Gotham: sezon 3, odcinek 10 – recenzja
W bieżącym sezonie wszystkie seriale spod egidy DC prezentują zaskakująco zbliżony poziom - łącznie z odrębnym tożsamościowo Gotham, które ostatnio po raz kolejny pokazało się z dobrej strony.
W bieżącym sezonie wszystkie seriale spod egidy DC prezentują zaskakująco zbliżony poziom - łącznie z odrębnym tożsamościowo Gotham, które ostatnio po raz kolejny pokazało się z dobrej strony.
W zasadzie od początku emisji Gotham prosiło się o wykorzystanie Trybunału Sów. Wątek tajemniczej organizacji – umiejętnie prowadzony dotychczas w tle – sprawdza się w obecnym sezonie jako obietnica szerszego kontekstu. W Time Bomb ten motyw w końcu został silniej wykorzystany i udało się zawiązać intrygę, która zaangażowała większość głównych bohaterów. Cieszy przede wszystkim powrót Don Falcone’a, który mimo emerytury niezmiennie cieszy się ekranową i fabularną estymą. Rozmowa mafioza z głową Trybunału miała w sobie napięcie wyższej stawki, czuć było rangę postaci. Wmieszanie go w działania przestępczej masonerii wypada więc intrygująco, podobnie zresztą jak snuta tajemnica Mario, która zgrabnie zazębia się z całą historią.
Tropami machinacji ruszył oczywiście niezawodny James Gordon, ale póki co był zaledwie trybikiem, a ciekawiej wypadł nareszcie wątek Bruce’a, który spójnie skonsolidowano z główną osią odcinka. Tajemniczy klucz, który ma zaprowadzić do sekretu Trybunału Sów, to pomysł noszący w sobie nutę przygody. Z korzyścią wypadło także wprowadzenie Whisperers Gang, który funkcjonuje jako osobna, samodzielna strona ambarasu. Zaangażowanie różnych partii w jedną, interesująco kreśloną historię, to czołowy atut odcinka.
Także realizacyjnie utrzymał on satysfakcjonujący poziom, który dobrze wspiera łatwą przyswajalność serialu. Niezła była komiksowa bijatyka proto-Szpona i Volka, szefa ukraińskiego gangu przemytników. Każda faktyczna eksplozja (w tym przypadku samochodu Falcone’a) zawsze robi też lepsze wrażenie niż wątpliwa fatamorgana CGI. Za typowe dla konwencji przegięcie, a w konsekwencji minus, można zaś poczytać scenę przed szpitalem, w której najęci zabójcy zachowali się wyjątkowo głupiutko, maksymalnie utrudniając sobie zadanie.
Do kalejdoskopu groteski po raz kolejny dorzucono także obrazek graficznej przemocy. Ten pojawił się za sprawą zemsty Nygmy, który obmyślił całkiem absorbującą formę odwetu. Dylemat, przed jakim stawia Butcha i Tabithę, potrafił przykuć uwagę, głównie dlatego, że serial idzie za ciosem i znajduje odpowiednio niesztampowe kompromisy. Ujmą dla tego wątku jest Barbara, aktualnie najgorsza postać serialu, która irytuje sztucznością i przesadną ekspresyjnością szaleńca. Jest aktorską definicją przypadłości „trying too hard”, która kończy się efektem odwrotnym do zamierzonego. Plusik jej działań to kostium à la Catwoman, smaczek dla fanów, który sprawne oko mogło wyłapać na drugim planie.
Fabularne amory w Gotham znów przybrały także kształt miłosnego trójkąta. Motyw ten, niegdyś okrutnie pospolity i eksploatowany na różne sposoby, tutaj wydaje się ożywczy. Mało jest bowiem udanych romantycznych historii we współczesnym telewizyjnym gatunku komiksowych ekranizacji. Relacja Mario–Lee–James niestety raczej diametralnie nie zmieni takiego stanu rzeczy – jest co prawda odpowiednio dwuznaczna, ale w żadnej konfiguracji nie czuć prawdziwie wielkiej miłości łamiącej konwenans zwyczajnego związku. Bardziej wyrazista i całkiem dosłownie toksyczna jest tu zazdrość młodego Falcone'a i to z niej skonstruowana zostanie kolejna tykająca bomba.
Źródło: zdjęcie główne: Fox
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat