„Doktor Who”: odcinek świąteczny „Ostatnia Gwiazdka” – recenzja
Oceniamy świąteczny odcinek 8. sezonu serialu "Doktor Who".
Oceniamy świąteczny odcinek 8. sezonu serialu "Doktor Who".
Doroczne oczekiwanie na świąteczny odcinek „Doktora Who” staje się już po prostu kolejną bożonarodzeniową tradycją. Wyczekujemy, czym tym razem zaskoczą nas twórcy – jak w świątecznym anturażu sprawdzi się nowy Doktor? O co chodzi z tym Świętym Mikołajem – wszak to postać niepasująca do whouniversum? Dla kogo to będzie tytułowa „Ostatnia Gwiazdka”? No i proszę. Na wszystkie pytania znamy już odpowiedzi. I trzeba przyznać, że są to odpowiedzi nadzwyczaj zadowalające.
„Doktor Who” to serial wyjątkowy i widzimy kolejne potwierdzenie tej zasady. No bo gdzie indziej w popkulturze ktoś potrafi sensownie wymieszać „Obcego” i „Incepcję” z postacią Świętego Mikołaja w samym środku intrygi? Moffat potrafi. Jak w poprzednich latach w świątecznych odcinkach bez najmniejszego poczucia obciachu garściami sięgał po pomysły z Dickensa czy Lewisa, tak tym razem sięgnął bliżej i pokazał, że można przenieść strach z „Obcego” do prostszej, krótszej telewizyjnej fabuły, a ideę śnienia rozegrać równie sprawnie jak Nolan (moim zdaniem wręcz ciekawiej i mniej pretensjonalnie).
Duet Capaldi-Coleman, który teoretycznie rozstawał się w poprzednim odcinku, ma się tu świetnie. I to zdecydowanie jeden z najlepszych odcinków – chemia pomiędzy aktorami, podobnie jak pomiędzy postaciami, które odgrywają, to klasa sama dla siebie. Niczym stare dobre małżeństwo zrobią dla siebie wszystko, wręcz czytają sobie w myślach, ale i potrafią punktowo dopiec sobie jednym dobrze wymierzonym zdaniem.
[video-browser playlist="638158" suggest=""]
A obok nich mamy jeszcze trzecią gwiazdę, Nicka Frosta jako Świętego Mikołaja. Naprawdę gwiazdę. I to uhonorowaną – jak rzadko – nazwiskiem w czołówce. Frost idealnie wciela się w archetyp Mikołaja. Ma brzuszek, brodę, głos jak trzeba, tupet co się zowie, notes ze wszystkimi nazwiskami i listami prezentów z poprzednich lat, no i renifera Rudolfa na pilota. I niczym dobra wróżka zjawia się, gdy tylko jest potrzebny, nie zrażając się złośliwymi uwagami o mandarynkach czy Doktorowym „Wesołej Wielkanocy!”.
Sama fabuła to opowieść o małej arktycznej bazie, gdzie oczywiście Doktor z Clarą wpadają z wizytą akurat w momencie ataku kosmitów. Obcy są straszni jak w popkulturze trzeba („Nazwaliście film »Obcy«?" - dziwi się Doktor. „To nic dziwnego, że co chwila macie tu inwazję”), żartów też nie brakuje, elfy są złośliwe i tak opryskliwe, że Thranduil byłby z nich dumny, a świąteczna piosenka Slade sprawdza się już nie pierwszy raz w tym serialu.
Odcinek ten to z jednej strony świetna świąteczna zabawa, a z drugiej – przygotowanie do kolejnego sezonu. Wyplątanie się (bądź domknięcie) puenty poprzedniej serii i stworzenie sytuacji wyjściowej na sezon kolejny. I myślę, że obie te funkcje „Ostatnia Gwiazdka” spełnia nadzwyczaj dobrze.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat