„Avengers: Czas Ultrona”: Ostateczna anihilacja – recenzja przedpremierowa #2
Data premiery w Polsce: 7 maja 2015"Avengers: Czas Ultrona" jest przedostatnim filmem drugiej fazy Kinowego Uniwersum Marvela, przez co zostaje przed nim postawione wymagające wyzwanie, polegające na spięciu większości ważnych wątków z poprzednich filmów.
"Avengers: Czas Ultrona" jest przedostatnim filmem drugiej fazy Kinowego Uniwersum Marvela, przez co zostaje przed nim postawione wymagające wyzwanie, polegające na spięciu większości ważnych wątków z poprzednich filmów.
Historia lubi się powtarzać. Tak jak w „Captain America: The Winter Soldier” program utrzymania pokoju na świecie, który zainicjowała organizacja S.H.I.E.L.D., obrócił się przeciwko jej stwórcom za sprawą HYDRY, tak w „Avengers: Age of Ultron” początkowo pomysł na stworzenie sztucznej inteligencji mającej pomóc Avengerom w utrzymaniu światowego pokoju obraca się przeciwko jego stwórcy – Tony’emu Starkowi (Robert Downey Jr.). Z powodu niedopatrzenia ożywia on potężną sztuczną inteligencję o imieniu Ultron, której jedynym celem jest wyeliminowanie całej rasy ludzkiej. Nie pierwszy i nie ostatni raz wynalazki Starka zdają się obracać przeciwko niemu, tym razem jest jednak jeszcze trudniej, bowiem Ultron to piekielnie przenikliwy i inteligentny oponent, który w zanadrzu posiada dwa asy w postaci niebezpiecznego rodzeństwa Maximoff – Pietro (Aaron Taylor-Johnson) i Wandy (Elizabeth Olsen).
Czytaj także: "Avengers: Czas Ultrona" -recenzja przedpremierowa #1
Sam Ultron (James Spader odgrywający postać w technice motion capture) nie wydaje się być specjalnie groźnym i wywołującym ciarki szwarccharakterem, którego można było spodziewać się po trailerach. Wykreowany jest on na zbyt człowieczą postać, posiadającą nawet pewne wady, tym samym tracąc na tak z początku obiecującej demoniczności. Do tego całkiem sporadycznie znajduje się na pierwszym planie, bardziej zdając się krążyć wokół wydarzeń i knuć, przez co nie wywołuje niepokoju czy chociażby strachu, jakiego by się oczekiwało od dobrze napisanej postaci antagonisty. Jednocześnie posługuje się niemal identycznym arsenałem zagrań, jakim posługuje się większość złoczyńców chcących zawładnąć światem w ten czy inny sposób – jednym słowem, poza względnie ciekawą kreacją: nihil novi. O wiele lepiej w roli czarnego charakteru wypada kilkukrotnie pojawiający się na ekranie Ulysses Klaue (Andy Serkis), będący przyszłym przeciwnikiem Black Panthera. Zdaje się być postacią z krwi i kości – znacznie bardziej przekonującą i nie tyle wywołującą popłoch, co skomplikowaną i intrygującą, czyli posiadającą cechy, których wyraźnie zdaje się brakować Ultronowi.
[video-browser playlist="688372" suggest=""]
Na szczęście nie samym czarnym charakterem „Avengers: Age of Ultron” stoi, bowiem po stronie Mścicieli dzieje się co najmniej wiele. Na pierwszy plan wybija się swoisty romans Bruce’a Bannera z Natashą, który pokazuje, że bohaterowie nie są papierowymi wydmuszkami ubranymi w gustowne fatałaszki, tylko postaciami z krwi i kości, pełnymi sprzecznych konfliktów, z którymi starają się walczyć. Na drugim planie delikatnie zaczyna się tlić zarzewie konfliktu pomiędzy Kapitanem Ameryką a Iron-Manem, które odpowiednio wybrzmi w filmie „Captain America: Civil War” – z początku ujęte w drobne różnice zdań, zdawałoby się banalne i trywialne, lecz z czasem urastające do rangi poważnych dylematów moralno-etycznych. Także pomiędzy rodzeństwem Maximoff panuje niesamowita relacja, polegająca na bardzo bliskiej zależności i zżyciu się dwóch bliskich osób. Poza tym większość postaci zdaje się być po równo obdarowana czasem ekranowym, jednak prym wiodą właśnie te trzy duety.
Istotą filmu jest rozrywka dla mas, a co za tym idzie – efekty specjalne, które w tym wypadku są wprost rewelacyjnie zwizualizowane oraz równie zawrotnie nakręcone. Te elementy doskonale uosabia walka Hulkbustera, która jest monumentalna, nieprzewidywalna i ekscytująca, a także nieidąca w półśrodki, przez co przyprawia widza o przyspieszony oddech oraz ciarki na plecach, dzięki czemu śmiało można nazwać ją jedną z najlepszych walk ostatnich lat w filmach Marvela.
Niestety, ta wysokobudżetowa produkcja nie uniknęła wielu dziur logicznych oraz przestojów mających sztucznie zapewnić czas na oddech zarówno bohaterom, jak i widzom – zupełnie niepotrzebnie. Momentami męczą także na siłę wpuszczane żarty, które straciły na świeżości już w drugiej części „Iron Mana”, przez co film, starając się dopasować do wszystkich widzów, zniża się niebezpiecznie blisko do jarmarcznej czy kabaretowej rozrywki.
Zobacz także: Kinowe Uniwersum Marvela - hołd dla dwóch faz
„Avengers: Age of Ultron” jest filmem umiejętnie budującym napięcie przed kolejnymi produkcjami Marvela, lecz także bardzo zgrabnie zwieńczającym większość wątków porozrzucanych po filmach z drugiej fazy uniwersum. Czyni to w bardzo zgrabny sposób, jednocześnie będąc filmem na tyle przejrzyście skonstruowanym, iż nie będzie wielkim wyzwaniem dla widzów niezaznajomionych z komiksową mitologią czy tworzonym od lat spójnym uniwersum superbohaterów.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat