Agenci T.A.R.C.Z.Y.: sezon 7, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 28 stycznia 2014Agenci T.A.R.C.Z.Y. zaskakują odcinkiem osadzonym w latach 80. Nieoczekiwanie stworzono jeden z najlepszych w historii serialu.
Agenci T.A.R.C.Z.Y. zaskakują odcinkiem osadzonym w latach 80. Nieoczekiwanie stworzono jeden z najlepszych w historii serialu.

Czułem zniesmaczenie końcem 6. odcinka, gdy Deke i Mack zostali sami w latach 80. Agenci T.A.R.C.Z.Y. mają początkowo problem w 7. odcinku, bo wyolbrzymiają emocjonalne rozterki Macka. Przez to też pierwsza część historii jest utrzymana w stylu całego przeciętnego 7. sezonu. Naprawdę rozumiem, że Mack stracił rodzinę, ale biorąc pod uwagę wydarzenia, brak pewności, że Chromicomy zostały pokonane i zniknięcie Zephyra, jego stan i zlekceważenie wszystkiego, to przesada. Popadło to w skrajność.
Można by rzec, że na tym kończą się wady odcinka, bo im dalej, tym lepiej. Twórcy po raz pierwszy na serio podeszli do zabawy konwencją osadzoną w określonym czasie. Widać, że w latach 30., 50. i 70. to nie było coś, co czują, ale popkultura lat 80. płynie w ich krwiobiegu. Tym razem nie jest to jakaś zabawa formą, nawiązania wizualne czy pojedyncze wstawki. Cały odcinek staje się jednym wielkim smaczkiem i easter eggiem związanym z kinem lat 80.
Począwszy od Deka'a i jego nowych agentów, skończywszy na "nowych" Chromicomach, którzy mnie osobiście trochę przypominali Cylonów z Battlestar Galactica, acz raczej są one nawiązaniem do filmu Roboty śmierci z 1986 roku. Wszystko zaczyna szybko popadać w satyrę i świadomy kicz rodem z kina i telewizji lat 80. Przez to też wprawne oko fana popkultury co chwilę wyłapie smaczki, nawiązania, mrugnięcia okiem i inne złoto, które bawi - czasem nawet do łez. Najjaśniejszym punktem wydaje mi się scena, gdy Mack i Deke podają sobie ręce, która została perfekcyjnie sfilmowana, jak ten moment z Predatora pomiędzy Schwarzeneggerem i Weathersem. A to przecież tylko jeden z wielu motywów, które potrafią rozbawić i dać kawał kapitalnej rozrywki. Kapitalnie wyszło też przebieranie się Macka w stylu Komando.

Ten odcinek jest dowodem na to, że jakieś pokłady kreatywności jeszcze w tej grupie scenarzystów są i choć to raczej jednorazowy strzał, jest nad wyraz udany. Pozwolił rozwinąć relację Deke'a z Mackiem, wprowadzić postacie niczym z kiczowatych seriali z lat 80. i po prostu bawić się konwencją bez zadęcia i kombinowania. Bez schematów, ale z humorem. Szkoda tylko że finał odcinka zapowiada powrót do tego, co było złe, choć miejmy nadzieję, że ta przekomiczna historia to oznaka poprawy w dalszym etapie sezonu.
Agenci T.A.R.C.Z.Y. zaskoczyli, bo twórcy podeszli do tematu z dystansem,dając kopalnię smaczków z popkultury lat 80. w sposób dopracowany, pomysłowy i zabawny. Jasne, w pewnych momentach ten odcinek wręcz staje się parodią serialu, ale... to nie ma znaczenia, bo w tej historii to sprawdza się wyśmienicie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1941, kończy 84 lat
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1958, kończy 67 lat

