Diabolik - recenzja filmu [Octopus Film Festival 2022]
Co może wyjść z połączenia Batmana, Bonda i tajemniczego mściciela nazywanego Cieniem? Włoska interpretacja szpiegowskich historii komiksowych spłodziła Diabolika, który doczekał się drugiej adaptacji filmowej.
Co może wyjść z połączenia Batmana, Bonda i tajemniczego mściciela nazywanego Cieniem? Włoska interpretacja szpiegowskich historii komiksowych spłodziła Diabolika, który doczekał się drugiej adaptacji filmowej.
W Stanach Zjednoczonych rządził Batman, Francja miała swojego Fantomasa, natomiast Włochy zaproponowały w 1962 roku Diabolika. Przygody słynnego złoczyńcy sprzedawały się w milionach egzemplarzy, bijąc rekordy popularności i przyczyniając się do powstania komiksowego podgatunku – Fumetti Neri. Były to historie z twórczości awanturniczej, przełamujące tabu, bawiące się brutalnością i nagością. W 1968 roku Diabolik doczekał się pierwszej filmowej adaptacji (reż. Mario Bava), natomiast po wielu latach pojawiła się nowa wersja, za którą odpowiadają bracia Antonio i Marco Manettich. W nowym wydaniu możemy zobaczyć zatem mroczną i romantyczną historię tytułowego antagonisty, który w fikcyjnym włoskim mieście Clerville pod koniec lat sześćdziesiątych spotyka na swojej drodze femme fatale, Evę Kant.
Diabolik nawiązuje oczywiście w swoim gatunkowym rodowodzie nie tylko do pulpowych historii, ale też do kina szpiegowskiego, noir i zagadek detektywistycznych. Nieuchwytny złoczyńca, piękna kobieta jako obiekt jego zainteresowań oraz prawy Inspektor Ginko, który zrobi wszystko, żeby zapanowała sprawiedliwość. Wszystkie te składniki nie oznaczają jednak, że będzie to historia łatwa do przewidzenia.
Scenarzyści zaproponowali w Diaboliku liczne twisty, więc przynajmniej na papierze trudno o nudę. Przygodowy charakter całości wybrzmiewa, ale już w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że nie wszystkie elementy ze sobą zagrały. Film jest prowadzony w bardzo nierównym, wolnym tempie, co ma nawiązywać do pulpowych historii sprzed lat, ale przekłada się przy takim metrażu na trudności w odbiorze. Manieryczny montaż oznacza, że przez pięć minut będziemy patrzeć na bohatera wybierającego odpowiednią płytę winylową, ewentualnie zmuszeni zostaniemy do rozkoszowania się długim ujęciem na kamienicę, krążąc wokół niej i czekając do momentu, aż bohaterowie postanowią porozmawiać. Nie dla wszystkich będzie to wada, bo wystylizowana otoczka buduje klimat miasteczka, ale nie na każdym etapie filmu łatwo jest wsiąknąć w tę historię.
Niekiedy różne konwencje gryzą się ze sobą i Diabolik sprawia wrażenie, jakby twórcy nie byli do końca zdecydowani na artystyczny kierunek całości. W drugiej połowie filmu jest pod tym względem znacznie lepiej, bo dzieją się rzeczy widowiskowe w obrębie przyjętej skali, a także mamy wiele zabawnych i pomysłowych rozwiązań. Kiedy Bracia Manetti grają zamierzonym kiczem, działa to niesamowicie – jak w scenie z alfabetem Morse'a lub gdy Diabolik odkrywa przed nami kolejne swoje ukryte w infrastrukturze miejskiej włazy. Klimatyczne są również wszystkie jego maski, które pomagają mu odgrywać role polityków i policjantów. W tej beczce miodu musi się znaleźć jednak łyżka dziegciu – rozrywkowa strona Diabolika nie jest do końca wykorzystana. Długo czekamy na pierwsze mrugnięcia okiem, a kiedy nagle pojawiają się ironiczne nawiązania do komiksowej stylistyki, nie ma jeszcze pewności, czy jest to celowe, czy przypadkowe. Im bliżej końca, tym lepiej, ale nie wszystko ma okazję być odpowiednio zaadresowane, gdy historia wypełniona jest po brzegi zwrotami akcji, rabunkami, pościgami, romansem i szantażem.
Postać Diabolika jest groteskowa, ale też bardzo wiarygodna. W tym miejscu należy pochwalić aktorów – odtwórcę tytułowej roli, Lucę Marinelli, fame fatale Miriam Leone i Valeria Mastandrea jako Inspektora Ginko. Wczuli się kapitalnie w swoich bohaterów, bawiąc się manierami i wiarygodnie sprzedając nam ten świat. Z dobrą oceną można zostawić też twórców za to, jak podeszli do adaptowania materiału źródłowego, łącząc kicz z powagą i obdarzając szacunkiem dziedzictwo postaci. Trudno jednak wystawić im najwyższe noty. Historię dałoby się spokojnie uwspółcześnić właśnie poprzez montaż, może mniejszą ekspozycję i więcej wiary w widza, bo jednak dzisiaj już nadmierne tłumaczenie zawiłej fabuły nie jest mile widziane. Druga rzecz to finalne rozstrzygnięcia, bo romantyzowanie i sympatyzowanie ze zwyrodnialcem powinno zostać chociaż muśnięte. Warto byłoby odwołać się do moralności, wskazując na toksyczność relacji z Eve. Na to już nie było czasu, a szkoda. Może włosi zdecydują się na serial o Diaboliku i tam wszelkie niedopowiedzenia otrzymają szansę rozwinięcia?
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat