Cząstki kobiety – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 7 stycznia 2021Vanessa Kirby i Shia LaBeouf wystąpili w nowym filmie Kornéla Mundruczó, reżysera nagrodzonego w Cannes Białego Boga. Czy udało mu się utrzymać wysoki poziom? Przeczytajcie naszą recenzję.
Vanessa Kirby i Shia LaBeouf wystąpili w nowym filmie Kornéla Mundruczó, reżysera nagrodzonego w Cannes Białego Boga. Czy udało mu się utrzymać wysoki poziom? Przeczytajcie naszą recenzję.
Czy da się posklejać świat, który w jednej sekundzie roztrzaskał się na miliony kawałków? Czy małżeństwo, które straciło dziecko w czasie porodu, jest w stanie ze sobą dalej żyć? Czy ta tragedia dotyczy tylko matki i ojca, czy może też dotyka wszystkich wokół nich? Na te pytania stara się odpowiedzieć Kornél Mundruczó w filmie Cząstki kobiety. Reżyser nie sięga po półśrodki. Przez pierwsze 20 minut filmu każe widzom towarzyszyć Marthie (Vanessa Kirby) i Shawnowi (Shia LaBeouf) w domowym porodzie, który nie kończy się szczęśliwie. Cały proces jest bardzo realistycznie pokazany. Nerwowa atmosfera dawno wyczekiwanej córki jest mocno wyczuwalna. Stres miesza się z euforią. Przyszli rodzice wykonują wszystkie polecenia położnej. Nic nie zwiastuje horroru, który zaraz się wydarzy i bezpowrotnie zmieni ich życie.
Martha i Shawn nie są może idealnym małżeństwem. Wywodzą się z różnych klas społecznych. Chcą być niezależni. Ona pochodzi z bogatego domu, on jest budowlańcem bez wykształcenia, a to niezbyt podoba się matce jego żony. Kobieta jest bardzo apodyktyczną osobą. Myśli, że każdy problem można rozwiązać pieniędzmi. Gdy więc jej dopiero co narodzona wnuczka umiera, szuka winnego i znajduje go w położnej. Żądza sprawiedliwości wiąże się z długim i widowiskowym procesem, który cały czas przypomina wszystkim o tym, co stracili.
Scenariusz autorstwa Kate Weber jest świetnie napisany, pokazuje problem i ból po stracie dziecka z wielu stron. Mamy więc Marthę, która nie radzi sobie z nową rzeczywistością. Odpycha wszystkich, również męża. Chce to wszystko sama przepracować. Choć emocjonalnie sobie nie radzi, twierdzi, że jest silna i nie potrzebuje pomocy. Jest też Shawn, który tak samo jak żona jest zdruzgotany tym, co się wydarzyło, ale nie ma w nikim oparcia. Żona na tyle ma w nosie jego ból, że nie pozwala mu nawet pochować ciała córki, tylko oddaje je uniwersytetowi. Takie rzeczy popychają mężczyznę w coraz to gorsze nałogi. Twórcy nie stają po żadnej ze stron, pokazują natomiast, że ta tragedia nie zostaje tylko w czterech ścianach mieszkania małżeństwa, ale rozlewa się na całą rodzinę i znajomych. Wszyscy są tym dotknięci. Każdy również ma swoje zdanie na ten temat, a to nie pomaga.
Scena otwierająca jest świetnie skonstruowana. Kamera nie opuszcza naszych bohaterów ani na minutę. Wchodzi za nimi do każdego pokoju i łazienki. Widz czuje, że coś jest nie tak dużo wcześniej, niż jest to powiedziane, ale odsuwa od siebie tę myśl, licząc, że wszystko będzie dobrze. Po czym dochodzi do erupcji emocji. Szkoda, że cały film nie jest w ten sposób poprowadzony. Niestety, później reżyser wpada w pewną manierę zbyt długich ujęć i takiego błąkania się razem z bohaterami. Rozumiem, że ten zabieg ma pokazać zagubienie mentalne postaci, ale po pewnym czasie staje się to męczące i strasznie wydłuża produkcję trwającą ponad 2 godziny.
Problemem jest także niepotrzebne wrzucanie różnych wątków do scenariusza, które nie mają większego znaczenia, jak choćby romans Shawa z kuzynką Marthy, prawniczką, którą gra kompletnie niewykorzystana Sarah Snook. Niestety, takich pobocznych, do niczego nie prowadzących historii jest więcej.
Te zgrzyty wynagradza świetna gra aktorska Kirby i LaBeoufa. Widz naprawdę czuje ich ból. Nie ma w tym ani grama fałszu. LaBeouf słynie z tego, że często go ponosi i wchodzi w niektóre sceny zbyt emocjonalnie, ale przy tym projekcie reżyserowi udało się go opanować. Shawn w jego wykonaniu jest człowiekiem spokojnym, starającym się być oparciem dla żony. Jednak gdy mężczyzna wyczuwa, że ona wręcz się nim brzydzi, zaczyna się załamywać psychicznie. Widzimy ten jego upadek i mu współczujemy, a to nie jest wcale taka łatwa sztuka. Kirby też po mistrzowsku wywiązuje się z powierzonej roli. Gra jak w letargu. Widać po jej bohaterce, że ma dosyć tego, że każdy jej mówi, jak ma się czuć, jak powinna sobie radzić ze złością i smutkiem. Ciekawie wypada także Molly Parker jako położna. Widz do końca nie wie, czy to, co się wydarzyło, zostało spowodowane jej niekompetencją, czy może było po prostu wypadkiem i skutkiem tego, że poród odbywał się w domu, a nie w szpitalu, gdzie znajdują się specjaliści i odpowiednia aparatura, której można użyć w takich sytuacjach.
Cząstki kobiety dotykają bardzo drażliwego tematu i na pewno wywołają wiele dyskusji po seansie. Pomimo kilku potknięć jest to film potrzebny, starający się dać głos każdej ze stron, a takich produkcji nam brakuje.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat