„Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto”: Narodziny legendy – recenzja
Data premiery w Polsce: 1 września 2014Scott Snyder konsekwentnie buduje nowe uniwersum Mrocznego Rycerza, a my to oceniamy - zapraszamy do lektury recenzji komiksu Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto.
Scott Snyder konsekwentnie buduje nowe uniwersum Mrocznego Rycerza, a my to oceniamy - zapraszamy do lektury recenzji komiksu Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto.
Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto to kolejny retelling historii, którą fani Człowieka-Nietoperza znają doskonale z komiksów lub filmów. Za scenariusz albumu odpowiedzialny jest Scott Snyder, który w ostatnich latach dla unowocześnienia i zaprezentowania następnym pokoleniom czytelników postaci Batmana zrobił z pewnością najwięcej. Mocno potrząsnął mitologią Gotham w "Trybunale sów", poszedł na całość w Śmierci rodziny, by wreszcie dołączyć do szacownego grona twórców, którzy opowiedzieli o genezie Batmana. Dodany do recenzowanego tomu fragment scenariusza Snydera uświadamia, jak prestiżowym było dla niego to wyzwaniem i jak bardzo chciałby dać czytelnikom zupełnie nową, niezapomnianą historię.
Pierwsze plansze komiksu intrygują. Obok informacji o cofnięciu fabuły o sześć lat widzimy budynki w chaszczach, Wayne Tower z powybijanymi szybami i zatopiony tunel metra, w którym pływają ryby. Niedługo potem pojawia się Batman wyglądający inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Zamiast high-techowych gadżetów bohater posiada prawdziwie survivalowe wyposażenie. Między nim a młodym mieszkańcem Gotham następuje tajemnicza wymiana zdań. Niestety, dużo więcej się nie dowiemy, za chwilę cofamy się jeszcze dalej w przeszłość, w sam środek wypełniającej kadry akcji. Fani zaznajomieni z mitologią Mrocznego Rycerza od razu zwrócą uwagę na charakterystyczną postać w podłużnym czerwonym hełmie na głowie. To złoczyńca Red Hood, który ze swoim gangiem paraliżuje życie w Gotham. A przeciwstawić stara mu się tajemniczy osobnik w lateksowej, zakrywającej prawdziwe rysy twarzy masce. Z rozmów, które prowadzi przez komunikator, od razu możemy wywnioskować, że mamy do czynienia z Bruce'em Wayne'em. Nie ma on jeszcze na sobie kostiumu Batmana, zyskujemy więc pewność, że te pięć miesięcy, w ciągu których jego rodzinne miasto nabierze postapokaliptycznego wyglądu, będzie kluczowe dla narodzin legendy.
Problem z uczciwą oceną zbieranych w poszczególne tomy historii Snydera jest taki, że są to często wielopoziomowe opowieści, których pełny rozwój można śledzić w przeróżnych seriach pobocznych. To tam dopowiadane są czasami jedynie zarysowane w głównej historii wątki. Te niezamierzone przecież fabularne dziury najbardziej były widoczne w nieco chaotycznej jako samodzielny album Śmierci rodziny. Można więc z żalem stwierdzić, że polski czytelnik nie ma pełnego obrazu wydarzeń. W samym "Roku zerowym" brakuje mi zerowego zeszytu runu Snydera, "Bright New Yesterday". To w nim pokazane było wcześniejsze starcie Bruce'a Wayne'a z Red Hoodem (notabene, złoczyńca wypowiadał tam cudownie intertekstualną kwestię z "historią" w roli głównej). Można przyczepić się też do samego układu Tajemniczego miasta. Album zawiera krótkie historie wypełniające luki w biografii Bruce'a Wayne'a przed jego powrotem do Gotham powszechnie uważanego za martwego. Oryginalnie prezentowane były one pod koniec każdego zeszytu, teraz - w tomie zbiorczym - zostały umieszczone po finale głównej historii, co trochę zaburza efekt stopniowania napięcia. Tyle żalów, a jak prezentuje się sam główny wątek?
[image-browser playlist="612713" suggest=""]
Są plusy i minusy. Zacznę od tych drugich. Brakowało genezy powstania gangu Red Hooda - szkoda, że w żadnym z zeszytów twórcy nie pokazali, w jaki sposób bandyci przejmowali kontrolę nad miastem. Z pewnością można to tłumaczyć ogólną koncepcją "Roku zerowego", o której najwięcej mówi pierwszy z podtytułów - "Tajemnicze miasto". Nie przekonuje też sam motyw duchowej przemiany Bruce’a Wayne’a w Batmana, rozegranej na kilku prawie niemych planszach. Tak naprawdę Bruce Wayne na razie jedynie założył kostium, a z tego, co jest mi wiadome, w kolejnych zeszytach Snyder nie porzuci tego wątku i będzie zgłębiał temat wraz z jego symboliką. Jednak już w Tajemniczym mieście można zauważyć rodzącą się zależność - im większe zagrożenie dla Gotham, tym większa świadomość misji u jego obrońcy. Na duże uznanie zasługują wspomniane wyżej krótkie historie zebrane pod koniec albumu. To geneza rozbita na kilka odsłon, w których twórcy z powodzeniem przekonują czytelników, że Bruce Wayne przeszedł bardzo długą i niebezpieczną drogę, by na jej końcu móc stać się Batmanem. Nieźle wygląda sam główny bohater: po powrocie do Gotham jest bardziej nieokrzesanym zabijaką niż przyszłym biznesmenem, co dobrze uwidacznia podgolony po żołniersku kark. Co wyszło Snyderowi najlepiej, to relacja Bruce-Alfred. Szczególne wrażenie robi scena, w której obydwaj uzewnętrzniają swoje emocje. Zresztą postać kamerdynera od wielu lat nabiera większego znaczenia, co bardzo dobrze widać choćby w najnowszym serialu stacji Fox – Gotham. Ze swoim doświadczeniem, mądrością i momentami, w których przywdziewa maskę bezkompromisowego złośliwca, Alfred Pennyworth staje się największym wsparciem dla młodego Wayne'a. W podsumowującym finał starcia z Red Hoodem dodatku to słowa kamerdynera mówią nam więcej o przemianie i narodzinach legendy niż zestaw symbolicznych kadrów. No i nie zapominajmy o przewijającym się na razie w tle, bardziej niż zazwyczaj złowrogim Edwardzie E. Nigmie.
Czytaj również: Zaskakująca plotka o "Batman v Superman: Dawn of Justice" (SPOILERY)
Mimo że komiks Batman. Rok Zerowy. Tajemnicze miasto nie spełnia wszystkich pokładanych w nim nadziei, to jest niezwykle istotnym składnikiem budowanej od nowa mitologii Mrocznego Rycerza. Można narzekać, że nie do końca przekonują - biorąc pod uwagę wagę historii - dobre, ale na pewno nie wybitne rysunki Grega Capullo. Znacznie ciekawiej wypada w dodatkowych historiach znany z "Amerykańskiego wampira" Rafael Albuquerque. Zaś Scott Snyder na tyle zna się na scenopisarskiej robocie, że potrafi mocno zaintrygować czytelnika. Dzięki rozmaitym smaczkom, tajemniczym kadrom i zaburzonej chronologii niecierpliwie czekamy na dalszy ciąg tej historii. Scenarzysta potrafił zachwycić w "Trybunale sów", tworząc odrębną od kanonu historię, liczę zatem na to, że apokalipsa, którą szykuje dla Gotham w następnych odsłonach "Roku zerowego", przyniesie prawdziwie komiksową ucztę.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat