„Doktor Who”: sezon 9, odcinek 3 – recenzja
"Doktor Who" zawsze był serialem przygodowym, więc miło w końcu zobaczyć odcinek, który doskonale oddaje tę prawdę. Szczególnie że robi to dobrze.
"Doktor Who" zawsze był serialem przygodowym, więc miło w końcu zobaczyć odcinek, który doskonale oddaje tę prawdę. Szczególnie że robi to dobrze.
W poprzednim odcinku Clara mówiła o tym, że chce potworów, przygód, wybuchów, akcji i zabawy. Doktor potrafi spełniać takie prośby i czasem robi to nawet wbrew TARDIS. Tak było tym razem. W "Under the Lake" bohaterowie spotykają duchy; mała, niebieska budka nie jest z tego powodu zadowolona, a widzowie wręcz przeciwnie. Już od samego początku odcinka było wiadomo, że będzie on wywoływał gęsią skórkę na plecach, będzie klimat, tajemnica i ciągłe poczucie napięcia. Takie emocje uwielbiamy przeżywać, oglądając "Doctor Who".
Fabuła "Under the Lake" zbudowana została bardzo klasycznie i jest charakterystyczna dla serialu. Klaustrofobiczne wnętrza, mała grupa ludzi odcięta od świata skazana na siebie nawzajem oraz na Doktora oczywiście. To znany format, ale wciąż się sprawdza. Dzięki niemu mamy szansę przyjrzeć się bliżej bohaterom drugoplanowym, którzy przestają być jedynie szarą masą. Mają imiona, cechy charakteru, możemy o nich coś powiedzieć. Tak było też tym razem - w końcu chociaż na chwilę skupiono się na postaciach pobocznych, dając im ekranowy czas. Muszę przyznać, że tego mi brakowało, a przecież w "Doctor Who" zawsze pełno było świetnych, dobrze napisanych bohaterów drugoplanowych.
Warto też wspomnieć, że w odcinku Cass zagrała Sophie Stone, pierwsza głuchoniema aktorka, która ukończyła Królewską Akademię Sztuki Dramatycznej, i trzeba przyznać, że wyszło jej to bardzo dobrze. Jedną z idei "Doctor Who" jest szerzenie tolerancji i akceptacji dla inności, tym bardziej dobrze zobaczyć, że to nadal jest praktykowane.
[video-browser playlist="752732" suggest=""]
W "Under the Lake" zagrało prawie wszystko. Porządnie napisane zostały dialogi - były błyskotliwe, pełne humoru i ironii. Po raz kolejny świetne kwestie włożono w usta Doktora, a Capaldi gra je rewelacyjnie. Jego Doktor jest coraz bardziej świadomy, wyrazisty, ukształtowany. Z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej realny. To już postać z krwi i kości, głęboka, skomplikowana, nieprzewidywalna. Bardzo lubię takiego Dwunastego. Proporcje pomiędzy jego obcością a ludzkimi zachowaniami zostały doskonale rozłożone.
Tylko Clara irytuje coraz bardziej. Ta postać jest całkowicie wypalona i z utęsknieniem czekam na jej pożegnanie. Scena, w której Doktor próbuje się o nią troszczyć i sugeruje kolejny związek, to najsłabsza scena z całego odcinka. Całkowicie poza charakterem Doktora, a reakcja Clary była jeszcze gorsza. To kolejny odcinek, w którym panna Oswald kręci się z kąta w kąt i jest całkowicie bezużyteczna. W roli pomocnika zastąpiła ją tym razem Cass i można było się przekonać, jak dobrze to wyszło. Świeżo!
Czytaj także: Powstanie kolejny spin-off serialu „Doktor Who”
"Under the Lake" był też niezwykle klimatyczny i dynamiczny. Dużo się działo, nie było żadnych przestojów. Miło też zobaczyć nowe potwory, miło się znów zastanawiać nad tym, kim są, czego chcą i co będzie dalej - a takie pytania pozostawia po sobie ten odcinek. Rozbicie historii na dwa epizody to bardzo dobry pomysł, jest na co czekać, a końcówka zapowiada, że będzie ekscytująco. Do tego był to odcinek bardzo inteligentny i wymagający zaangażowania od widza, co zawsze jest plusem.
"Doctor Who" jest na bardzo dobrej drodze do tego, by na nowo rozpalić serca fanów. Dwuodcinkowe historie to strzał w dziesiątkę i z niecierpliwością oczekuję reszty sezonu. Dzieje się.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat