Fear the Walking Dead - sezon 6, odcinek 3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016Szósty sezon Fear the Walking Dead imponuje jak nigdy. Twórcy zaserwowali kolejny dobry odcinek, w którym nie zabrakło emocji i akcji. A do tego zaskoczyli bardzo długo wyczekiwanym pojednaniem bohaterów, które wzbudziło mnóstwo pozytywnych uczuć. Oceniam.
Szósty sezon Fear the Walking Dead imponuje jak nigdy. Twórcy zaserwowali kolejny dobry odcinek, w którym nie zabrakło emocji i akcji. A do tego zaskoczyli bardzo długo wyczekiwanym pojednaniem bohaterów, które wzbudziło mnóstwo pozytywnych uczuć. Oceniam.
Gdy twórcy ogłosili, że szósty sezon Fear The Walking Dead będzie mieć formę antologii, to liczyłam na to, że różnica w porównaniu do poprzednich serii będzie bardziej widoczna. Dwa pierwsze epizody, choć były nieco dynamiczniejsze i żwawsze, to bardzo wyraźnie nie odmieniły tego serialu. Ale w najnowszym dostaliśmy dokładnie to, czego oczekiwałam od antologicznego odcinka. Osobna historia koncentrująca się na dwóch głównych bohaterach, którzy napotykają ludzi, radzą sobie z sytuacją i zabijają zombie. I to naprawdę świetnie zadziałało!
Najnowszy odcinek skupiał się na Al i Dwighcie, którzy wyruszyli na misję przydzieloną od Virginii, ale przy okazji realizowali własne cele, czyli kontynuowanie poszukiwań swoich miłości życia. A to zaprowadziło ich do biurowca, gdzie czekali na nich zarażeni (ludzie i zombie) i inne przeszkody. Skojarzenie ze Szklaną Pułapką jest słuszne, ponieważ twórcy chcieli osiągnąć dokładnie taki efekt i znakomicie im to wyszło. Bohaterowie przedzierali się na dach przez hordy zainfekowanych, przebijali się przez ściany i szyby wentylacyjne. Towarzyszyły im szczury, co dało do myślenia, dlaczego do tej pory nie pojawiały się w uniwersum The Walking Dead. Nie mogło też zabraknąć rozmów przez walkie-talkie. Z zainteresowaniem obserwowało się zmagania Dwighta i Al, dzięki temu, że działali w sposób zawodowy, tworząc po prostu fajny duet.
O ile pod względem akcji odcinek radził sobie dobrze, to fabuła wykazywała pewne słabości. Bohaterowie spotkali na swojej drodze ludzi, którzy według Al zachorowali na… dżumę. Mieliśmy już w Fear the Walking Dead wąglika, to czemu nie zaskoczyć widzów inną groźnie brzmiącą chorobą. A tak naprawdę to nie trzeba było jej nazywać, tylko skupić się na objawach, które same w sobie budowały napięcie. Przypadkowo też okazał się ten temat bardzo na czasie w związku z pandemią koronawirusa. To był średni motyw, bo jak to zwykle bywa, każdą chorobę da się uleczyć antybiotykami, które jak na zawołanie, znalazły się na dachu wieżowca, co pozwoliło uratować ludzi. Taki urok amerykańskich seriali i scenariuszy. Na szczęście nie wpłynęło to na pozostałą część fabuły czy pozytywny odbiór odcinka.
Pomijając kwestię tej niefortunnej choroby, to również z początku postać Nory nie przekonywała. Trudno uwierzyć w to, że najlepszym ubraniem na przetrwanie apokalipsy zombie jest garsonka. Twórcy próbowali to tłumaczyć tym, że przez tak długi czas nie wychodziła z budynku, ale nie brzmiało to przekonująco. Natomiast jej postać wybroniła się w scenie, gdy zabiła przemienionego przyjaciela. Jej wzruszenie chwytało za serce. A gdy dostała prawo jazdy od bohaterów z wizerunkiem Marka to ten gest wyzwalał emocje. Do tego ta zabawa w odgadywanie przez Dwighta i Al skąd byli zainfekowani przestała być tylko rozrywką, ale znalazła zastosowanie do podniesienia emocjonalnego aspektu odcinka.
Jednak twórcy zostawili to, co najlepsze na sam koniec. Cały odcinek bohaterowie wspominali o swoich ukochanych i pogoni za nimi. Althea nawet miała okazję porozmawiać z Isabelle przez radio, w czym wydatnie pomógł jej Dwight. Nie wywoływało to wielkich emocji, ale bardziej zaciekawienie, jak potoczy się ich historia. Natomiast doczekaliśmy się ponownego pojednania się Dwighta i Sherry. Ta niespodzianka pozytywnie zaskakiwała w samej końcówce. Ta wspólna scena była piękna i wzbudzała mnóstwo radości. Nie było w tym nic wymuszonego czy fałszywego. Po prostu czyste szczęście obu bohaterów. Kto by się spodziewał, że kiedyś pojawi się taki odcinek Fear the Walking Dead, który skończymy oglądać z szerokim uśmiechem na ustach.
Trzeci epizod sezonu 6A był bardzo dobry mimo kilku zgrzytów, na które w ostatecznym rozrachunku można było przymknąć oko. Twórcy postawili na rozrywkę i pomysłowość. Odcinek parł do przodu bez niepotrzebnego przedłużania, bo był wypełniony akcją oraz ludzkim dramatem i uczuciami. Nie zabrakło zainfekowanych zombie, których trzeba było unieszkodliwić (ciekawostką był ten zabalsamowany z domu pogrzebowego). Wciąż też w tle pojawia się tajemnicza grupa, jak i CRM, co wzmaga zainteresowanie historią. Przez chwilę również zobaczyliśmy Morgana, który ulepszył swoją efektowną broń, a widzowie nie zapomnieli, gdzie toczy się najważniejsza gra serialu. Ten epizod dobrze się oglądało przede wszystkim dlatego, że Dwight i Al wzbudzali sympatię, a na koniec dostarczył tyle radości. Brawo, o to chodzi!
Fear the Walking Dead - emisja serialu na AMC.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat