Granblue Fantasy: Relink - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 1 lutego 2024Początek 2024 roku to świetny czas dla wszystkich fanów japońskich gier RPG. Granblue Fantasy Relink to kolejny po Personie 3 Reload i Like a Dragon: Infinite Wealth reprezentant gatunku, na który warto zwrócić uwagę.
Początek 2024 roku to świetny czas dla wszystkich fanów japońskich gier RPG. Granblue Fantasy Relink to kolejny po Personie 3 Reload i Like a Dragon: Infinite Wealth reprezentant gatunku, na który warto zwrócić uwagę.
Granblue Fantasy to marka, która dla wielu odbiorców z Zachodu może brzmieć obco, ale w Japonii cieszy się ogromną popularnością. Wszystko zaczęło się w roku 2014 – od mobilnej/przeglądarkowej gry typu gacha, która rozrosła się do naprawdę sporych rozmiarów. Doczekała się nie tylko trzech rozbudowanych, fabularnych aktów, ale też wielu współprac z innymi popularnymi markami. Później przyszła pora między innymi na anime oraz dwa bijatykowe spin-offy, a teraz, po kilku latach produkcji, doczekaliśmy się "dużej" gry na PC i konsole – Granblue Fantasy Relink. Długi okres prac zwykle wiąże się z jedną z dwóch opcji: napotkaniem istotnych problemów lub chęcią dopięcia wszystkiego na ostatni guzik, co w konsekwencji może prowadzić do porażki lub sukcesu. Na szczęście tym razem zdecydowanie bliżej jest do tego drugiego.
Podniebni piraci
Twórcy mieli przed sobą trudne zadanie. Mogli zdecydować się na odtworzenie znanej z gachy i anime historii, licząc, że przyciągnie ona nowych odbiorców, a weterani zagrają niejako z poczucia obowiązku lub chęci sprawdzenia nowej rozgrywki. Alternatywą było postawienie na nową opowieść – i właśnie na to się zdecydowano. W Relink na samym starcie dostajemy bohaterów, którzy dobrze się znają i mają za sobą wiele przygód. Całość podano jednak w taki sposób, że znajomość wcześniejszych wydarzeń nie jest niezbędna. Można potraktować to jako odrębny rozdział, choć oczywiście bez znajomości tych postaci i relacji między nimi można mieć poczucie, że coś nas omija. Problem ten można obejść dzięki korzystaniu z krótkich streszczeń dostępnych z poziomu menu. Dzięki nim możemy szybko poznać najważniejsze fakty.
Opowieść w Relink jest dość prosta i przewidywalna, wyraźnie da się odczuć, że to nie ona była dla twórców priorytetem. Mnóstwo tutaj klisz charakterystycznych dla gatunku shōnen, tak więc spodziewajcie się wielu potężnych przeciwników oraz spektakularnych pojedynków, z których protagonistom udaje się wyjść zwycięsko przede wszystkim dzięki niezwykłej mocy przyjaźni.
Cieszy fakt, że historia, choć liniowa i krótka (da się ją ukończyć nawet w około 15 godzin), zabiera nas w naprawdę różne, a przy tym bardzo ładne miejsca. Raz będziemy zwiedzać pokryte śniegiem i lodem jaskinie, a niedługo później trafimy na pustynię, gdzie naszej drużynie herosów przyjdzie zmierzyć się z gigantycznym przeciwnikiem. Bardzo dobre wrażenie robią też efektowne przerywniki filmowe, zwłaszcza te ze scenami akcji. Trudno więc narzekać na nudę, nawet gdy sama fabuła nie do końca "dowozi".
Zdziwi (a być może i rozczaruje) się ten, kto nie śledził przedpremierowych materiałów oraz rozmów z twórcami, a po Granblue Fantasy Relink spodziewał się typowego jRPG z gigantycznym, otwartym światem i głównym wątkiem na dziesiątki czy nawet setki godzin. Całość została dość mocno skondensowana – zarówno jeśli chodzi o wspomniany już rozmiar historii, jak i same lokacje. Rozdziały dzieją się w osobnych, dość niewielkich miejscówkach, przez które najczęściej jesteśmy prowadzeni z punktu A do punktu B. Tylko sporadycznie mamy okazję zejść z głównej ścieżki, by znaleźć ukryty przedmiot lub skrzynkę z wartościowymi przedmiotami. Chwilę wytchnienia możemy znaleźć zaś w miastach, które pełnią funkcję klasycznych baz wypadowych. To właśnie tam znajdziemy m.in. kowala, u którego wytworzymy i ulepszymy bronie i wyposażenie, czy stoisko z misjami, których możemy się podjąć. Co ciekawe, to właśnie tam spędzimy najwięcej czasu, jeżeli po dotarciu do napisów końcowych będziemy odczuwać niedosyt.
Jest jeden element rozgrywki, który w tej grze naprawdę błyszczy: system walki. Pojedynki rozgrywane są w czasie rzeczywistym, dzięki czemu są efektowne i bardzo dynamiczne. Do dyspozycji grających oddano zróżnicowanych herosów. Każdą postacią gra się inaczej. Główny bohater (lub bohaterka) jest dość dobrze zbalansowany. Io włada niszczycielskimi czarami, a Lancelot zadaje błyskawiczne ciosy i jest w stanie atakować w zasadzie bez przerwy. Bez problemu każdy znajdzie tutaj kogoś dla siebie, a brak elementów gacha dodatkowo do tego zachęca – nowe postacie odblokowujemy w toku rozgrywki, a nie sięgając do portfela. Dodatkowo mamy drzewka talentów, które pozwalają rozwinąć ofensywę lub defensywę poprzez wybór pasywnych i aktywnych zdolności. Pole do eksperymentów jest ogromne!
Monster Hunter(s)
Choć podczas walki kontrolujemy bezpośrednio tylko jedną, wybraną przez nas postać, to pozostali towarzysze (grupa zawsze liczy cztery osoby) nie pozostają bezczynni. Automatycznie biorą udział w starciach, korzystają ze swoich zdolności, atakują wrogów lub leczą i wspierają sojuszników. Po napełnieniu paska ogłuszenia możemy użyć ataków łączonych, które zadają jeszcze większe obrażenia, a wypełnienie innego wskaźnika umożliwia skorzystanie z najsilniejszych umiejętności. Jest tego sporo i działa to w ciekawy sposób: podstawy są proste do opanowania, ale dojście do perfekcji wymaga kombinowania, odpowiedniego łączenia ze sobą herosów, zdolności, talentów itp.
Kampanię rozgrywamy solo, ale twórcy przewidzieli również możliwość kooperacji. Ta dostępna jest we wspomnianych już pobocznych misjach. Przypomina to nieco serię Monster Hunter. Wybieramy jedno z dostępnych zadań, a następnie przenoszeni jesteśmy na osobną arenę, gdzie podejmujemy się konkretnego wyzwania. To właśnie tam możemy walczyć ramię w ramię z innymi graczami. Dostępne misje mają zróżnicowane cele – w jednych musimy po prostu przetrwać, w innych zmierzymy się z hordą pomniejszych przeciwników lub jednym większym bossem. Z pewnością znajdą się zapaleńcy, którzy spędzą przy tym dziesiątki godzin, choć podejrzewam, że dla większości będzie to jedynie odskocznia i okazja do wzmocnienia drużyny czy zdobycia dodatkowych przedmiotów oraz surowców.
Granblue Fantasy: Relink wygląda i brzmi świetnie. W zasadzie nie trzeba nawet zagrać, by o tym wiedzieć. Wystarczy rzucić okiem na przedpremierowe materiały i mieć z tyłu głowy, że cała produkcja się tak prezentuje. Moim zdaniem jest to jedno z najładniejszych jRPG dostępnych na rynku, a zastosowany styl graficzny sprawia, że oprawa wizualna raczej szybko się nie zestarzeje i nawet za kilka lat będzie robić wrażenie. Kapitalnie wypada również ścieżka dźwiękowa, choć to akurat było do przewidzenia, skoro odpowiadają za nią takie osoby, jak Nobuo Uematsu i Tsutomu Narita.
Granblue Fantasy: Relink to świetna propozycja dla graczy, którzy na pierwszym miejscu stawiają efektowną grafikę i satysfakcjonującą rozgrywkę, a fabuła ma dla nich drugorzędne znaczenie. Tacy odbiorcy świetnie się tutaj odnajdą i prawdopodobnie będą się doskonale bawić, choć osoby liczące na długą fabularną kampanię czy zapadającą w pamięć historię mogą się od tej pozycji odbić.
Plusy:
+ świetny, satysfakcjonujący system walki;
+ oprawa audiowizualna;
+ sporo dodatkowych aktywności.
Minusy:
- krótka fabuła;
- historia do zapomnienia.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat