Deadpool #01: Nuworysz z nawijką – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 23 stycznia 2019Fani Deadpoola mogą znów spotkać swojego ukochanego Najemnika z nawijką, chociaż trzeba przyznać, że jest to wcielenie nietypowe.
Fani Deadpoola mogą znów spotkać swojego ukochanego Najemnika z nawijką, chociaż trzeba przyznać, że jest to wcielenie nietypowe.
W Polsce marka Marvel Now 2.0 konsoliduje serie, które oryginalnie wychodziły chociażby pod szyldem All New All Different Marvel i rozpoczynały nowe uniwersum zrestartowane w Tajnych Wojnach. Restart dotknął również Deadpoola, rozpoczynają w 2015 roku czwartą serię przygód niesfornego antybohatera. Deadpool #01: Nuworysz z nawijką, która zazwyczaj ma za zadanie rozpocząć nowe przygody, tutaj wprowadza raczej aktualizację status quo bohatera, który został fundatorem Avengers i zebrał własną drużynę. W kolejnych zeszytach zarysowana i zamknięta zostaje intryga, która ma na celu podkopanie autorytetu (choć brzmi to nieprawdopodobnie) Deadpoola.
Trzeba jasno powiedzieć, że największym problemem z nową serią jest jej główny bohater. Dla fana, który od lat widział, jak Wade Wilson uosabia absurd czy parodię, wersja biznesowa jest czymś co najmniej dziwnym. Oczywiście, w swojej historii Deadpool miał chwile powagi, tragedii lub dość normalne, ale nie były to zmiany trwałe i nie miały większego wpływu na samego bohatera, zawsze wracał do swojego chaotycznego zachowania. Dlatego widząc go w garniturze nonszalancko narzuconym na charakterystyczny, czerwony strój, z wypowiedziami, które bardziej pasują Tony’emu Starkowi, czytelnik czuje zagubienie. Gdzie nasz pyskaty najemnik i co na jego miejscu robi ten nudziarz w gajerze? Bezczelność wracała mu jedynie podczas zachwalania gadżetów ze swego sklepu. I skąd w nim takie zdolności przywódcze, które pozwoliły mu założyć własną drużynę, gdzie każdy pełniący obowiązki Deadpoola występuje w odpowiednio czerwonym stroju?
Poczucie zagubienia nie opuszcza czytelnika również w dalszej części tomu, gdzie „nasz” Deadpool zaczyna przypominać samego siebie, jednak niektóre wydarzenia zdają się wynikać z czegoś, czego czytelnik nie miał okazji przeczytać. Po nerwowym przekartkowaniu wcześniejszych stron (i poprzednich tomów) przychodzi pogodzić się z faktem, że fragment historii gdzieś się zagubił. Trochę psuje to odbiór komiksu, nawet dla czytelnika zaznajomionego z przeplataniem się wydarzeń między seriami. Być może dobrym pomysłem byłoby zachowanie okładek zeszytów i tzw. „recap pages”, szczególnie, że serie takie jak Deadpool zawierają dodatkowe smaczki i polscy fani sporo tracą przez ich brak. A streszczenia dotychczasowych wydarzeń, choć na pierwszy rzut oka zbędne w wydaniach zbiorczych, mogą przynieść również odwołania do wydarzeń, które nie znalazły się w polskich wydaniach a są ważne z punktu widzenia fabuły.
Pierwszy tom nowej serii przedstawia historię prostą, chciałoby się rzec, że wręcz banalną. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że do pewnego stopnia sposób poprowadzenia fabuły pasuje do Najemnika z Nawijką. Nie jest to jednak tom, który zostanie w pamięci na dłuższą chwilę i raczej wypełnia historię bohatera niż ja tworzy.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat