Filuś i Kubuś: sezon 1 - recenzja serialu
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Biblioteka Netflixa wzbogaciła się o kolejny serial animowany na podstawie popularnej gry. Tym razem padło na Cuphead od Studio MDHR, czyli produkcję, która powstawała przez 7 lat. Tak długi czas potrzebny był na przygotowanie kapitalnej oprawy audiowizualnej, która inspirowana jest klasycznymi kreskówkami. Czy serialowej adaptacji - w naszym kraju dostępnym pod swojsko brzmiącym tytułem Filuś i Kubuś - udało się zachować ten czar?
Biblioteka Netflixa wzbogaciła się o kolejny serial animowany na podstawie popularnej gry. Tym razem padło na Cuphead od Studio MDHR, czyli produkcję, która powstawała przez 7 lat. Tak długi czas potrzebny był na przygotowanie kapitalnej oprawy audiowizualnej, która inspirowana jest klasycznymi kreskówkami. Czy serialowej adaptacji - w naszym kraju dostępnym pod swojsko brzmiącym tytułem Filuś i Kubuś - udało się zachować ten czar?
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem, że The Cuphead Show w Polsce przemianowano na Filuś i Kubuś, wybuchnąłem gromkim śmiechem. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że tłumaczenie to, choć na pozór dziwne i pozbawione charakteru oryginału, tak naprawdę jest zaskakująco zgrabne i pomysłowe. Tymi samymi słowami można zresztą opisać cały pierwszy sezon nowego serialu animowanego. Twórcom udało znaleźć się idealny balans pomiędzy inspirowaniem się grami a dostarczaniem zupełnie nowych historii.
Animacja opowiada o przygodach dwóch braci, tytułowych Filusia i Kubusia, których głowy to... filiżanka i kubek. Brzmi to dziwnie, fakt, ale żyją oni w świecie zamieszkiwanym przez antropomorficzne zwierzęta i przedmioty, więc duet protagonistów świetnie do tego grona pasuje. Pewnego razu zachodzą oni za skórę samemu Diabłu, który w konsekwencji popada w prawdziwą obsesję na punkcie duszy Filusia. Wątek ten w nieco zmienionej formie pojawiał się też w grze i zdecydowanie znajdował się na pierwszym planie, tu zaś przewija się w tle i powraca od czasu do czasu. Cała reszta to odrębne historyjki i takie podejście, w połączeniu z krótkimi, trwającymi około 10 minut odcinkami, sprawdza się naprawdę dobrze. Dzięki temu na ekranie non stop coś się dzieje i nie sposób się nudzić. Niezależnie od tego czy macie na karku lat kilka, czy też kilkadziesiąt!
Duża w tym zasługa prostego, acz zwykle bardzo skutecznego, slapstickowego humoru. Bracia różnią się charakterem i temperamentem, co sprzyja częstym kłótniom, walkom i nieustannemu wpadaniu w tarapaty. To zaś prowadzi do niecodziennych przygód i zabawnych sytuacji. Dla twórców taki format był też doskonałą okazją do wplatania w odcinki innych postaci znanych z gry i udało się to zrealizować w naprawdę naturalny, niewymuszony sposób. W żadnym momencie nie czuć, że mamy do czynienia z produkcją wyłącznie dla fanów pierwowzoru, choć ci z pewnością bardziej docenią obecność pewnych bohaterów czy inne mrugnięcia okiem skierowane w ich stronę.
Najważniejsze jest to, że Filuś i Kubuś zachowali estetykę znaną z gry. To istotne, bo to właśnie ten element wyróżniał tytuł autorstwa Studio MDHR na tle konkurencji. Serial również przypomina produkcje gdzieś z okolic lat 30. ubiegłego wieku, takie jak Steamboat Willy czy dzieła wytwórni Fleischer Studios. Pewnych różnic jednak nie zabrakło i wygląda to tak, jakby twórcy zdecydowali się na delikatne uwspółcześnienie warstwy wizualnej: animacje są odrobinę płynniejsze, a na ekranie widzimy mniej filtrów, które postarzają obraz - zachowano jedynie drobny efekt ziarna. Nie zmienia to natomiast faktu, że patrzy się na to z przyjemnością. Seanse umila też świetny soundtrack z jazzową muzyką.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie polski dubbing. Obejrzałem odcinki dwukrotnie, raz w oryginale, a raz po polsku. Muszę przyznać, że rodzimi aktorzy brzmią bardzo podobnie do tych z angielskiej wersji językowej. W dialogach i piosenkach udało się zachować humor i lekkość, a i nazwy własne nie zawodzą: absolutnym mistrzostwem jest dla mnie zrobienie Dziadka Dzbana z Elder Kettle.
Filuś i Kubuś nie jest najlepszą adaptacją gier ani też najlepszą animacją dostępną w bibliotece Netflixa. Jest to natomiast serial krótki, lekki, ładny i przyjemny, dlatego doskonale sprawdza się jako odskocznia od codzienności i bardziej wymagających dzieł popkultury.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat