Dobranoc, Oppy - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Dobranoc, Oppy to wyjątkowy dokument o misji marsjańskich łazików Spirit i Opportunity. To także opowieść o odpowiedzialnych za nią ludziach – tak autentycznych historii łakniemy dziś jak kania dżdżu.
Dobranoc, Oppy to wyjątkowy dokument o misji marsjańskich łazików Spirit i Opportunity. To także opowieść o odpowiedzialnych za nią ludziach – tak autentycznych historii łakniemy dziś jak kania dżdżu.
Dobranoc, Oppy uchodzi za głównego faworyta przyszłorocznych Oscarów w kategorii Najlepszy film dokumentalny. Śpieszę donieść, że produkcja, którą od dziś możecie obejrzeć na platformie Amazon Prime Video, to jedna z tych małych wielkich opowieści potrafiących bez reszty poruszyć swoim ładunkiem emocjonalnym i w dodatku bezgranicznie zainspirować – do działania, refleksji nad własnym życiem, zadumy nad tym, że ludzkość nieustannie musi odnajdywać wyjście nawet z najbardziej beznadziejnego położenia. Historia bliźniaczych łazików marsjańskich, ochrzczonych przez NASA imionami Spirit i Opportunity, to prawdziwa perełka, która z jednej strony jest pierwszorzędną dokumentacją kosmicznej misji, jaka zdarza się raz na całe pokolenie, z drugiej staje się mocno sentymentalną w wydźwięku podróżą w stronę ludzkich marzeń o eksploracji Czerwonej Planety i uczynieniu możliwym tego, co wcześniej wydawało się niemożliwe. Nie liczcie jednak na napompowany ckliwością, patosem i tanimi chwytami emocjonalnymi dokument; Dobranoc, Oppy to przecież subtelna kronika triumfu człowieka w boju z przeciwnościami losu i bodajże najlepszy w całej historii X Muzy dowód na to, że więź łącząca roboty z ludźmi jest znacznie silniejsza, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Produkcję Amazona należy również uznać za unikalną celebrację kultury nerdowskiej – nawet mając na uwadze fakt, że głównymi bohaterkami opowieści są maszyny, które swoim wyglądem i "osobowością" niczym WALL-E podbiją nasze serca w błyskawicznym tempie. Siłą rzeczy w tej historii przychodzącej do nas wprost z Marsa każdy odnajdzie coś dla siebie.
Dla pełnego uzmysłowienia sobie, czym naprawdę jest dokument reżysera Ryana White'a, potrzeba nakreślenia kontekstu historycznego. U progu XXI wieku NASA zmagała się z coraz poważniejszymi problemami: kosztujący krocie program lotów wahadłowców spotykał się z coraz większym sprzeciwem opinii publicznej, zakończone porażkami misje Mars Climate Orbiter i Mars Polar Lander mogły na dobre zastopować eksplorację Czerwonej Planety, a w mediach zaczęła się debata o dalszym sensie istnienia agencji. Właśnie w takich warunkach pracujący dla niej naukowcy od lat 90. w pocie czoła rozwijali projekt dwóch bliźniaczych łazików marsjańskich, Spirit i Opportunity. Samo ich stworzenie było drogą przez mękę: pierwsza z maszyn oblewała większość testów inżynieryjnych, natomiast druga, choć nazywana przez twórców "prymuską", mogła stać się ofiarą innych niepowodzeń z awariami odpowiadających za lądowanie spadochronów na czele. Urządzenia zostały ostatecznie wystrzelone odpowiednio 10 czerwca i 8 lipca 2003 roku, by 4 i 25 stycznia kolejnego roku – po nierównej walce z wyrzuconymi w międzyczasie przez Słońce strumieniami fotonów – wylądować na powierzchni Czerwonej Planety. Prymuska Opportunity tuż po otwarciu swoich "oczu" pokazała naukowcom coś, czego ludzkość jak do tej pory nie widziała. Sęk w tym, że operująca w zupełnie innym rejonie jej siostra nie dawała żadnego znaku życia...
Jedna z początkowych sekwencji Dobranoc, Oppy przedstawia moment, w którym obdarzony przez naukowców pewnym stopniem autonomii podejmowania decyzji łazik z nieznanych przyczyn zatrzymuje się – chwilę później widzimy, że maszyna w rzeczywistości rejestruje własny cień, którego w jakimś stopniu się "przestraszyła". Ta piękniejsza niż życie scena określa reguły gry dokumentu White'a: nie dostajemy specjalistycznego i hermetycznego wykładu o technologicznych uwarunkowaniach misji Spirit i Opportunity. Widzowie powinni nastawić się na jedyną w swoim rodzaju historię o rodzicach (inżynierach i naukowcach NASA) i ich dzieciach (łazikach). W powyższej metaforze nie ma zresztą żadnego przypadku; z każdą kolejną minutą seansu coraz mocniej czujemy, że pracownicy agencji widzą w pokonujących marsjańskie tereny urządzeniach swoiste latorośle, z których chcą być dumni. To właśnie dlatego w odniesieniu do bądź co bądź maszyn pada na ekranie tak wiele określeń zaczerpniętych z ludzkiego życia: nazwy chorób, wiek dorastania, subtelne i mocniejsze komendy kojarzące się z metodami wychowawczymi. Jeden z inżynierów wprost przyzna, że Opportunity ma "oczy" i wzrost przywodzący na myśl człowieka: 157 cm, a przed jej wystrzeleniem pytał siebie często, czy jego "dziecko" jest już gotowe na konfrontację z obcym światem pełnym zagrożeń. White nie chce jednak podzielić się z nami wyłącznie lekcją z osobliwego rodzicielstwa; naukowcy systematycznie przypominają nam, że łaziki miały za zadanie odnaleźć na Marsie ślady wody o neutralnym pH, a ich misja według wstępnych założeń powinna trwać zaledwie 90 soli (dób marsjańskich, dłuższych od ziemskich o blisko 40 minut). Jak się już zapewne domyślacie, misja ta przeciągnęła się w niemający analogii sposób. Czuwający nad swoimi pociechami z Ziemi ojcowie i matki mieli zaskakująco wiele czasu na to, aby przyjrzeć się, jak ich dzieci wchodzą w dorosłość. Niekiedy na własną rękę, w innych momentach z nieocenioną pomocą opiekunów.
Dobranoc, Oppy to jednak nie tylko historia o prowadzonych na śmierć i życie bataliach Spirit i Opportunity z marsjańskimi skałami, kraterami, burzami piaskowymi i wirami pyłowymi. To także opowieść o ludziach, którzy odpowiadali za ich powołanie do istnienia: o kobiecie, która jako mała dziewczynka, gdzieś pomiędzy zabawą z krowami i świniami na wsi, zachwycała się historiami ojca o testach rakiet. O mężczyźnie, który w dzieciństwie rozkręcił radio, by przekonać się, czy ukrywa się w nim inny człowiek. Wreszcie o naukowcu, który poświęcił misji łazików właściwie większość swojego życia, by dziś wspominać je łamiącym głosem. Jak przystało na dobrych rodziców, ich rytm dnia zależał od możliwości działania maszyn – doba ziemska została zastąpiona marsjańską. Ton nadawał tu swoisty rytuał pracowników NASA: każdego poranka witali oni Spirit i Opportunity tematycznym utworem, który miał na celu rozbudzić nie tyle maszyny, co zjawiających się na stanowisku inżynierów i naukowców. Ta ścieżka dźwiękowa obejmuje Born to be Wild i poruszające swoją ekranową mocą sprawczą S.O.S. Abby; poczekajcie tylko na to, jaka piosenka towarzyszyła pożegnaniu Opportunity... Dzięki wspomnianym wcześniej osobom Dobranoc, Oppy z biegiem seansu zamienia się w kronikę wyjątkowej i nierozerwalnej więzi łączącej człowieka i maszynę. Czuć tu domieszkę matczynej czy ojcowskiej miłości, ale i przyjaźni, o której nieśmiało wypowiadają się pracownicy NASA, jakby wyznanie to było dla nich odrobinę wstydliwe, a najpełniej wybrzmiewało podparte niewinnymi, niemalże dziecięcymi marzeniami o przekraczaniu granic i odkrywaniu nieodkrytego. Tak autentycznych i zarazem inspirujących historii współczesne kino i telewizja potrzebują obecnie jak nigdy wcześniej.
Zasadność powyższej konkluzji potwierdzają w dodatku zabiegi, które wykorzystuje reżyser, aby wzmocnić siłę przekazu i uczynić własną opowieść jeszcze przystępniejszą. Z ekranu słyszymy więc czytane przez Angelę Bassett fragmenty dziennika misji, a archiwalne materiały i nagrane po latach wypowiedzi przeplatane są genialnie prezentującymi się sekwencjami animacyjnymi, które pokazują nam wędrówkę i "zachowanie" łazików – to trochę tak, jakby ujmujący swoją wdzięcznością WALL-E w podwójnej wersji wzlatywał na wyższy poziom człowieczeństwa, chcąc przynieść pokój ducha tęskniącym za nim ludziom. Podsumowanie Dobranoc, Oppy zaklęte jest przecież nie w sentymentach i próbie chwycenia odbiorcy za gardło; sprowadza się ono do konieczności przekazania pałeczki w międzypokoleniowej sztafecie. Spirit i Opportunity doczekały się niedawno swojej "wnuczki", Perseverance, a jej start ludzcy bohaterowie dokumentu mogli już obserwować ze swoimi pełnoprawnymi dziećmi. Historia zatoczyła koło? Raczej nigdy się nie kończy. I raz po raz przypomina nam, jak ogromne znaczenie mają dla niej Duch/Dusza i Możliwość.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat