Fear the Walking Dead - sezon 8, odcinki 5 - 6 (półfinał sezonu) - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016Aktorom należą się wielkie słowa uznania za ostatnie dwa odcinki Fear the Walking Dead. Przy tak beznadziejnych scenariuszach zagrali tak dobrze, że dramatyczne wydarzenia okazały się w miarę znośne, a nawet emocjonalne.
Aktorom należą się wielkie słowa uznania za ostatnie dwa odcinki Fear the Walking Dead. Przy tak beznadziejnych scenariuszach zagrali tak dobrze, że dramatyczne wydarzenia okazały się w miarę znośne, a nawet emocjonalne.
Piąty odcinek Fear the Walking Dead to jeden wielki festiwal niedorzeczności. Scenariusz był pisany na kolanie i prawdopodobnie nikt nie zadał sobie nawet trudu przed rozpoczęciem zdjęć, aby go przeczytać i choć przez chwilę zastanowić się, czy cokolwiek w tej fabule ma sens. Nikt nie pomyślał, że to trochę dziwne, że 8-latka (!!!) przeprowadza radioterapię na dorosłej kobiecie, którą wcześniej jakimś cudem przeniosła na drezynę. Pytań jest więcej: czemu June ruszyła na pomoc Finchowi, zdając sobie sprawę, że chłopcu już nie pomoże w odróżnieniu od Grace? I tak nawet nie zobaczyliśmy, żeby w jakikolwiek sposób się nim zajęła. Dlaczego Dwight i Sherry zupełnie nie byli świadomi tego, że nie ma ratunku dla Fincha? Przecież to nie jest ich pierwszy dzień podczas apokalipsy zombie. Jaki miało sens odłączenie się Morgana od Mo i Grace? Po co komu była idiotyczna konfrontacja Shrike z Jonesem i cała sprawa ze stocznią, która nagle wypłynęła? To tylko wierzchołek góry lodowej, bo można te pytania mnożyć w nieskończoność. Najważniejsze dla scenarzystów było to, aby przeprowadzić bohaterów z punktu A do punktu B i na koniec uśmiercić Grace w wagonie medycznym. A jak miało do tego dojść, to nie miało dla twórców żadnego znaczenia. Najwyraźniej wyszli z założenia, że widzowie nie dostrzegą braku logiki w poczynaniach bohaterów.
I tak naprawdę to aktorzy odwracali uwagę od tych bezsensownych głupot, jakimi raczyli widzów twórcy. Należą im się wielkie słowa uznania za profesjonalne podejście do swojego zawodu. Mimo rozczarowującego scenariusza i marnych dialogów wlali w swoje postacie dużo serca i talentu. Nie byli groteskowi, a dramat bohaterów rzeczywiście poruszał i trzymał w napięciu. Karen David dała z siebie wszystko, dzięki czemu śmierć Grace, mimo dziwacznych okoliczności, wzruszała, a jej przemiana w zombie przerażała. Cisza, która zapadła po zabiciu przemienionej bohaterki, była uderzająca i powodowała smutek. Niestety przy niej dość blado wypadała Zoey Merchant wcielająca się w Mo, choć widać było, że się starała.
Warto też pochwalić scenografów, operatorów kamery i montażystów tego odcinka. Akcja rozgrywała się w efektownych miejscach – już wcześniej wagon medyczny robił wrażenie, a ruiny opuszczonego budynku prezentowały się interesująco. Na uwagę zasługują sceny, gdy bohaterowie płynęli motorówką, a potem łódką. Oglądaliśmy wiele ujęć, co pozwoliło zbudować wrażenie ciągłej sceny, ponieważ tło nie odwracało uwagi, a postacie były odpowiednio oświetlone. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ przez korony drzew co jakiś czas przebijało się słońce. Pod względem technicznym i wizualnym ten epizod Fear the Walking Dead imponował.
W piątym odcinku twórcom nie wpadło do głowy, aby znowu wciskać niepotrzebne wizje lub zwidy, co im się często zdarzało w przeszłości, ale w szóstym epizodzie nie oparli się tej pokusie. Morgan po śmierci Grace zaczął tracić zmysły i wpadł w szał mordowania. Opowiadał o tym kiedyś Rickowi w jednym z odcinków The Walking Dead, a teraz mieliśmy okazję zobaczyć, jak traci kontakt z rzeczywistością, nie pamiętając swoich czynów. Nie wyszło to dobrze, ponieważ te przeskoki czasowe wybijały z rytmu, a sama historia wydawała się bezsensowna. Twórcy chcieli, żeby widzowie wczuli się w to, co przeżywa Morgan, ale efekt był nieciekawy. Dobrze, że chociaż Lennie James, podobnie jak Karen David w poprzednim odcinku, podszedł do swojego występu na poważnie, pokazując nieprzeciętny talent aktorski.
Scenariusz szóstego odcinka był równie bzdurny. Co chwilę zza drzew wyskakiwały niespodziewanie postacie, a także dochodziło do dziwnych i pozbawionych sensu konfrontacji, które w ogóle nie emocjonowały. Niektóre to nawet mogły powodować śmiech i zażenowanie – jak ta, gdy dzieciaki i Ben pokonały grupę uzbrojonych rodziców na czele z Danielem, a potem Mo, Morgan i Madison po prostu przekonali ich, aby odpuścili. Ani trochę nie wzruszała śmierć Fincha, a po Austinie Amelio i Christine Evangelista było widać, że grali jak na autopilocie. Trudno im było wycisnąć z siebie jakieś emocje. Z kolei Jenna Elfman po prostu przyjęła groźną minę i zrobiła, co do niej należało.
W najnowszym odcinku powróciła Madison (Kim Dickens), która starała się ratować Morgana przed całkowitym pogrążeniem się w szaleństwie. Nie odegrała w epizodzie za dużej roli, bo tylko co jakiś czas się pojawiała i znikała z ekranu, ale to dobrze. Nie odwracała uwagi od Jonesa, którego historia dobiegała końca. Pożegnanie na plaży i przekazanie „pałeczki” Madison było nijakie, ale za to pochowanie Grace, odwiedzenie grobu Eastmana oraz przebłyski ze zmarłymi osobami, które były bliskie Morganowi, wzbudzały niezłe emocje. Fani na pewno docenili też nawiązania do The Walking Dead i pozostawienie radiowej wiadomości Rickowi. To ważne, że twórcy nie zapomnieli o przeszłości tej istotnej dla uniwersum postaci. Jego odejście okazało się najważniejszym wydarzeniem odcinka – w przeciwieństwie do uśmiercenia Shrike w banalny sposób i przejęcia PADRE przez Madison.
Dwa ostatnie odcinki Fear the Walking Dead były bardzo kiepskie pod względem dynamiki akcji i scenariusza. Drewniane i pozbawione sensu dialogi przypominają treści wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Mimo to twórcy bezmyślnie i uparcie się ich trzymali, co całkowicie psuło odbiór poszczególnych wątków. Ostatecznie Shrike i jej brat jako złoczyńcy też wypadli źle. Szkoda w tej całej sytuacji aktorów, którzy musieli pracować z tak miernym materiałem. Dobrze też, że nad serialem pracuje doświadczona ekipa filmowa, dzięki której produkcja wizualnie prezentuje się dobrze. Te elementy jeszcze trzymają garstkę fanów przy tym tytule.
Na koniec zobaczyliśmy scenę, w której osoba o jasnych włosach wysłuchuje wiadomości Madison i pakuje rzeczy należące m.in. do Alicii i Stranda. Najprawdopodobniej będzie to postać, którą znamy z poprzednich sezonów. Stanie na drodze głównych bohaterów w ostatnich sześciu odcinkach serialu. Natomiast po tak słabych epizodach utrzymywanie tajemnicy wokół tego człowieka nie zachęca do kontynuowania historii z Victorem, Lucianą i pozostałymi, ale już bez Morgana, którego będzie brakować...
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat