Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 16 listopada 2018W filmie Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda powracamy do świata wykreowanego przez J.K.Rowling, by oglądać kolejne przygody Newta starającego się powstrzymać Gellerta Grindelwalda. Czy ta podróż jest warta naszego czasu i pieniędzy? Sprawdzamy.
W filmie Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda powracamy do świata wykreowanego przez J.K.Rowling, by oglądać kolejne przygody Newta starającego się powstrzymać Gellerta Grindelwalda. Czy ta podróż jest warta naszego czasu i pieniędzy? Sprawdzamy.
Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald to ciąg dalszy historii rozpoczętej w Fantastic Beasts and Where to Find Them. Jak nie trudno było się domyślić, Grindelwald (Johnny Depp) ucieka z więzienia i rozpoczyna gromadzenie armii swoich wyznawców. Powoli szykuje się do wojny. Chce zniszczyć utrzymywany ostatnio pokój pomiędzy czarodziejami a mugolami. Według niego ludzkość zmierza w złym kierunku i tylko on może to zmienić. Trochę taki Thanos, tylko z magiczną różdżką. Jednak by jego plan się powiódł, musi zwerbować Credence’a, który ukrywa się gdzieś w Paryżu. Newt Scamander (Eddie Redmayne) rusza więc na poszukiwanie chłopca, by zdążyć przed Gellertem. Młody czarownik ma wsparcie Albusa Dumbledora (Jude Law), co może okazać się kluczowe w tej sprawie.
O ile pierwsza część filmu miała jeszcze jakąś spójną opowieść, która mogła widza zauroczyć i wciągnąć, tak w kontynuacji tego brakuje. Całość można byłoby upchnąć w trzydzieści minut. Jednak reżyser David Yates w porozumieniu z J.K. Rowling postanowił rozciągnąć tę historię do aż pięciu filmów. Co niestety czuć. W trakcie 133 minut seansu dostajemy mnóstwo dłużyzn i dialogowych zapychaczy. Do tego część znaczących postaci z poprzedniej odsłony zostaje zepchniętych na drugi, a czasem nawet i trzeci plan. Najlepszym tego przykładem jest Kowalski (Dan Fogler). Ten zabawny piekarz z polskimi korzeniami robi tutaj za tło. Pozbawiono go wszelkich humorystycznych dialogów. Rzadko kiedy się odzywa, w większości scen po prostu statystuje.
Po seansie Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald widz zostaje prawie z niczym. To jest taki prolog wydarzeń, które nadejdą. Tak naprawdę dopiero od tego punktu cała historia powinna się zaczynać. Reżyser i scenarzyści nie potrafili skutecznie umotywować bohaterów. Trudno zrozumieć, dlaczego Grindelwald jest akurat tym złym czarnoksiężnikiem, którego wszyscy się boją. Gardzi ludźmi, ale na tym jego diaboliczność się w tym filmie kończy. Można odnieść wrażenie, że reżyser liczył na to, że aktorzy swoją grą i mimiką zapełnią dziury w scenariuszu i oderwą uwagę widzów od niedoskonałości fabuły, którą prezentuje. Zresztą sam Depp nie dostaje zbyt wielu momentów, w których mógłby rozwinąć swój bogaty wachlarz umiejętności aktorskich. Yates nawtykał tylu bohaterów do owej opowieści, że czujemy ich natłok. Skopiował też pewne zagrania z poprzedniej części. Wtedy Newt uganiał się po mieście za Buchorożcem, a teraz dostajemy to samo tylko z magicznym Lwem z Chin. Brak w tym filmie oryginalnych rozwiązań. Konstrukcja całości chwieje się na glinianych nogach słabo wymyślonej intrygi.
Honoru tego filmu starają się bronić efekty specjalne, które w świetny sposób ukazują magię, różnorakie zwierzęta czy stwory zamieszkujące ten ukryty świat. Za każdym razem, gdy przechodzimy przez jakieś tajne przejście do innego wymiaru, czujemy, że jesteśmy w miejscu wyjątkowym. Życie w tym świecie obserwuje się z dużą przyjemnością. Niestety, bardzo krótką.
J.K. Rowling stworzyła przepiękny świat magii pełen tajemnic i mroku, niestety David Yates nie wie, co ma z nim zrobić, gdy nie ma w nim Harry'ego Pottera. Kompletnie nie czuje tej nowej historii. Miota się razem z operatorem, pokazując nam co chwila przejęte twarze bohaterów. Niestety, nic więcej z tego nie wynika. Podzielenie tej historii na pięć filmów to wielki błąd. Z prostego powodu. Rowling nie dostarczyła materiału na aż tyle produkcji.
Oczywiście fani Pottera nie wyjdą z pustymi rękami. Zobaczą młodego Dumbledora. Odwiedzą ponownie Hogwart. Tyle że to stanowczo za mało jak na ponad dwugodzinny seans. Trudno oprzeć się przekonaniu, że Warner Bros. chce wycisnąć z tej franczyzy, ile się da, a każda premiera to możliwość sprzedaży milionów gadżetów. I do tego się to wszystko niestety sprowadza. Z samej magii wspaniałej opowieści, jaką mieliśmy okazję oglądać przy okazji filmów o Potterze, nic nie zostało.
Gdzie obejrzeć ten film? Zobacz go w naszym repertuarze kin z opcją natychmiastowego zakupu biletu!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat