Botoks: odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 31 stycznia 20184. odcinek Botoksu składa się praktycznie w całości z wydarzeń znanych z obrazu kinowego. Jak łatwo się domyśleć, nie działa to na korzyść serialu.
4. odcinek Botoksu składa się praktycznie w całości z wydarzeń znanych z obrazu kinowego. Jak łatwo się domyśleć, nie działa to na korzyść serialu.
Zacznijmy jednak od pozytywów. Miniserial Patryk Vega posiada dość przyjemną czołówkę, w której widać inspirację amerykańskimi formatami. Zdjęcia rentgenowskie i intrygująca muzyka tworzą kolaż, który zachęca do zapoznania się z obrazem. Wstęp może przywodzić na myśl chociażby początek House M.D., gdzie w odpowiedni klimat wprowadzał nas hipnotyczny utwór Teardrop brytyjskiego zespołu Massive Attack. W przypadku Botoks oczywiście nie ma mowy o aż tak ciekawej kompozycji, ale czołówka jest na tyle interesująca, aby pozostawić w pamięci odbiorcy pozytywne wrażenia.
Jeśli chodzi o warstwę fabularną omawianej odsłony serialu Botoks, to niestety mamy tutaj dramat w kilku aktach. Po raz kolejny wątek Marka schodzi na dalszy plan, a pierwszoplanowe role odgrywają bohaterki filmu: Daniela, Beata, Magda i Patrycja. Panie przechodzą wielkie zmiany, podejmują życiowe decyzje i odwiedzają egzotyczne kraje. Wszystko dzieje się tak szybko, że widz nie ma nawet sekundy na refleksję. Zawiodą się więc ci, którzy liczyli że serial rozwinie postacie, podbuduje psychologicznie bohaterów, pokazując ich życie wewnętrzne. Można odnieść wrażenie, że Patryka Vegi jako twórcę nie interesują tego typu rozwiązania fabularne. Najważniejsza wydaje się tu pogoń za ciętą ripostą.
Prawie każdy dialog, każda krótka wymiana zdań czy lakoniczny one liner muszą mieć w sobie podsumowujący żart, grę słowną czy chociażby dziecięcą rymowankę. Patryk Vega wychodzi ewidentnie z założenia, że dialogi nie mogą być atrakcyjne bez żywcem wyjętej z memów nowomowy, wulgarnych ripost czy głupkowatych wierszyków. „Każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk”, „Chcę zrobić sobie tunning podwozia” (o operacji plastycznej kobiecych narządów płciowych), „Dla mnie kobieta chirurg to jak świnka morska. Ani świnka – ani morska”. Powyższe przykłady to tylko próbka tego, z czym mamy do czynienia w omawianym odcinku. Większość jest tak wulgarna i prostacka, że nie dałoby się tego przytoczyć w recenzji, bez uczucia zażenowania.
Tendencja do intensyfikowania takich „ozdobników” w dialogach jawi się jako główna idea Botoksu. Ma śmieszyć, szokować, bulwersować. Po co wchodzić głęboko w postacie, po co tracić kolejne godziny na dopracowywanie scenariusza, gdy możemy przy pomocy chwytliwych gier słownych przyciągnąć przed ekrany spragnionych skandalu widzów.
Tego typu rozwiązania dość mocno rzutują na jakość fabuły. Jest ona pretekstowa, chaotyczna, nieautentyczna. Jak inaczej, jeśli nie w kategorii anegdotki, można traktować erotyczny taniec na stole podczas rozmowy kwalifikacyjnej, obsceniczne zachowania chirurga w trakcie operacji narządów płciowych nastolatki czy trójkąt dwóch atrakcyjnych Polek z czarnoskórym taksówkarzem w Paryżu. Gdzie znaleźć modelkę potrzebną do prezentacji zabiegu kobiecych narządów płciowych przed międzynarodową publiką? Wystarczy zapytać sprzątaczki. Jak uzyskać podpis wpływowego lekarza, gwarantujący jakość niedziałającego leku na płodność? Dziki seks na afrykańskiej sawannie powinien załatwić sprawę.
Z prędkością wystrzałów karabinu maszynowego padają kolejne grypsy i mijają następne sceny. Patryk Vega odhacza etapy wątków głównych, przechodząc od jednego szokującego momentu do drugiego. Gdzieś w tle majaczy ważny dyskurs o polskiej służbie zdrowia, jednak Botoks stawia akcenty nie tam, gdzie trzeba, bezlitośnie trywializując sprawę. To żaden głos w dyskusji, tylko próba zdobycia taniego poklasku, przez podpięcie się pod newralgiczny dla wszystkich Polaków temat.
Jest i dobra nowina dla tych, którzy postawili sobie za punkt honoru obejrzenie serialu Botoks do samego końca. Omawiany odcinek skupia najbardziej mroczne i żenujące momenty filmu. Dalej musi już być tylko lepiej. W kolejnych epizodach powróci Marek, którego postać jest nakreślona o niebo lepiej niż wszystkich pozostałych razem wziętych. Można więc mieć nadzieję, że dzięki formie serialu, całość nabierze jakiegoś kształtu i zacznie przypominać opowieść fabularną, a nie młodzieżowy portal internetowy ze świńskimi memami.
Źródło: zdjęcie główne: Anna Gostkowska, Copyright (C) Vega Investments
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat