Grimm: sezon 5, odcinek 9 – recenzja
Po słabszym odcinku sprzed tygodnia Grimm powraca do niezłej formy. Otrzymaliśmy solidną i mroczną sprawę morderstw, a w międzyczasie możemy poznać sposoby działania Hadrian’s Wall. Mimo to czuć lekki niedosyt.
Po słabszym odcinku sprzed tygodnia Grimm powraca do niezłej formy. Otrzymaliśmy solidną i mroczną sprawę morderstw, a w międzyczasie możemy poznać sposoby działania Hadrian’s Wall. Mimo to czuć lekki niedosyt.
W porównaniu do poprzedniego odcinka Grimm trochę odżył. Twórcy zaserwowali nam solidny epizod, płynnie lawirując między poszczególnymi wątkami. Powróciliśmy do schematów, na główny plan wysuwa się sprawa morderstw, ale na szczęście tym razem seans się nie dłużył. Cieszy to, że serial znowu jest nieco mroczniejszy, bo to było zawsze jedną z jego zalet, a ostatnio pod tym względem bywało różnie. Poza tym Grimm ponownie osnuwa lekka mgiełka tajemnicy. Coraz więcej dowiadujemy się o Black Claw, ale wciąż tak naprawdę nie wiemy, z kim konkretnie nasz Grimm ma do czynienia. Na razie padają nazwiska (np. Petrovitch), pojawiają się rysopisy, ale głównego dowodzącego brak. Na uwagę zasługuje też podziemny właz, który próbuje otworzyć Nick. Zapewne skrywa coś interesującego (może jakąś tajną siedzibę Grimmów sprzed lat?). To wszystko wzbudza ciekawość i mimo słabszych momentów serial wciąż przyciąga przed ekrany, choć już z mniejszym entuzjazmem.
W poprzednim tygodniu narzekałam, że sprawa morderstwa była nudna i mało zajmująca, jednak tym razem było inaczej, bo okazała się całkiem wciągająca. Może to tematyka rytualnych okaleczeń i morderstw działa tak pobudzająco, bo wprowadza klimat grozy, a widz oczekuje kolejnych śmierci. Trochę kontrowersji mogła też wywołać brutalność ukrzyżowań oraz idea kryjąca się za zbrodniami. Zawsze takie motywy emocjonują i przykuwają uwagę. Sam przebieg sprawy również mógł się podobać, bo krok po kroku nasi bohaterowie zbliżali się do jej rozwiązania, a zabójca nie okazał się tak oczywisty, jak na to wszystko wskazywało.
Poza tym sięgnięto też po mitologię wesenów, czego również brakowało mi poprzednim razem. Szkoda tylko, że twórcy podeszli do tematu w bardzo ignorancki sposób. Otóż neopogańska religia Wicca powstała w połowie XX wieku, a nie - jakby to chcieli w serialu - w XVIII wieku. Niby nic takiego, ale jednym jest pomysłowe przystosowywanie niektórych informacji do własnej historii, aby serial był atrakcyjniejszy, a drugim jest przekręcanie podstawowych faktów. To bardzo nieprofesjonalne zachowanie ze strony twórców, bo w ten sposób tracą wiarygodność, na jaką może sobie pozwolić serial fantasy.
Pewnego rodzaju nowością dla widzów była możliwość obserwowania w akcji ekipy Hadrian’s Wall. Skoro mają połączyć siły z Nickiem i resztą przyjaciół, to dobrze się dzieje, że mamy wgląd w to, czego mamy oczekiwać od tej współpracy. Na razie mogliśmy zobaczyć, jak Eve korzysta ze swoich mocy w bardzo okrutny sposób. Aż trudno uwierzyć, że tak dobrze nad nimi panuje, kiedy przypomnimy sobie o humorzastej Juliette. Tylko po co jej te kolorowe peruki? Żeby uczynić tę postać barwniejszą i uwidocznić kontrast między Juliette a Eve? Jeśli taki był plan twórców, to nie zadziałał, bo nowe wcielenie Juliette wciąż nie przekonuje.
Star-Crossed pokazał, że twórcy Grimm mają jeszcze niezłe pomysły w zanadrzu i nie zapomnieli, jak nakręcić dobry odcinek. Szczególnie bardzo niepokojąca i złowieszcza końcówka mogła się podobać. Czy to może oznaczać, że Black Claw rośnie w siłę i będziemy mieć do czynienia z jeszcze potężniejszymi, starożytnymi mocami, skoro obrzęd zadziałał? To byłoby ciekawe. A jeszcze lepiej na serial podziałałoby, gdyby Nick odgrywał większą rolę w tej wojnie, bo w piątym sezonie jego postać jest traktowana po macoszemu i ciągle jakby odsuwana w cień. Jako tytułowy Grimm, postrach wesenów, powinien jakoś nawiązać do swojej spuścizny, a nie tylko budzić grozę swoimi oczami. W każdym razie - dziewiąty odcinek wykazał tendencję zwyżkową, więc to dobrze rokuje na kolejną historię za tydzień.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat