Attack on Titan: sezon 2, odcinek 8 – recenzja
Po ostatnim pełnym akcji odcinku Attack on Titan, czas na uspokojenie napiętych nerwów i odpoczynek, a raczej rozpamiętywanie przeszłości i snucie planów dotyczących przyszłości.
Po ostatnim pełnym akcji odcinku Attack on Titan, czas na uspokojenie napiętych nerwów i odpoczynek, a raczej rozpamiętywanie przeszłości i snucie planów dotyczących przyszłości.
Cliffhanger rodem z horroru ostatecznie zakończył się przegraną Erena i jego porwaniem przez Reinera i Bertholdta, a także uprowadzeniem Ymir i generalnym upadkiem morałów Zwiadowców, o licznych ranach nie wspominając. Zrozpaczona Mikasa z trudem przełyka prawdę o tym, że pogoń za Tytanami na własnych nogach jest bezsensowna, a konie są po drugiej stronie muru (co prowokuje pytanie o sposób ich przenoszenia, a zbyt realistyczny on nie jest). Z braku lepszej roboty pozostało nic innego, jak rozpamiętywanie przeszłości oraz bądź co bądź trudnego charakteru Erena.
Odcinek The Hunters opowiada rzekomo o łowcach, choć tak naprawdę niewiele tu łowów. Po ostatnim rewelacyjnym epizodzie pełnym walki, oczywiste było, że trzeba też odrobinę przystopować i dać wytchnąć bohaterom. Ci nie mają jednak wiele do roboty, a widz ma okazję zobaczyć ponownie szczenięce lata Ereny, Mikasy i Armina. To może nie tyle zapchajdziura, ale przypomnienie, jak śmieszne były kiedyś problemy bohaterów w porównaniu z czasami obecnymi, a żołnierze zamiast bronić ludzkości przed Tytanami po prostu pili i cieszyli się życiem. Znaczące są słowa Hannesa o tym, że walczy o powrót do tamtych dni. Poza tym utwierdzamy się w przekonaniu, że Eren nigdy bić się nie umiał, chociaż robił, co mógł, Armin generalnie nie stanowił żadnego zagrożenia, a Mikasa – wręcz odwrotnie, od zawsze jej życiowym celem była obrona Erena przed każdym złem.
Ciekawiej robi się później, kiedy na odsiecz przybywa dowódca Erwin z innymi doborowymi Zwiadowcami. W tym momencie objawia się dopiero rewelacyjna idea przenoszenia koni przez mur, a raczej ich wciąganie w windach. Jestem pewna, że żaden koń nie pozwoliłby sobie na oderwanie się od ziemi choćby na wysokość jednego metra (pomińmy już samoloty), a co dopiero na wjazd na mur wielkości Tytana. O ile te konie w ogóle są przytomne, a nie pod wpływem silnych środków uspokajających. A najpewniej mamy po prostu o tym nie myśleć i zająć się fabułą, a nie końmi, bo to nie o nie tutaj chodzi, więc koniec tematu.
Po raz kolejny okazuje się, że Hange ma głowę na karku, proponując konkretny plan działania, mający zresztą wiele wspólnego z rzeczywistością. Następny odcinek zapowiada jednak wydarzenia widziane z perspektywy Erena, co sugeruje już ożywienie fabuły. O ile takie mocno przegadane epizody od czasu do czasu muszą się siłą rzeczy pojawiać, o tyle zaczyna irytować fakt, że twórcy ewidentnie dawkują emocje. Ten sezon jest dwukrotnie krótszy od poprzedniego – fabuła jakby nie było trzyma się wydarzeń z mangi, ale coraz wyraźniejsze jest dążenie twórców do krojenia każdej akcji tak, aby zakończyć wszystkie epizody w najbardziej drażniącym widza momencie. Tym razem nam tego odrobinę oszczędzono, ale kiedy czeka się na każdy odcinek z wielkim zniecierpliwieniem, pewne znużenie zaczyna być już odczuwalne.
Najnowszy odcinek Attack on Titan można właściwie streścić w jednym zdaniu – siedzimy i czekamy. Widzowie robią zasadniczo to samo…
Źródło: zdjęcie główne: Wit Studio
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat