Fear the Walking Dead - sezon 8, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016Fear the Walking Dead powrócił z nowym odcinkiem drugiej części finałowego sezonu, który przypomniał nam, dlaczego ten serial powinien już dawno temu się skończyć.
Fear the Walking Dead powrócił z nowym odcinkiem drugiej części finałowego sezonu, który przypomniał nam, dlaczego ten serial powinien już dawno temu się skończyć.
W pierwszej połowie 8. sezonu Fear the Walking Dead nie pojawił się Victor, w którego wciela się Colman Domingo. Dlatego twórcy postanowili szybko nadrobić zaległości i skupili się w bieżącym odcinku właśnie na jego postaci. Zgodnie z tradycją serialu: skoro mamy nową serię, to dostajemy też nowego Stranda. Ma on nowe imię i fryzurę, innych ludzi wokół siebie, a nawet mówi w innym języku. Twórcy – chyba zainspirowani podróżą Daryla do Francji w The Walking Dead: Daryl Dixon – chcieli sprawić, że ich produkcja będzie bardziej międzynarodowa, bo w miejscu, w którym osiadł Victor, roiło się od Niemców. Niestety nigdy nie mieli dobrych pomysłów na tego bohatera i nic się pod tym względem nie zmieniło.
Spotkanie Stranda z Madison mogło wprawić nas w nostalgiczny nastrój – zwłaszcza gdy bohaterka zadrwiła z jego przemiany i kłamstw. Widzowie pewnie zgodzili się z jej komentarzami, mając w pamięci brutalne i dyktatorskie rządy w Wieży z poprzedniego sezonu. Twórcy starali się, aby metamorfoza Victora miała sens. Jednak wypadło to nieudolnie – wrażenie to spotęgowała scena, w której Madison i Strand zabarykadowali się przed atakującymi zombie. Zamiast uciekać lub szukać broni, urządzili sobie pogawędkę o przeszłości. Było to absurdalne. Nie trzymało w napięciu ani nie emocjonowało. Odbiór sytuacji pogorszyła sztywna gra Colmana Domingo i Kim Dickens.
W pewnym sensie „na ratunek” odcinkowi przyszedł Troy, który jednak nie został zabity przez Madison w 3. sezonie. Twórcy potrzebowali złoczyńcy w drugiej połowie 8. serii, więc Otto został przywrócony do życia. W końcu „nikt nie jest stracony, aż jest stracony”, prawda? Daniel Sharman z łatwością powrócił do roli. Co prawda jego występ nie powalił na kolana, ale na tle pozostałych aktorów wypadł on przyzwoicie i całkiem wyraziście.
Troy wyjawił, że zabił Alicię – jako dowód pokazał nawet charakterystyczną protezę ręki. Trudno powiedzieć, czy powiedział prawdę, czy tylko mąci w głowach bohaterów, ale dobrze działa to pod względem fabularnym. Z jednej strony zabicie bohaterki poza ekranem jest kiepską decyzją ze strony twórców – specjalnie narażają się na hejt widzów, dla których ta postać była jedną z najlepszych w całym serialu. Z drugiej strony taki obrót wydarzeń może okazać się ciekawszy, jeśli Alycia Debnam-Carey nie będzie mogła wrócić do produkcji. Do tego Troy i Madison zyskują powód do zemsty, co będzie napędzać fabułę. Clark chce ochronić PADRE, a Otto je przejąć, aby stworzyć sobie nowy dom. Prosty motyw, ale skuteczny do podtrzymania zainteresowania widzów do końca sezonu – o ile Troy przetrwa tak długo, aby gnębić głównych bohaterów w swoim socjopatycznym stylu.
Konfrontacja między grupą Troya a ludźmi Madison (w tym Daniela, June i Sherry) była źle przeprowadzona i pokazana. Wyglądała nierealistycznie, a nawet idiotycznie. Scena, gdy Otto groził młotkiem Victorowi, nie trzymała w napięciu, choć twórcy usilnie pragnęli wlać w nią jak najwięcej emocji.
Siódmy odcinek Fear the Walking Dead był kiepski. Znowu dała o sobie znać amatorszczyzna produkcyjna i scenariuszowa. Plus za to, że przynajmniej zachowano dobre i płynne tempo akcji. Nie zabrakło też upiornie wyglądających szwendaczy, a także kilku efektownych ujęć. Ujawniono, jaka jest stawka drugiej części 8. sezonu i na czym zależy postaciom, więc szkoda, że końcówka była taka nijaka. Trudno nawet mówić o cliffhangerze. Pozostało jeszcze pięć odcinków do zakończenia serialu, więc przy odrobinie cierpliwości uda się dobrnąć do finału. Dobijemy tego chodzącego trupa nazywającego się Fear the Walking Dead.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat