś innym. Wiem, że ten zwrot akcji podzieli widzów, tak jak swego czasu pierwszy film Bartosza M. Kowalskiego pod tytułem Plac zabaw. Reżyser jest zainteresowany genezą zła i ma to artystyczne zacięcie, które wykorzystuje w 13 dni do wakacji, by poruszyć coś więcej – coś, co wykroczy poza typową gatunkową rozrywkę. Dzięki temu twistowi myślałem o produkcji jeszcze kilka dni po seansie, co mnie zaskoczyło. Teraz doceniam starania twórcy bardziej niż od razu po obejrzeniu. W tym szaleństwie jest metoda.
13 dni do wakacji to dobra rozrywka, która powinna przypaść do gustu fanom slasherów oraz home invasion. Jednocześnie jest to coś innego niż Krzyk czy Koszmar minionego lata – choć porusza się w ramach gatunkowych schematów, zakończenie może wiele zmienić w odbiorze. Aż ciekawi mnie, jak bardzo namiesza to w ocenach. Jeśli lubicie taką zabawę, film powinien się Wam spodobać. Okazuje się, że polski horror może mieć fajny klimat – bez sztucznego kopiowania zachodnich wzorców.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1999, kończy 26 lat

