Fear the Walking Dead - sezon 6, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016W szóstym sezonie twórcom Fear the Walking Dead nie brakuje pomysłów na wciągające historie. Najnowszy odcinek był pełen dynamicznej akcji, efektownych wydarzeń, a także nie zabrakło w nim emocji. Kolejny epizod znowu zasłużył na pochwały.
W szóstym sezonie twórcom Fear the Walking Dead nie brakuje pomysłów na wciągające historie. Najnowszy odcinek był pełen dynamicznej akcji, efektownych wydarzeń, a także nie zabrakło w nim emocji. Kolejny epizod znowu zasłużył na pochwały.
W Fear the Walking Dead oglądaliśmy już antologiczny odcinek na wzór kryminalnych seriali, w których John prowadził śledztwo, próbując rozwikłać zagadkę morderstwa. Teraz przyszedł czas na epizod medyczny, w którym główną rolę odgrywała June. Twórcy pomysłowo sobie to wymyślili, aby ta bohaterka wraz z Sarą zajmowały się udzielaniem pomocy lekarskiej w zaimprowizowanej sali operacyjnej, w ciężarówce przerobionej na pewnego rodzaju karetkę. To również wymusiło nietypową pracę kamery, która wodziła za postaciami i ich poczynaniami przy ratowaniu życia Malcolma. Powodowało to lekkie zawroty głowy, ale przyczyniło się do zdynamizowania wydarzeń. W kolejnych scenach ten sposób kręcenia też dobrze zapracował, aby nadać im bardziej nerwowego charakteru podczas walki z czasem w udzielaniu pomocy rannym. Jednak nie łatwo było się do tego przyzwyczaić.
W nowym odcinku doszło do wybuchu w miejscu wydobycia ropy, które znamy z poprzedniego sezonu. Wydarzenia wyglądały bardzo widowiskowo. Wiarygodności dodawało im to, że bohaterów oblepiła ropa, więc cała akcja prezentowała się jeszcze bardziej dramatycznie, bo działali w trudnych warunkach. Dzięki temu wróciła również Luciana, której nie widzieliśmy od finału piątej serii. Nie odegrała znaczącej roli w odcinku, ale jej powrót cieszy również ze względu na to, że twórcy nie zapomnieli o tej bohaterce.
Najwięcej emocji dostarczała w tym odcinku Virginia, która nie zważając na nic, usilnie stara się złapać zdrajców pomagających tajemniczej grupie od motta pisanego sprejem w różnych miejscach. Brutalny początek epizodu zapowiadał, że temu tematowi twórcy poświęcą więcej czasu. Dodatkowo podkreślał, że Ginny znalazła się w trudnej sytuacji i jest coraz bardziej podenerwowana, co wyjaśniało jej bezwzględność wobec Wesa. Natomiast kulminacją wydarzeń był wspomniany wybuch oraz konfrontacja z June, która nie dała się jej sterroryzować. Stanęły naprzeciwko siebie dwie silne i zupełnie różne osobowości. Ich rozmowa całkowicie pochłaniała, bo aktorki grały z wyczuciem. June trzymała w szachu Virginię, co też trzymało w napięciu. A powagi i klimatu dodawał mrok, jaki panował w pomieszczeniu.
Colby Minifie gra bardzo krzykliwą i wygadaną postać, ale wychodzi jej to bardzo naturalnie. Nie ma w tym fałszu, choć charakter tej bohaterki potrafi działać na nerwy. Ale to dobrze, ponieważ jest dzięki temu wyrazista, interesująca i trochę nieprzewidywalna. W tym odcinku obejrzeliśmy mnóstwo zmian nastroju Virginii, która wyrasta na antybohaterkę serialu. Jej złe poczynania są determinowane po prostu miłością do siostry i budowaniem przyszłości dla ludzi, ale wysokim kosztem. Choć June w tym odcinku była pierwszoplanową bohaterką, to show skradła jej Ginny.
Epizod zakończył się smutno, ponieważ John postanowił uciec od Pionierów. Symbolicznie pokazano rozstanie June i Doriego poprzez rozjeżdżające się drogi. Każde z nich ma na głowie inne problemy i cele, ale ich obecny stan emocjonalny został dobrze wyjaśniony. Choć trzeba przyznać, że spodziewaliśmy się, że John pozbiera się po przeżyciach z czwartego odcinka, gdy wróciła do niego June. Dobrze, że twórcy rozgrywają ich wątek w taki sposób, dzięki czemu jest bardziej realistyczny i życiowy. Pozytywne i negatywne wydarzenia wpływają na bohaterów i mają swoje konsekwencje, co jest ważne dla budowania ciekawej fabuły.
Najnowszy odcinek Fear the Walking Dead był tak dobry, że mógłby stanowić nawet finał sezonu 6A. Historia rozwijała się w szybkim tempie, więc nie było mowy o nudzie. Ugryzienie Virginii w rękę przez zarażonego zaskakiwało, ale uporano się z tym problemem w tradycyjny, makabryczny sposób. Nie brakowało emocji, a do tego zobaczyliśmy kilka znajomych postaci, jak Sarę, Lucianę, a nawet Wendella. Brak Morgana, Alicii czy Dwighta był zupełnie nieodczuwalny. A to oznacza, że forma antologicznych odcinków sprawdza się w serialu bardzo dobrze. Oby twórcy utrzymali ten wysoki poziom epizodów do samego końca!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat