Batman Metal. Batman Death Metal. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 8 grudnia 2021Batman Death Metal. Tom 2 to kontynuacja podróży po szalonym świecie stworzonym przez Scotta Snydera. Jakie dziwaczne niespodzianki ma dla nas scenarzysta tym razem?
Batman Death Metal. Tom 2 to kontynuacja podróży po szalonym świecie stworzonym przez Scotta Snydera. Jakie dziwaczne niespodzianki ma dla nas scenarzysta tym razem?
Pod koniec zeszłego roku na polskim rynku zadebiutował komiks Batman Metal. Batman Death Metal. Tom 2, kontynuacja długo wyczekiwanego przez rodzimych czytelników wydarzenia. Śpieszę donieść, że scenarzysta Scott Snyder, któremu w tym albumie w materii tworzenia historii pomagali m.in. James Tynion IV i Peter J. Tomasi, po raz kolejny stanął na wysokości zadania i podzielił się z odbiorcami opowieścią, która przy całym swoim szaleństwie fabularnym potrafi uwodzić również rozmachem i podniosłą skalą wydarzeń. Owszem, autorzy nie ustrzegli się kilku błędów w procesie twórczym, a ich opowieść relatywnie łatwo umieścić w szufladce z napisami "akcyjniak" tudzież "komiksowy odpowiednik blockbustera", lecz kolejna wizyta w podlanym skrajnościami świecie Death Metalu powinna zaspokoić oczekiwania nawet najbardziej wymagających czytelników. Mam też wrażenie, że apetyt na to, co w tej serii dopiero nastąpi, został przez recenzowany tom wyostrzony - nie może być inaczej, skoro Snyder umiejętnie dawkuje nam kontrowersyjne rozwiązania i jeszcze obraca odrobinę skostniałą strukturę mitologii DC w perzynę.
Nie będzie nic zdrożnego w tym, jeśli 2. tom Death Metalu określimy mianem swoistej "gigantomachii". Kluczowy dla całego cyklu Batman, Który się Śmieje wchodzi przecież na trajektorię kolizyjną z równie mocarną boginią Perpetuą; robi to zresztą niedługo po przejęciu potęgi Doktora Manhattana i podjęciu decyzji o napisaniu rzeczywistości na nowo, zgodnie ze swoją wizją. Co na to wszystko Liga Sprawiedliwości? No cóż, bohaterowie postanawiają upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i rozprawić się jednocześnie z dwoma zagrożeniami. By tego dokonać, Batman, Wonder Woman i Superman przenoszą się do mrocznego multiwersum, którego złowrogość może przytłoczyć sama w sobie. Dość powiedzieć, że w tej ponurej rzeczywistości wszechobecne w świecie DC Kryzysy – te same, które w przeszłości odciskały trwałe piętno na losach naszej planety – nigdy się nie skończyły. Jeśli na poziomie fabularnym wciąż Wam mało, poczekajcie tylko na poznanie upiornego Króla Robina, którego sposób bycia i nikczemne plany bez dwóch zdań zapadną w pamięć na długo...
Nie będę specjalnie oryginalny, jeśli stwierdzę, że po lekturze moje wrażenia co do recenzowanego tomu mogłyby zmieścić się w dwóch wymownych określeniach: "gaz do dechy" i "jazda bez trzymanki". Choć w powieściach graficznych, także tych z superbohaterami i superzłoczyńcami, poszukuję przede wszystkim wypłynięcia na filozoficzno-psychologiczną głębię, czasami zdarza mi się rozmiłować w samym spektakularnym widowisku. Snyder kupuje mnie więc sposobem, w jaki szarga świętościami DC. Nie boi się dzielić kontrowersyjnymi zbiegami, które z całą pewnością podzielą czytelników w odbiorze. Makabra wpisana w ekspozycję Króla Robina, nadpisanie i przeobrażenie "kryzysowej" wykładni, okładanie siebie nawzajem przy pomocy przedmiotów wyrwanych żywcem z heavymetalowego koncertu - na pierwszy rzut oka absurdy, a jednak trafiają we właściwy czas i właściwe miejsce. Na przeciwległym biegunie boju Trójcy o przetrwanie multiwersum pojawiają się także poboczne historie poświęcone innym postaciom z Zielonymi Latarniami i sprinterami na czele. Wszystko to składa się w nadspodziewanie dobrze prezentujący się krajobraz walk tytanów o przyszłe losy każdej rzeczywistości, jaką do tej pory poznaliśmy. A przecież w odwodzie pozostaje jeszcze korowód iście przedziwnych postaci, które samą obecnością uświadamiają nam, w jak oryginalnym świecie właśnie przebywamy.
Za oprawę graficzną 2. tomu Death Metalu odpowiadało kilku rysowników; tym razem mniej prac stworzył Greg Capullo, za to Francis Manapul i Eddy Barrows dostali spore pole do popisu. Pokazane w tym albumie ilustracje zdają się wzajemnie dopełniać, natomiast poszczególni autorzy nie mają większego problemu z realizacją fundamentalnego dla nich zadania: zarysowania mrocznej aury towarzyszącej przedstawionym wydarzeniom i ekspozycji niezwykle oryginalnych postaci. Podniosłość wręcz wylewa się z kart tego komiksu - i nie ma tu większego znaczenia, czy artyści na poziomie gatunkowym szukają w pierwszej kolejności inspiracji w przerysowaniu, czy w wizualnym realizmie.
Nie będę owijał w bawełnę: choć Batman Death Metal. Tom 2 nie jest komiksem, który w perspektywie psychologicznej czy emocjonalnej stawałby się prawdziwą rewolucją dla postaci DC, nie mogę się już doczekać kolejnych odsłon cyklu. Jest w tym szalonym świecie rozpisanym przez Scotta Snydera coś przedziwnego i zarazem magnetycznego; jeśli zgodzisz się na zaproponowane przez scenarzystę reguły gry i zaufasz jego sile sprawczej, możesz być po lekturze w pełni usatysfakcjonowany. Powiem nawet więcej: z biegiem czasu seria Death Metal może stać się tą, która zredefiniowała kanon rozrywki w DC. Tego życzę Wam i sobie.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat