Better Things: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Za wcześnie na jednoznaczną ocenę Better Things, ale pierwszy odcinek serialu raczej nie zachwyca. Jedynie wykazuje potencjał, który może – choć nie musi – być wykorzystany w kolejnych tygodniach.
Za wcześnie na jednoznaczną ocenę Better Things, ale pierwszy odcinek serialu raczej nie zachwyca. Jedynie wykazuje potencjał, który może – choć nie musi – być wykorzystany w kolejnych tygodniach.
Główna bohaterka to Sam – aktorka i matka samotnie wychowująca trzy córki. Zajmowanie się nimi stara się pogodzić z pracą, lecz skutki jej działań są różne. Dzieci potrafią wytrącić ją z równowagi, a do tego prawie nie ma wolnego czasu, co uniemożliwia jej stworzenie z kimś związku. Better Things przedstawia codzienne życie kobiety.
Niestety pilot nie śmieszy. Czy próbuje? Kwestia trudna do oceny; chyba w większym stopniu miał przedstawić postacie. Zresztą, biorąc pod uwagę dostępny czas (niewiele ponad 20 minut), twórcy nie mogli w pełni zaprezentować atutów serialu. W każdym razie pierwszy odcinek pokazuje dość oklepane sceny. Nie znajdziemy w nich nic nowego ani świeżego, ale z drugiej strony interesujący dobór ścieżki dźwiękowej i potencjał tkwiący w pomyśle dają małą nadzieję na poprawę. Przecież aktorskie życie Sam – składające się z gry w różnych produkcjach oraz starania się o angaż – może być ciekawe. Szkoda, że podczas premiery zobaczyliśmy zaledwie jego ułamek.
Sprawy prywatne już tak dobrze nie rokują. W nich właśnie jest schematycznie, a do tego zwyczajnie nużąco. Sytuacja byłaby inna, gdyby widz zdążył związać się emocjonalnie z bohaterami, jednak na razie są mu obojętni. Sam wydaje się zbyt szorstka, nie budzi sympatii i za wiele scen z nią opiera się na tematach erotycznych. Jeśli chodzi o córki, najmłodsza chyba ma rozczulać i wykazywać się zaskakującą znajomością dorosłych kwestii, lecz na pierwszy punkt jest za wcześnie. Dziewczyna w średnim wieku dostała najmniej czasu. Mimo że rzuca tekstem zupełnie od czapy, to najbardziej intryguje. Natomiast najstarsza to typowa buntowniczka, trochę do przesady, bo działa odpychająco. Niby twórcy starają się opierać na naturalistycznym przedstawieniu codziennego życia, ale czynią to nieskutecznie.
Najlepiej wypadła koleżanka Sam spotkana podczas angażu do roli. Nieirytująca, dobrze wyważona postać, od razu zwracająca na siebie uwagę, chociaż przyczyną udanego wejścia jest również aktorka – Constance Zimmer, którą można kojarzyć z UnREAL albo trzeciego sezonu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. Liczę, że jej udział w kolejnych odcinkach będzie większy.
W fabule trafiają się pewne sekrety (np. dotyczący tajemniczego amanta Sam), ale nie działają zgodnie ze swoim przeznaczeniem – czyli jak cały pilot Better Things, po którym nie ma się ochoty kontynuować oglądania serialu. Część widzów prawdopodobnie już podziękuje twórcom tej produkcji, czemu nie sposób się dziwić. Zbyt wyraźnie brakuje dobrego humoru, sympatycznych bohaterów lub chociaż wartej śledzenia historii – ogólnie czegoś, co by za tydzień przykuło do ekranu. Nadzieja na poprawę nie może pełnić tej roli.
Poznaj recenzenta
Krzysztof LewandowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat