Bad Boy - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 21 lutego 2020Patryk Vega wraca do kina gangsterskiego, opowiadając historię przestępców w środowisku kibicowskim. Jak wyszło? Przeczytajcie naszą recenzję.
Patryk Vega wraca do kina gangsterskiego, opowiadając historię przestępców w środowisku kibicowskim. Jak wyszło? Przeczytajcie naszą recenzję.
Piłka nożna to najpopularniejszy sport zarówno w Polsce, jak i na świecie. Nic więc dziwnego, że Patryk Vega akcję swojego najnowszego filmu osadził właśnie w środowisku kibiców piłki nożnej. A raczej pseudokibiców. Grupie przestępczej, która swoje działania usprawiedliwia walką o lepszy byt i honor swojego klubu – WKS Unia. Liderem trzęsącym całymi strukturami jest „Twardy” (Piotr Stramowski), facet, któremu narkotyki i tanie wino tak przeżarły mózg, że ledwo co pojmuje, co się wokół niego dzieje. W szeregach zaczyna wyrastać mu konkurent – Paweł (Antoni Królikowski), który ma już dość tego, że klub stoi w miejscu, a drużyna nie gra o najważniejsze trofea. Zamierza to zmienić. Przejąć klub, przejąć struktury i zacząć handlować narkotykami z pseudokibicami na całym świecie. W ten sposób zdobędzie dofinansowanie na rozwój Unii. Jeśli wcześniej planów nie pokrzyżuje mu jego brat, policjant (Maciej Stuhr).
Bad Boyowi bliżej konstrukcją do pierwszych Kobiet Mafii niż do Polityki. Mamy spójną fabułę, ciekawych bohaterów, a nie zbiór lekko połączonych gagów i anegdot. Reżyserowi udaje się w zgrabny sposób pokazać wszystkie bolączki, z jakimi zmaga się rodzima Ekstraklasa. Mamy tu więc mało rozgarniętych prezesów, których bardziej od sukcesów klubu interesują imprezy w sektorze VIP; piłkarzy, którzy od miesięcy nie dostają wypłaty, więc ich motywacja do gry równa się zeru oraz pseudokibiców, którzy zamiast pomagać ukochanemu klubowi, jeszcze bardziej go pogrążają w chaosie. W krzywym zwierciadle Vega stara się pokazać bezsens sytuacji, w jakiej znajduje się nasza piłka. Bardziej to wszystko przypomina układ przestępczy niż biznes sportowy.
Jest to oczywiście kino rozrywkowe, więc nie ma co szukać tutaj rozwiązania tego problemu czy pogłębionej analizy. Scenariusz, pomimo tego że osadzony w fikcyjnej rzeczywistości, opiera się w wielu miejscach na historiach, które znamy z mediów. Każdy z nas przecież słyszał, jak kibice pewnego klubu zastraszali swoich zawodników, że jeśli nie zaczną wygrywać, to oni odwiedzą ich w domach. Wątek pseudokibiców zarządzających klubem najprawdopodobniej został zaczerpnięty z Wisły Kraków czy Cracovii, gdzie takie rzeczy miały miejsce. Oczywiście, z powodów prawnych reżyser się tego wszystkiego wypiera, ale „jaki jest koń, każdy widzi”. Vega wrzuca te wszystkie składniki do jednego kotła, miesza, dodaje charyzmatycznych bohaterów w skutek czego dostajemy ciekawe kino akcji ze znajomymi elementami.
Największą zaletą filmów Vegi są zawsze aktorzy i to, że reżyser często wymienia część składu. Tym razem obok stałych elementów obsadowych jak Andrzej Grabowski czy Piotr Stramowski, zobaczymy Małgorzatę Kożuchowską, Antoniego Królikowskiego, Macieja Stuhra i Katarzynę Zawadzką. Każdy z aktorów dostał możliwość wykazania się na ekranie. Vega słynie z tego, że przełamuje utrwalone już wizerunki aktorów i tak jest tym razem. Maciej Stuhr świetnie wypada jako rozchwiany emocjonalnie policjant, zresztą tak samo jak Antoni Królikowski jako nieobliczalny kibol. Widać, że reżyser nie ograniczał obu panów w ekspresji i mogli oni w wielu momentach popuścić wodze fantazji. Jednak to nie oni królują na ekranie. Show wszystkim kradnie Katarzyna Zawadzka jako femme fatale owijająca sobie wokół palca obu braci. Jej postać ma w sobie pewien magnetyzm, dzięki któremu jesteśmy w stanie uwierzyć, że faceci tracą dla niej głowę.
Bad Boy to kino rozrywkowe, które nie jest wolne od błędów oraz nietrafionych żartów. Akcja filmu dzieje się w dużej mierze na stadionie piłkarskim, ale najwidoczniej nie udało się wszystkich scen nakręcić na jednym obiekcie, co niestety widać. Architektura naszych stadionów jest dość różnorodna i widać, co gdzie było kręcone. Kompletnie nie przekonuje mnie wątek policjanta Adama, granego przez Andrzeja Grabowskiego, który postanawia przejść na dietę i zacząć ćwiczyć. Reżyser zaplanował sobie, że będzie to jeden z wątków komicznych jego filmu, ale moim zdaniem totalnie zawodzi. Sceny, w których Adam stara się odnaleźć na siłowni, wyglądają jak z kiepskiego kabaretu. Dużo lepszym pomysłem było wykorzystanie w tym celu Krystiana Hołdaka. Sceny z jego udziałem faktycznie są zabawne, choć Vega nie stawia na niego za często, by nie zdominował filmu jak Tomasz Oswiecinski w Pitbull Nowe porządki.
Na pewno rozczarowani będą fani Kamila Grosickiego i Sławomira Peszki. Panowie pojawiają się w filmie, ale ich cały występ w sumie został pokazany w zwiastunie. Zawodnicy wchodzą do tunelu, wymieniają kilka podań i znikają bez śladu. Niestety, brak tu jest wyjaśnienia, czy zostali sprzedani, zamordowani, czy porwało ich UFO. Po prostu nagle ich nie ma i nikt nie zadaje zbędnych pytań.
Promując swoją nową produkcję, Vega podkreśla w wywiadach, że Polityka była wypadkiem przy pracy i to nie jego pierwszym. Daje się to dostrzec za każdym razem, gdy reżyser stara się uciec od filmów gangsterskich. Mam nadzieję, że uczy się na błędach i teraz na dłużej pozostanie w gatunku, w którym i on dobrze się czuje, i który jego widzowie chcą oglądać.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat