Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 18 grudnia 2015Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy to oczekiwana część VII najpopularniejszej Sagi w historii. Czas ocenić to, co stworzył J.J Abrams. Recenzja bez spoilerów!
Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy to oczekiwana część VII najpopularniejszej Sagi w historii. Czas ocenić to, co stworzył J.J Abrams. Recenzja bez spoilerów!
W pewnym sensie pierwsze zdanie filmu jest symboliczne: "to rozpocznie naprawianie wszystkiego". Pod wieloma względami J.J. Abramsowi udaje się naprawić to, co dla wielu fanów popsuła trylogia prequeli. Udaje się odtworzyć atmosferę z Oryginalnej Trylogii w sposób wręcz idealny. Nie ma tutaj nic ugrzecznionego czy infantylnego, czego niektórzy spodziewali się po Disneyu. Nie jest kolorowo, a klimat jest odrobinę cięższy niż w w starych częściach, chyba nawet mocniejszy niż w części III. Są sceny, w których wszystko zazębia się idealnie, gdy dzieją się rzeczy mroczniejsze i poważniejsze, niż moglibyśmy oczekiwać. Zarazem jest tutaj wiele humoru utrzymanego w znakomitym stylu - film potrafi rozbawić w odpowiednich momentach i nie ma tutaj przegięcia w postaci farsy w stylu Jar Jar Binksa. Tutaj gra to należycie i zapewnia frajdę, jakiej widzowie oczekują po Gwiezdnych Wojnach.
Abramsowi i Kasdanowi fantastycznie wychodzi tworzenie nowych bohaterów. Prawie wszystkie nowe postacie są znakomicie rozpisane i zagrane z sercem. Rey, Finn, Kylo Ren, Poe Dameron i oczywiście BB-8 są prawdziwi, wyraziści, pasujący do uniwersum i momentalnie wzbudzają emocje. Nie można niczego złego powiedzieć o postaciach, bo idealnie odbierają pałeczkę od Wielkiej Trójki. Nawet Maz Kanata, której w promocji nie widzieliśmy, okazuje się interesująca i dobrze zagrana w technologii motion capture. Jest dopracowana i wygląda świetnie. Największym rozczarowaniem jest Najwyższy Wódz Snoke, którego gra Andy Serkis. Po tej postaci oczekiwać należało czegoś wybitnego, ale jest przeciętnie pod względem kreacji i słabo pod względem technicznym. Animacja Snoke'a jest jedynym niedopracowanym efektem specjalnym i razi sztucznością. Rozczarowanie.
Efekty specjalne w całym filmie poza tym są na niesamowitym poziomie. Genialna równowaga pomiędzy efektami komputerowymi a praktycznymi daje coś, czego we współczesnym kinie nie ma. Coś, co ogląda się z nieporównywalną radością, podziwem i zaskoczeniem. To wszystko staje się żywe, bardziej wiarygodne i nieprawdopodobnie namacalne. Można uwierzyć w to wszystko tak, jak dawniej przy Oryginalnej Trylogii. Niektóre ujęcia to mistrzostwo, a wykorzystanie prawdziwych krajobrazów jest wzorcowe. Genialnie wyszło Abramsowi tworzenie walk myśliwców - świetne ujęcia, pomysłowe wykonanie i przede wszystkim emocjonujący przebieg. O to chodzi!
Jest w tym wszystkim jednak fabularne rozczarowanie. Da się odczuć wtórność - tak jakby Abrams i Kasdan bali się zaryzykować, więc wzięli pewne elementy Nowej nadziei i zmieszali je z kilkoma nowymi. Te zaczerpnięte motywy prawdopodobnie miały być nawiązaniami, ale koniec końców w pewnym momencie Abrams postawił krok za daleko i można dostrzec, że po części powstała powtórka z rozrywki. Bynajmniej nie chodzi o robienie kalki części IV, bo z tym tutaj nie mamy do czynienia. Po prostu przesadzono, gdyż twórcy poszli zbyt bezpiecznym torem oferując za mało naprawdę nowej historii. Problemem jest też wrażenie, że oglądamy wstęp - mamy rozstawienie pionków, delikatne wprowadzenie fabuły świata części nowego kanonu i tyle. Towarzyszy uczucie, że zbyt mało uwagi poświęcono opowiadanej historii, a za bardzo skupiono się na tworzeniu wstępu.
Materiały promocyjne nie zdradziły kompletnie nic z fabuły filmu. Nie ujawniono żadnych zwrotów akcji czy powiązań postaci - i to jest plus, bo dzięki temu wielu widzów na pewno będzie zaskoczonych. Większość spoilerowych plotek również się nie sprawdziła. Niektóre rzeczy związane z tożsamością postaci były kompletnie nieprawdziwe. Brak zdradzania fabuły jest sporą zaletą, bo dzięki temu film ogląda się kompletnie inaczej niż cokolwiek we współczesnym kinie. Pomimo wspomnianych podobieństw pojawiają się ciekawe i sprawnie wykorzystane rozwiązania fabularne, które są w stanie pozytywnie zaskoczyć.
Nie zrozumcie mnie źle - Star Wars: The Force Awakens to świetne kino z fantastycznymi postaciami i nieprawdopodobnymi efektami specjalnymi. Klimat Gwiezdnych Wojen jest tutaj silny, frajda wielka, a emocje potężne, ale jest na tym wszystkim skaza, której nie powinno być. Mimo tego jest to godna kontynuacja, warta uwagi i głębszej analizy każdego elementu. Imponujące, ale Abrams jeszcze nie jest Jedi, aczkolwiek Jar Jar Abramsem też nie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat