

Dexter: Grzech pierworodny szybko odpowiada na pytanie, co się stało z tytułowym bohaterem po wydarzeniach z finału Dexter: New Blood. Ukazanie młodości mężczyzny w momencie mierzenia się z własną śmiercią jest doskonałym punktem wyjścia. Życie dosłownie przelatuje mu przed oczami, a my to wszystko oglądamy w podziale na odcinki. Taki prosty zabieg może się podobać, bo od razu pokazuje pomysłowość twórców i uzasadnia powstanie tej produkcji.
Pierwsze trzy odcinki dobrze budują konwencję. Scenarzyści łączą rzeczy znane fanom pierwowzoru i ukazują, jak Dexter został Dexterem. To taka geneza postaci, która w niczym nie zaskakuje. Czy dowiadujemy się czegoś, czego nie wiedzieliśmy? Wiele powiedziano o przeszłości Morgana w oryginalnym serialu, więc jego pierwsze zabójstwo, nauka nowego "fachu" i walka z utrzymaniem w ryzach "mrocznego pasażera" nie wzbudzają większych emocji. Nie pomyślałem: "Fajnie, że zdecydowano się przedstawić te wątki". Serial jest solidny i poprawny, jednak trzy pierwsze odcinki mnie nie zachwyciły. Nie mają też jakiejś szczególnej dynamiki czy energii, które nadałyby temu głębszy sens.
To wpływa na to, że Dexter: Grzech pierworodny można odbierać dwojako. Serial może obejrzeć osoba, która kompletnie nie zna tej konwencji ani historii z poprzednich produkcji. Nie brakuje w nim znajomych postaci i fanserwisu, ale historia jest tak jasno przedstawiona, że nikt się nie pogubi. Nie zdziwię się, jeśli wielu widzów odbije się jednak od tego tytułu. Pierwsze sezony Dextera bardziej angażowały, sprawniej wprowadzały w mroczny klimat i lepiej ukazywały zakamarki umysłu seryjnego mordercy.
Nie da się jednak ukryć, że Grzech pierworodny ma też zalety. Twórcy mieli ciekawy pomysł, nieźle ukazali wyzwania młodego Dextera i jego błędy, które popełnił przez brak doświadczenia. To nie jest jeszcze ten Dex, którego dobrze znamy. Patrick Gibson świetnie wpasował się w specyfikę postaci, co w połączeniu z głosem wewnętrznego "ja" (w wykonaniu Michaela C. Halla) daje wyśmienity i klimatyczny efekt. Każdy aktor nieźle oddaje bohatera z oryginału, choć czuć, że muszą jeszcze odnaleźć się w tych rolach, by mogły one w pełni wybrzmieć. To na pewno mocne akcenty produkcji, budujące dobrą rozrywkę.
Wszystkie elementy układanki są na swoim miejscu: specyficzna i wyjątkowa konwencja znana z Dextera, fajny pomysł na fabułę, perspektywa seryjnego mordercy, który chce zabijać tylko winnych, a także dobra obsada. Jednak w realizacji – przynajmniej tych trzech odcinków – czegoś brakuje. Do tego retrospekcje z życia Harry'ego Morgana, ojca bohatera, niepotrzebnie wybijają z rytmu. Seans powinien być angażujący i ekscytujący, a pozostawił mnie z obojętnością. Dexter: Grzech pierworodny nie wywołuje u mnie zbyt wielu emocji. To chyba największy grzech młodego Dextera. Ogląda się go nieźle i tylko tyle.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


