Fargo - sezon 4, odcinek 6 - recenzja
Fargo powolutku zaczyna się rozkręcać, ponieważ mafie ruszyły na wojnę przeciwko sobie. Napięcie wzrasta, ale emocje jeszcze nie sięgają zenitu. Jest coraz ciekawiej w czwartym sezonie. Oceniam.
Fargo powolutku zaczyna się rozkręcać, ponieważ mafie ruszyły na wojnę przeciwko sobie. Napięcie wzrasta, ale emocje jeszcze nie sięgają zenitu. Jest coraz ciekawiej w czwartym sezonie. Oceniam.
W Fargo wojna między mafiami w końcu się rozpoczęła, ale na decydujące starcie jeszcze poczekamy. Natomiast skończyły się podchody, ponieważ rozkazy zostały wydane. Każda ze stron została podrażniona, a także ma asa w rękawie, którego nie zawaha się użyć. Znowu polała się krew, ale śmierć nie dopadła tym razem nikogo istotnego dla fabuły. Atmosfera narasta, więc jest coraz ciekawiej.
Już na początku najnowszego odcinka został schwytany Gaetano. Z jednej strony te sceny były pełne napięcia, gdy Zelmare i Swanee przyszły go pojmać, a nie zabić. Z drugiej strony bawiły, ponieważ panie miały problem z jego podniesieniem, gdy upadł nieprzytomny. Dodatkowo Fadda zastrzelił przez pomyłkę Paolo, co było przykładem czarnego humoru. Natomiast Gaetano nie przejął się sytuacją, szaleńczo wyśmiał Loya, więc dostał łomot. Szkoda, że przez to tak mało było go w odcinku, ale w pozostałych wątkach też nie było nudno.
We włoskiej mafii Josto nie próżnował. Zyska sojuszników z Nowego Jorku, a do tego wydał rozkaz zabicia syna Loya. Scena, w której Antoon się zawahał i nie strzelił do chłopca, trzymała jeszcze bardziej w napięciu niż ta z Gaetano. Ostatecznie zamachowca zabił Rabbi, co też nieco porusza, ponieważ został niejako ukarany za okazanie serca. Do tego zimowe okoliczności tego tragicznego zdarzenia budziły wspomnienia z klasycznego, zaśnieżonego Fargo. W każdym razie emocji nie brakowało w tym wątku.
Warto wspomnieć, że po raz kolejny z bardzo dobrej strony pokazał się Chris Rock, który coraz lepiej odnajduje się w tej napiętej i poważniejszej atmosferze. Mimo wszystko nie gra z taką swobodą, jak Jason Schwartzman, który doskonale czuje Josto. Rock musi się wysilać, aby nadać swojemu bohaterowi charakter, a Schwartzman robi to z łatwością i precyzją. Obaj niewiele zdziałali w odcinku, ale grają solidnie, więc z zainteresowaniem ogląda się poczynania tych bohaterów. W tej rozgrywce żarty się skończyły. Szczególnie Josto nie przejął się losem brata, a do tego nakazał zabicie Satchela, skazując też swojego syna na śmierć. To bardzo bezwzględne działanie, aby dla władzy i kontroli poświęcić tak wiele, co trochę zaskakuje z jego strony.
W nowym odcinku Odis musiał wiele przecierpieć. Znalazł się między młotem, a kowadłem i teraz pracuje dla obu skłóconych obozów. Jego sytuacja jest tragikomiczna, ponieważ musi wykonywać rozkazy, a do tego jego nerwica natręctw i tiki nasilają się. Z perspektywy widza jest to nieco zabawne, ale dokładnie taki efekt chcieli osiągnąć twórcy. Odis również dostarczył dreszczyku emocji, gdy sięgał po broń, aby odebrać Włochom syna Loya. W ostatniej chwili powstrzymał go Calamita, ale przez chwilę wstrzymywało się oddech przez te coraz szybciej zmieniające się obrazki na ekranie. Ten zabieg zadziałał znakomicie, podobnie jak w końcówce odcinka z Antoonem.
Na dłużej na ekranie w tym epizodzie zagościła Oraetta Mayflower, która trafiła na dywanik do dyrektora w sprawie anonimowego listu o jej nieetycznych praktykach w szpitalu. Jessie Buckley znowu była fantastyczna. Od tego demonicznego uśmieszku aż ciarki przechodziły po plecach. Bohaterce znowu uszło wszystko na sucho, co i tak nie zmieniło jej morderczego zachowania. Ciekawe, jaką rolę odegra w wojnie między mafiami z Kansas City. Na pewno twórcy szykują niezwykły splot wypadków, który zaważy na jej wyniku, więc możemy zacierać ręce. Jak na razie jest raczej drugoplanową postacią czekającą na swój moment, podobnie jak Deafy, który chrupie sobie marchewki, obserwując wydarzenia z dystansu. Z rzadka pojawia się na ekranie w Fargo, a mimo to brakowało go w tym odcinku.
Z kolei rodzina Smutnych świętowała urodziny Ethelridy w niezbyt radosnych nastrojach. Ten początek odcinka miał bardzo niepokojący, wręcz mroczny klimat. To taka cisza przed burzą, która nastąpi, jeśli wierzyć początkowym napisom o uhonorowaniu pamięci ofiar.
Fargo w czwartym sezonie ogląda się coraz lepiej. Fabuła rozwija się nie za szybko, ale płynnie. Jest uporządkowana, więc wiemy, kto z kim trzyma, a każdy z bohaterów został już wciągnięty w wojnę, która się rozpoczęła. Jak zwykle twórcy świetnie budują klimat, co daje dużą przyjemność ze śledzenia losów postaci. W nowym odcinku nie brakowało scen pełnych napięcia, które pojawiały się w równych odstępach czasu. Dostarczył też trochę emocji, ale ich poziom nie jest tak wysoki, aby piać z zachwytu. Tym razem nie zginął nikt ważny, ale serial powoli się rozkręca, jakby szykowano się do skoku. Fabuła nie stoi w miejscu, a chęć zemsty i bezwzględność niedługo znajdą swoje ujście. Czuć krew w powietrzu w Fargo, co wzmaga apetyt na więcej!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat