JSA. Złota Era - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 23 sierpnia 2023Dzięki komiksowi JSA: Złota Era mamy okazję przenieść się do alternatywnej rzeczywistości, w której II wojna światowa zrodziła jeszcze jeden, niezwykle groźny skutek.
Dzięki komiksowi JSA: Złota Era mamy okazję przenieść się do alternatywnej rzeczywistości, w której II wojna światowa zrodziła jeszcze jeden, niezwykle groźny skutek.
JSA. Złota Era to bez cienia wątpliwości jeden z najciekawszych komiksów, jakie w tym roku ukazały się na polskim rynku. Trudno go jednoznacznie zaklasyfikować; duchem najbliżej mu co prawda do Strażników legendarnego Alana Moore'a, ale w tej opowieści tło historyczno-polityczne i poziom metatekstowy rządzą się nieco innymi prawami, pozwalają czytelnikowi oddać się jeszcze refleksji nad komiksowym medium jako takim. Ta niecodzienna mieszanka jest efektem tytanicznej pracy, jaką wykonał scenarzysta James Robinson. W starannie przemyślany sposób pożenił on w swojej opowieści kilka perspektyw, próbując w dodatku tchnąć nowe życie w nieco już zapomniane postacie z panteonu herosów DC. Choć sama opowieść rozgrywa się w świecie alternatywnym, wielu odbiorców będzie mieć wrażenie, że mówi nam ona zaskakująco dużo nie tylko o całym współczesnym pejzażu superbohaterskim, ale i otaczającej nas rzeczywistości społeczno-politycznej. Ambicje twórcy zasługują na najwyższe słowa uznania – tak inteligentnie napisanych komiksów jest dziś stanowczo za mało.
Na pierwszy rzut oka świat przedstawiony przez Robinsona jest wiernym odbiciem realiów historycznych: w II wojnie światowej zwyciężyli alianci, Hiroszima i Nagasaki zostały zbombardowane, a Stany Zjednoczone urosły do rangi supermocarstwa. Sęk w tym, że jeden z fundamentalnych wątków tego okresu – trudno go nakreślić, nie odwołując się do spoilerów – przebiega inaczej, przynosząc nieoczekiwane skutki w USA. To m.in. pod jego wpływem amerykańskie społeczeństwo bez większego żalu żegna odchodzących w cień i próbujących odtąd wieść spokojne życie herosów, których miejsce zastępują zupełnie nowi. Wyróżnia się zwłaszcza jeden z nich, Dynaman, nawołujący do ujawnienia przez pozostałych mścicieli prawdziwej tożsamości i gotujący się do szeroko rozumianej bitwy z kolejnym wrogiem – komunistami. Tak, Stany Zjednoczone czują już coraz mocniej odciskające się na nich piętno ery makkartyzmu, a nowi obrońcy sprawiedliwości wchodzą w sojusz z politykami dążącymi do przeprowadzenia polowania na czarownice. Zamiary Dynamana są jednak na tyle groźne, że w tej ponurej rzeczywistości ktoś będzie musiał stawić mu czoło. Czy sprowadzone wyłącznie do miana legendy Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości zdoła raz jeszcze zewrzeć swoje szeregi?
Robinson w pełni świadomie podąża szlakami wytyczonymi wcześniej przez Moore'a. Nawiązująca tytułem do pierwszego okresu komiksów superbohaterskich Złota Era jest więc komentarzem do faktycznych procesów politycznych i wydarzeń historycznych – piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej "amerykański sen" okazuje się iluzją, narzędziem w rękach destabilizujących funkcjonowanie społeczeństwa, a jednak posiadających wielką moc sprawczą jednostek. Kluczowa dla zrozumienia przeobrażeń w Stanach Zjednoczonych staje się również zmiana położenia samych herosów. Jeszcze przed chwilą Amerykanie widzieli w nich postacie niemalże mityczne; skoro zrodził się mit, przyszedł czas na jego dekonstrukcję. Scenarzysta Złotej Ery nie chce co prawda zrzucać pomników z cokołów, ale w niezwykle intrygujący sposób zaczyna je odbrązawiać. Członkowie Amerykańskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości – pierwsze wersje Flasha i Green Lanterna, Hourman, Hawkman, Starman czy Atom – to istoty zdolne do heroicznych czynów, lecz przy tym uderzająco niedoskonałe, pełne wad i niedociągnięć. "Ostatni marsz" tej grupy postaci sam w sobie jest problematyczny; jak uwierzyć w ideę, gdy pojawia się problem z wiarą w siebie samego?
Równie magnetyczna jest przygotowana przez Paula Smitha oprawa wizualna. Podoba mi się przede wszystkim konsekwencja, z jaką stara się on oddać w kolejnych ilustracjach skomplikowanego ducha ery makkartyzmu. Niektóre rysunki są więc historycznym zapisem amerykańskiej potęgi, inne – intencjonalnie przerysowane – akcentują koszmar i poczucie atmosfery wszechobecnego zagrożenia, które towarzyszyło Amerykanom w latach 50. XX wieku. W tych polityczno-historycznych rozważaniach Robinson i Smith zostawiają jednak pewne ślady współczesności, przybierające tu formę charakterystycznych dla dzisiejszych komiksów starć z prawdziwego zdarzenia i detektywistycznych tropów. To właśnie dzięki temu ich opowieść jest unikalną wizją Złotej Ery, z jednej strony opisującą tę ostatnią "od środka", z drugiej podsumowującą ją z perspektywy kilku dekad i umożliwiającą wgląd w psyche postaci, które ustawiały podwaliny pod utrwalanie się superbohaterskich wzorców i archetypów.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat