fot. materiały prasowe
Czym jest dyktatura? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? To pytanie będzie towarzyszyć Wam podczas seansu drugiego sezonu serialu Gwiezdne Wojny: Andor, który stanowi obraz kształtowania nowych rządów. Tony Gilroy – jak żaden inny twórca! – zrozumiał, że obie trylogie filmowe zrealizowane przez George'a Lucasa były polityczną alegorią rzeczywistości. W końcu w Zemście Sithów usłyszeliśmy znaczące słowa: "Tak umiera demokracja, w burzy oklasków", które w kontekście serialu naprawdę przerażają. Wielu widzów powie, że twórca nawiązuje do pewnych zdarzeń czy zachowań polityków z najwyższych szczebli, ale on tego w ogóle nie robi. Opowiada o systemie rządzenia w sposób uniwersalny, autentyczny i wzbudzający grozę. Każdy może w tym dostrzec odniesienia do rzeczywistości znanej z mediów, ale to błędna, niepotrzebna interpretacja. Tony Gilroy tworzył scenariusze kilka lat temu i w żadnym miejscu jego celem nie było komentowanie rzeczywistości nas otaczającej, ale wiemy, że widzowie i tak będą łączyć fakty w ten sposób. Andor to serial, który przestrzega, bo gdy przymkniemy oko na pewne rzeczy, nim się obejrzymy, będziemy żyć w opresji niewyobrażalnej dla osoby w demokratycznym państwie.
Imperium to dyktatura kompletna. Jednak to nie było tak, że Palpatine ogłosił ją w senacie i – pstryk! – wszystko się zmieniło. Ten proces trwał latami, a Gwiezdne Wojny: Andor pokazują każdy jego etap. Dostrzegamy każdy charakterystyczny dla niego element: najpierw opresję wobec jednostki, która przeradza się w ucisk całego społeczeństwa, inwigilację, kontrolę, kłamstwa i intrygi, by osiągać cele Imperatora, bez względu na koszty. Serial przedstawia to wszystko od fazy planowania do realizacji. Imponuje detalami i przemyśleniami, a także staje się gwarancją emocji, napięcia i czegoś, co uderza w widza w szokujący sposób. Pewien odcinek drugiego sezonu to pokaz filmowej perfekcji. Widz oczekuje określonych wydarzeń, ale i tak nie jest gotowy na okrucieństwo i potęgę Imperium. Ten sezon daje jedne z najmocniejszych scen w historii uniwersum. Niesamowitą prezentację siły galaktycznego reżimu! Jednemu z aktów bez zająknięcia dacie 10/10 i długo nie zapomnicie tego, co zobaczycie. Tak gęstej atmosfery i tak intensywnego napięcia w Star Wars jeszcze nie było.
Tony Gilroy świadomie bawi się uniwersum Star Wars. Opowiada historię prawdziwą, ponadczasową i przejmującą. Wykorzystuje konflikt Imperium z Rebelią i snuje opowieść w sposób tak fenomenalny, że nie powstydziłyby się go najlepsze seriale w historii. Realia Star Wars tak naprawdę wprowadzają kontekst i są swego rodzaju ozdobnikiem. Jakość produkcji to wynik idealnie dopracowanych scenariuszy, wyśmienitej reżyserii, znakomitych postaci i zaskakujących pomysłów. Dodatkowo są tutaj zaskakujące sceny, które za każdym razem wywoływały myśl: "czegoś takiego nie spodziewałem się zobaczyć w tym uniwersum!" To doskonały przykład na to, jak tworzyć historie dla dorosłych widzów, oczekujących czegoś dojrzałego, inteligentnego i emocjonalnie wybitnego.
Drugi sezon Andora jest podzielony na cztery akty liczące po trzy odcinki. Każdy z nich jest w pewnym sensie minifilmem opowiadającym zamkniętą historię z życia Cassiana Andora i innych bohaterów. Wszystko ma jednak wspólny mianownik – wiwisekcję dyktatury przeprowadzonej na przykładzie wydarzeń na planecie Ghorman. To miejsce w kanonie Gwiezdnych Wojen pełni ważną funkcję, a twórcy wykorzystali jak asa w rękawie. Tony Girloy był w stanie opowiedzieć coś nieprawdopodobnie angażującego i bogatego w treść. Pomysł trafiony w dziesiątkę – dzięki niemu całość zyskała niewyobrażalne znaczenie. I cały czas mieliśmy poczucie, że to Gwiezdne Wojny.
W tym sezonie jest wiele elementów, których nie spodziewacie się po Gwiezdnych Wojnach. Treści są dojrzałe, skierowane do dorosłych i pokazane tak, by to działało na widza. Poruszono przeróżne tematy – m.in. psychologicznych konsekwencji ciągłej walki z Imperium. Jak to wpływa na jednostkę? Jak sobie z tym radzić? Dzięki temu wątkowi uzmysławiamy sobie, że Rebelia to nie jest jakaś bajkowa organizacja z filmów Lucasa, którą dowodzi księżniczka. To organizacja zrzeszająca ludzi, którzy zapłacili najwyższą cenę za walkę o wolność. Czasem większą niż życie! Sojusz buntowników musi mierzyć się z problemami – chaosem, brakiem komunikacji oraz krzyżującą plany głupotą jednostek. Nawet Saw Gerrera (Forest Whitaker ma w końcu coś więcej do zagrania!) jawi się w swoim psychopatycznym fanatyzmie jako ktoś, kto ma więcej rozsądku niż ci, którym powinniśmy kibicować. Moralne granice dobra i zła zostały zatarte, bo liczy się sprawa i osiągnięcie celu. Niektóre wątki powinny zostać mocniej przedstawione. W jednym z aktów twórcy mogli iść krok dalej, by całość zyskała dosadniejszy przekaz i wywarła większe wrażenie.
fot. materiały prasoweW drugim sezonie Andora jest więcej akcji, bo to inny etap Rebelii: nie brakuje blasterów i zabijania, ale wynika to ze skrupulatnie przemyślanej fabuły i nie jest fundamentem serialu. Najlepsze sceny? Rozmowa Deedry z pewną postacią przy śniadaniu, Mon Mothma zdająca sobie sprawę z tego, co się dzieje podczas przyjęcia, rozmowy z boku, bez świadków, o czymś, co musi zostać zrobione... Te wszystkie kameralne sytuacje, w których dialogi płyną jak rwąca rzeka. Stellan Skarsgård kradnie wszystkie sceny, Genevieve O'Reilly jako Mon Mothma jednym monologiem wywołuje ciarki na plecach, a Diego Luna prawdopodobnie na zawsze zamknie usta krytykom. Takich małych-wielkich scen jest w drugim sezonie dużo. To one najlepiej zapadają w pamięć, pozwalają docenić kunszt, dojrzałość i ambicje twórcze Tony'ego Gilroya. To nie są Gwiezdne Wojny z ciągłym "pif-paf" czy dźwiękiem mieczy świetlnych... To coś o wiele więcej. Cieszę się, że zostało to tak dopracowane.
Nie mam niestety wątpliwości, że po premierze drugiego sezonu znowu pojawią się komentarze typu: "Nuda!". Krzywdzące i bardzo niesprawiedliwe oceny czegoś, co jest odpowiedzią na wszystkie pragnienia fanów. Andor nie jest nudny, bo angażuje postaciami, świetnie napisanymi dialogami oraz wydarzeniami, które mają głębsze warstwy i mówią wiele o rzeczywistości opanowanej przez Imperium. W tym uniwersum naprawdę jest miejsce na dojrzałe historie dla dorosłych. Na opowieści o różnych obliczach dobra i zła we wszechświecie, który za długo był zero-jedynkowy. Bohaterowie pokroju Luke'a, Lei czy Hana Solo mogą jawić się jako jednostki bez skazy, postaci rodem z baśni, ale na to, by oni zasłużyli na chwałę, pracowała armia ludzi niemających czasu na moralne dywagacje. Andor nie przeczy zasadom uniwersum, ale pogłębia je w sposób wybitny. Po tym seansie nigdy nie spojrzycie na Łotra 1 i Oryginalną Trylogię w taki sam sposób. Serial ubogacił te filmy.
Gwiezdne Wojny: Andor to jeden z najlepszych seriali – nie tylko 2025 roku, ale też ostatnich lat. Stwierdzam to bez wahania, bo drugi sezon jest jeszcze lepszy od pierwszego. Wspaniale pogłębił historię, ukazał życie bohaterów i podkreślił znaczenie tego, co robią. Gdyby produkcja nie wyszła spod szyldu Star Wars, ale dotyczyła innej rzeczywistości, na pewno byłaby chwalona przez każdego widza. I nikomu przez gardło nie przeszłoby słowo "nuda". Gwiezdnowojenna otoczka zmienia perspektywę dla wielu widzów. A szkoda, bo przez to nie będą w stanie doświadczyć czegoś pierwszorzędnej jakości, godnej największych seriali, jakie kiedykolwiek powstały. Sukces Andora – czyli rozrywki dla dorosłych w szatach Star Wars – może otworzyć drzwi do nieograniczonego świata historii, o jakich nawet nie marzyliśmy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/