Tytułem przypomnienia: cykl Mroczny Rycerz miał na celu zaprezentowanie słynnych przeciwników Batmana w jeszcze mroczniejszym świetle. We wspomnianym projekcie chodziło przede wszystkim o stworzenie mrożących krew w żyłach thrillerów, pełnych apetycznych twistów fabularnych, wiarygodnych postaci i soczystych dialogów. Pomysł okazał się mocno chybiony, a powyższe elementy uświadczyliśmy jedynie w dobrym drugim tomie pt. Batman: The Dark Knight - Cycle of Violence. W owym komiksie Hurwitz przedstawił makabryczną przypowieść o szaleństwie, w której pierwsze skrzypce odgrywał opętany Strach na Wróble. W trzecim tomie serii (Batman: The Dark Knight #3 Mad) otrzymaliśmy natomiast momentami interesującą genezę Szalonego Kapelusznika oraz tragiczne skutki jego psychopatii. Początek The Dark Knight #4: Clay wypada nader obiecująco. Zmęczony życiem, sfrustrowany komisarz Gordon dokonuje bezdusznej egzekucji na groźnych napastnikach. Przebywający na miejscu zbrodni Batman nie może uwierzyć własnym oczom. Jego bliski współpracownik, ostoja moralności i praworządności, dokonał czynu karygodnego. Szybko wychodzi prawda odnośnie brutalnego morderstwa i tożsamości uzurpatora. Niestety jest to wyłącznie przebłysk oryginalności – opowieść jest bardzo schematyczna, przewidywalna i zwyczajnie w świecie nudna.
Źródło: Egmont
Główną wadą niniejszego dzieła jest (zakończona spektakularną porażką) próba odświeżenia wizerunku Clayface’a i nadania jego postaci krztyny dramatyzmu. Miernie wypada historia aktora filmów grozy, Basila Carlo. Jego niebywała zdolność zmiany twarzy i oblicza doprowadziła go na skraj szaleństwa, przeobrażając jednocześnie jego ciało w zdeformowane monstrum. Hurwitz odwołuje się tu do naturalnej potrzeby przynależności, poklasku i desperackich aktów poszukiwania zrozumienia oraz przyjaźni. Wszystkie elementy opowieści – łącznie ze słabą warstwą graficzną Alexa Maleeva – zupełnie do siebie nie pasują i rażą wtórnością. Na dokładkę otrzymujemy dwie równie przeciętne nowele: pozbawioną słów historię Pozbawieni prawa głosu – chybiony głos w sprawie wykorzystywania imigrantów, a także walkę Człowieka Nietoperza z Man-Batem. Słowem: kolejny zawód wśród komiksów z Nowego DC Comics.
Źródło: Egmont
Rzeczonego albumu nie ratują również ilustracje. Kreska Maleeva jest nazbyt chaotyczna, uproszczona i pozbawiona przysłowiowego pazura, a grafiki Alberto Ponticelliego nie oddają cierpienia i tragedii pokrzywdzonych jednostek wykorzystywanych przez chciwego Pingwina. Najlepiej wypadają rysunki Ethana Van Scrivera, zwłaszcza w momentach ataków krwiożerczego Man-Bata (dwustronicowy kadr przedstawiający bestię w pełni okazałości).  Najmocniejszym punktem pozostaje okładka Gliny oraz dobrze dobrane mroczne barwy. Niech za podsumowanie owego komiksu posłuży kadr, na którym Batman uderza Gordona w twarz otwartą dłonią, sprawdzając tym samym czy nie ma przypadkiem do czynienia z Clayface'em. Mówiąc wprost: Batman zawodzi!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj