Green Lantern: Rise of the Manhunters
Wydawcy przyzwyczaili nas do tego, że gry wydawane na podstawie filmów są raczej odpryskiem marketingowej machiny i nie należą do specjalnie udanych. "Green Lantern: Rise of the Manhunters", platformowa gra akcji stworzona przez studio Double Helix, zdaje się jednak opierać powyższemu stwierdzeniu.
Wydawcy przyzwyczaili nas do tego, że gry wydawane na podstawie filmów są raczej odpryskiem marketingowej machiny i nie należą do specjalnie udanych. "Green Lantern: Rise of the Manhunters", platformowa gra akcji stworzona przez studio Double Helix, zdaje się jednak opierać powyższemu stwierdzeniu.
Gra czerpie garściami z filmu (postacie, moce), trudno mi jednak powiedzieć, na ile jej fabuła łączy się z filmem, bo będzie on miał premierę w Polsce dopiero pod koniec lipca (ponad miesiąc po światowej premierze). Na pewno te dwa produkty łączy postać Hala Jordana, który jako jeden z najnowszych rekrutów Green Lantern Corps, organizacji zrzeszającej Zielone Latarnie, będzie musiał przyjąć na swe barki zadanie ocalenia wszechświata.
Wątek fabularny nie jest przesadnie rozbudowany, czego też raczej nie oczekuje się po grach tego typu. Głównym bohaterem jest Hal Jordan, który już zadomowił się wśród Latarni, ale wciąż poznaje swoje moce. Jego głównymi przeciwnikami będą Manhunterzy, prastara nacja robotów, która pilnowała porządku we wszechświecie do czasu powstania Zielonych Latarni, które ich zastąpiły. Oczywiście blaszaki zbuntowały się i postanowiły wybić wszystkie Latarnie by na powrót zajmować się tym, czym zajmowały się od wieków. W pierwszych etapach gry naszym zadaniem będzie obrona przed inwazją Manhunterów, a w kolejnych - śledztwo w sprawie tajemniczej, żółtej energii, którą roboty wykorzystują, a która podobno jest niesamowicie groźna. W międzyczasie, oczywiście, okaże się, że zagrożony jest cały wszechświat, a my musimy go uratować.
[image-browser playlist="609778" suggest=""]
W czasie gry przyjdzie nam przechodzić dwa rodzaje misji; pierwszy jest typowy dla platformowych gier akcji: biegamy i rozwalamy wszystko, co stanie nam na drodze; drugi polega na tym, że musimy dolecieć Halem do końca planszy. I, o ile w pierwszym poziom komplikacji jest w miarę sensowny, o tyle w drugim wystarczy trzymać jeden przycisk pada, czasem pacnąć drugi, aby bez przeszkód dolecieć do końca, przy czym miałem czasem wrażenie, ze przeciwnicy wybuchali, mimo iż celowałem gdzieś indziej (ale to może złudzenie).
Jak już wspomniałem, pierwszy typ misji jest w miarę rozbudowany, czasem nawet natrafimy na prostą zagadkę logiczną lub bosa, którego zabicie wymaga zręcznych palców (wykorzystano tutaj Quick Time Event). W trakcie rozgrywki będziemy też zbierać specjalną walutę, za którą można wykupić ulepszenia w czterech grupach umiejętności: cechy Hala, moc pierścienia, konstrukty oraz tzw. Przepełnienie Zielonej Latarni. Umiejętność ta działa w ten sposób, że przez pewien czas możemy bez ograniczeń korzystać z mocy pierścienia, po jej wykorzystaniu pasek przepełnienia zacznie się napełniać ponownie przy każdym ataku na przeciwnika.
[image-browser playlist="609779" suggest=""]
Liczba dostępnych konstruktów (12) nie przyprawia o zawrót głowy, ale znajduje się tam wszystko, czego możemy potrzebować, aby dokopać robotom, poczynając od strzału mocy, przez kij basebalowy i gatling gun, a kończąc na odrzutowcu. Swoją drogą Hal, jak widać, ma mocno ograniczoną wyobraźnię, skoro tylko tyle broni był w stanie wygenerować.
Gra jest naprawdę dynamiczna, ale rumieńców nabiera dopiero w trybie kooperacji. Drugą postacią w trybie kooperacji jest Sinestro. "Trochę" przeczy to logice fabuły, ponieważ Hal rozmawia z nim w trakcie misji na odległość za pomocą pierścienia, uzyskując porady i rozkazy - zarówno w trybie jednoosobowym, jak i w kooperacyjnym. W coopie dochodzi więc do irracjonalnej sytuacji, w której Hal rozmawia przez pierścień z postacią z bazy, która w tym samym czasie stoi obok niego na wyciągnięcie ręki. Jednak, pomijając tę nieścisłość, gra na dwóch daje niesamowicie dużo zabawy. Niestety nie pogramy sobie przez sieć, a szkoda, dostępny jest tylko "kanapowy" coop.
[image-browser playlist="609780" suggest=""]
Muzyka w grze jest zepchnięta na drugi plan, czasem trudno ją dosłyszeć w nieprzerwanej kakofonii różnych wybuchów i odgłosów walki, które z kolei świetnie oddają dynamikę gry.
"Green Lantern: Rise of the Manhunters" nie jest grą przeciętną, nie jest też hitem. Plasuje się gdzieś pomiędzy. Jeśli nie oczekujemy od gry wiele, ale chcemy się po prostu wyżyć, to ta gra świetnie się będzie do tego nadawać. Oczywiście rozgrywka nie jest długa (kilka godzin) ale też nie zdążymy się znudzić ciągłym powtarzaniem tych samych sekwencji na padzie. Oczywiście pozostaje pytanie, czy kilka godzin dobrej zabawy jest warte 130 PLN. Ale tu już każdy musi sam sobie na nie odpowiedzieć.
Plusy:
- bardzo dynamiczna
- ładna graficznie
- dźwięki
- coop
- rozwój mocy bohatera
- tryb widoku 3D (oczywiście trzeba mieć odpowiedni telewizor)
Minusy:
- nieliczne błędy
- krótka
- prosta (na normalnym trybie trudności)
Ocena: 7+/10
Poznaj recenzenta
Marcin KarwowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat