Fargo - sezon 4, odcinek 4 - recenzja
W nowym odcinku Fargo niewiele się wydarzyło. Ale jego niezwykły klimat oraz kapitalna muzyka sprawiły, że ten epizod oglądało się z wielką przyjemnością.
W nowym odcinku Fargo niewiele się wydarzyło. Ale jego niezwykły klimat oraz kapitalna muzyka sprawiły, że ten epizod oglądało się z wielką przyjemnością.
W najnowszym odcinku Fargo tempo wydarzeń wyraźnie zwolniło. Oglądaliśmy niewiele akcji, ale za to w końcu można było poczuć w pełni charakterystyczny klimat serialu. Praca kamery była znakomita, ale tak naprawdę to muzyka Jeffa Russo budowała atmosferę tajemniczości i napięcia oraz dostarczała emocji. To ona przywróciła magię serialu i nadawała ton epizodowi. Usłyszeliśmy też w nowej i fantastycznej wersji pełny główny temat muzyczny Fargo. Miód dla uszu.
Odcinek rozpoczął się intrygująco. Najpierw obejrzeliśmy przerażające i zaskakujące sceny w domu pogrzebowym (o tym w dalszej części recenzji), a następnie napad na ciężarówkę przewożącą broń. Ten rabunek wyglądał niezwykle efektownie, gdy płomienie okrążyły pojazd. Oczywiście zostały wygenerowane w komputerze, ponieważ w innym wypadku aktorzy by się poparzyli od ognia i zaczadzili. Ale nie zmienia to faktu, że prezentowało się to imponująco. Do tego scena trzymała w napięciu, gdy celowano w Calamitę z broni i poparzono go lufą. Ten początek robił wrażenie, dzięki czemu dalsza część odcinka zapowiadała się obiecująco.
Fargo w czwartym sezonie postawiło na styl kina gangsterskiego, więc historia rozwija się tak, jak można się tego spodziewać. Wrogie mafie udają, że jest pokój między nimi, a w rzeczywistości przygotowują się do wojny. Ale jak na ten serial przystało, jest w tym sporo humoru, tak jak wtedy, gdy Josto przyszedł rozprawić się z Gaetano. Nie można odmówić tego, że ta scena też nieźle trzymała w napięciu.
Natomiast Chris Rock, który wciela się w Loya Cannona, w końcu mnie do siebie przekonał. Co prawda dużą rolę odegrała w tym muzyka i praca kamery, ale zagrał solidnie i z wyczuciem. Uwierzyłam w jego bohatera, że jest groźnym przywódcą swojego syndykatu i kiedy przyjdzie odpowiednia pora, to bez skrupułów wyda rozkaz zabicia swoich wrogów. Jeszcze lepiej wypadł podczas sceny z Thurmanem, gdy ten przestraszony oddawał swój dług. Atmosfera była napięta i niepewna, dzięki Loyowi, który świdrował go oczami. Ostatecznie Cannon domyślił się skąd Smutny zdobył dosłownie brudne, ale świeżo wyprane pieniądze, co też było zabawne.
W odcinku nie zabrakło Deafy’ego i Odisa. Tym razem nieco bardziej bawiła nerwica natręctw tego drugiego, ponieważ Jack Huston wypadł bardziej przekonująco pod tym względem. Z kolei Timothy Olyphant skradł znowu show, opowiadając budzącą konsternację historię z Salt Lake. Jest w jego grze wiele swobody i lekkości, dzięki czemu epizod wydaje się jakby pogodniejszy.
Niespodziewanie wątek Ethelridy okazał się wyjątkowo interesujący. Dziewczyna zatrudniła się do sprzątania w domu u Oraetty Mayflower i odkryła jej mroczny sekret. Można było się domyślić, że ta postać jest seryjną morderczynią, ale skala jej działalności przygniatała, ponieważ liczba trofeów jest porażająca. W każdym sezonie Fargo oglądamy przynajmniej jednego zabójcę, ale jej „hobby” i tak zaskoczyło. Zwykłe porządki w domu przyniosły niezwykłe informacje. To dobrze.
Nie można zapomnieć o tym, że coś nawiedziło rodzinę Smutnych, a także ciotkę Ethelridy, gdy rozwieszała mokre pieniądze na sznurkach. W Fargo oglądaliśmy już pojawienie się statku kosmicznego, więc tajemnicza zjawa też nie powinna szokować. Natomiast klimat horroru, jaki udało się uzyskać w obu scenach nawiedzenia był genialny. Ciarki przechodziły po plecach z emocji i strachu. Choć ten nadprzyrodzony element fabuły zaskoczył i może nie do końca pasuje do serialu, to był tak dziwny i wciskający w fotel, że chciałabym, aby zjawa jeszcze powróciła w tym sezonie.
Najnowszy odcinek zatytułowany The Pretend War pod względem muzycznym i wizualnym był naprawdę wspaniały, dzięki czemu tak mnie wciągnął. Natomiast nie zignoruję faktu, że niewiele się w nim wydarzyło, ale na plus można zaliczyć to, że posiadał kilka elementów zaskoczenia. Napawa optymizmem, że z odcinka na odcinek czwarty sezon jest coraz lepszy i ciekawszy. Jeszcze tylko niech twórcy połączą akcję z tym niezwykłym klimatem i humorem, a znowu Fargo wzniesie się na swoje wyżyny. Oby tak się stało.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat