Aftersun - recenzja filmu [American Film Festival 2022]
Data premiery w Polsce: 3 lutego 2023Aftersun to poruszający swoją autentycznością portret relacji ojca z córką. Choć niektóre z fabularnych rozwiązań nie zostały w pełni dopracowane, film Charlotte Wells jest wyjątkową okazją na ucieczkę od zapomnienia.
Aftersun to poruszający swoją autentycznością portret relacji ojca z córką. Choć niektóre z fabularnych rozwiązań nie zostały w pełni dopracowane, film Charlotte Wells jest wyjątkową okazją na ucieczkę od zapomnienia.
Aftersun to jeden z tych filmów, o których wypada powiedzieć czy napisać jak najmniej - żadne słowo nie jest w stanie odpowiednio oddać tego, co czeka na nas w trakcie seansu. Reżyserka Charlotte Wells w swoim pełnometrażowym debiucie w niezwykle oryginalny sposób próbuje uchwycić nieuchwytne: wspomnienie o ostatniej wspólnej podróży ojca i córki. Ta opowieść jest aż do bólu osobista, porusza swoją autentycznością i urzeka poprzez unikalny portret rodzicielstwa, który może nam wyryć się w pamięci na długo. Jestem niemal przekonany, że zastosowane przez autorkę, niezwykle odważne zabiegi narracyjne sprawią, iż produkcja ta stanie się ziemią obiecaną dla wielu filmoznawców, którzy uzbrojeni w książki Gillesa Deleuze'a zachłysną się ekranowym rozbijaniem struktury obraz-czas. Problem polega na tym, że Aftersun jest też filmem, w którym nie dzieje się prawie nic. Największy ładunek emocjonalny posiadają więc nie konkretne sceny, a ich osadzenie w szerszym kontekście; innymi słowy: najważniejsze dla odbioru tej historii jest to, czego w niej bezpośrednio nie pokazano, lecz jedynie zasugerowano. Powyższy fakt jawi się jak miecz obosieczny - dzieło Wells dla jednych okaże się ożywcze i zaskakujące, dla innych śmiertelnie wręcz nudne. W ostatecznym rozrachunku cieszy, że we współczesnym kinie wciąż jest miejsce na udane eksperymenty, w dodatku przeprowadzane przez tych, którzy swój romans z X Muzą dopiero rozpoczynają.
Próba opisu fabuły Aftersun jest zadaniem iście karkołomnym. Film dokumentuje kilkudniowe wczasy Caluma (magnetyczny Paul Mescal) i jego młodej córki, Sophie (fenomenalna Frankie Corio), w Turcji. Wycieczka ta rozpisana jest pod dyktando powielanych bez końca schematów urlopowych: kąpiele w morzu czy basenie, wspólna kolacja, karaoke, autobusowy wypad w celu podziwiania krajobrazu, koncert, rozmowy hotelowe. Dziewczyna wchodzi w interakcje z obecnymi w kurorcie rówieśnikami, powoli odkrywając również własną cielesność i przeżywając pierwszy pocałunek, jej ojciec z kolei zdaje się skrywać jakąś przerażającą tajemnicę - w jednej ze scen widzimy go płaczącego na łóżku. Istotne jest to, że niemalże senna atmosfera przerywana jest powracającą, transową sekwencją, ukazującą taniec dorosłej już Sophie (Celia Rowlson-Hall) w świetle stroboskopów; z czasem na ekranie pojawi się więcej ujęć z przyszłości, które trafiają do widza jak swoiste zagięcia w czasoprzestrzeni. Nie mają kontekstu ani uzasadnienia, nie wiemy, czy powinniśmy je odbierać jako wspomnienie, wyobrażenie czy inny fantazmat. Obrazy te wywołują w nas niepokój, wydają się odrealnione, całkowicie nie pasują do przedstawionego świata. Jakie jest ich prawdziwe źródło? I dlaczego nieustannie czujemy, że wieszczą jakiś tajemniczy koniec, jakby same w sobie zamykały wrota do rzeczywistości, która na naszych oczach bezpowrotnie przemija?
Najbezpieczniej będzie przyjąć, że Aftersun na poziomie alegorycznym to po prostu kilka istotnych stron z mocno już zakurzonego pamiętnika, po który autorka sięga po latach, aby dokonać rozliczenia z własną przeszłością i chorobą, utrudniającą bądź uniemożliwiającą budowanie zdrowych relacji z najbliższymi. Takie podejście byłoby jednak krzywdzące dla Wells, której artystyczna odwaga i wrażliwość zasługują na najwyższe słowa uznania. Od dawna nikt tak czule nie kreślił w kinie rodzicielskiej więzi z dzieckiem, rozbierając jednocześnie na czynniki pierwsze pozornie banalne sytuacje, które ją konstytuują i napędzają. Reżyserka nieustannie mówi językiem emocji i subiektywnych odczuć - robi to tak bezkompromisowo, jak to tylko możliwe. Rzecz w tym, że nieuchronną konsekwencją takiego podejścia jest szczątkowa warstwa fabularna i sięganie po sugestywne, aczkolwiek nazbyt dosłowne obrazy i tropy z dzieciństwa, które mają docelowo podkreślić kryzys w relacji głównych bohaterów. Błahe sytuacje urastają w tej opowieści do monstrualnych rozmiarów; to zasadne, jeśli spojrzymy na historię z perspektywy dziecka - niekoniecznie sprawdza się jednak w odniesieniu do dorosłego, nie mówiąc o samym widzu. Ten ostatni chciałby przecież wiedzieć więcej o tym, z czym zmaga się starsza Sophie bądź w jaki faktycznie sposób ojcowska spuścizna odcisnęła piętno na jej życiu. Niedopowiedzenia i impresje na tym polu nie wystarczą; reżyserka nie może tkwić w rozkroku pomiędzy próbą wykrzyczenia swoich emocji a ich kamuflowaniem poprzez ukazywanie prozy zwyczajnego życia.
Wells koniec końców wychodzi jednak z tej walki o zbudowanie pomostu między przeszłością a teraźniejszością zwycięsko - dzieje się tak dzięki genialnemu wytłumaczeniu, czym naprawdę są wspomniane wcześniej, tajemnicze sekwencje z tańczącą Sophie. Powinniśmy na nie spojrzeć jak na powidoki, jakby X Muza przychodziła reżyserce z odsieczą, umożliwiając to, czego nie da już sama rzeczywistość: przekraczające jakiekolwiek ograniczenia czasowe ukojenie. Choć wspomnienie w naszym umyśle zaczyna się zacierać, prosta i zarazem większa niż życie miłość do rodzica jest w stanie zatrzymać wskazówki zegara i w jednej, ulotnej chwili dotknąć wieczności. Nieśmiertelność emocji potwierdzą jeszcze zresztą wykorzystane w tym filmie utwory z Macareną i cudownie wplecionym w ekranowe wydarzenia Under Pressure na czele. W tekście drugiego z nich może kryć się prawda o tej historii: "Presja mnie uciska (...) Rozbija rodzinę (...) Wykruszam się, mój umysł jest rozrzucony po podłodze (...) Ciągle nachodzi mnie miłość (...) I miłość zmienia sposób, w jaki się postrzegamy". Byłoby jeszcze lepiej, gdyby część z tych prawd z pełną mocą wybrzmiała na ekranie. W żaden sposób nie zmienia to faktu, że Aftersun - nie tylko dla jego twórczyni - może stać się jedyną w swoim rodzaju okazją na ucieczkę od niepamięci.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat